- Strona pocz±tkowa
- Alfred Szklarski Tajemnicza Wyprawa Tomka
- Wędrowcy œwiatów prawdziwych Dwodziestoletnierelacje z podróży
- Cruz Nicky Historia prawdziwa
- Bester, Alfred The Computer Connection
- 02 Joanna Maitland Niezwykła pokojówka
- Choćby na kraj świata
- Foster, Alan Dean Icerigger 2 Mission to Moulokin
- Golding William Wieśźa
- Kaszubowska Marta Wiktoria Zapach tytoniu
- Barker Clive Ksić™ga krwi 3
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bardzo był poruszony niespodziewanym ciosem, myślał tylko o tym, jak odzyskać Sitę.
Skąd zapytał bierze się ten dym nad Bhagawapurem?
Wasza Wysokość odparł Ali to ci niegodziwcy wzniecili pożar w kilku punktach
miasta, żeby im się powiodły zbrodnicze plany. Ale ogień ugaszono w zarodku.
Zatem powiedział Korkoran ruszymy wpław, szukać łodzi u tamtego brzegu. A
potem w pogoń za porywaczami!
Wasza Wysokość rzekł mu Ali nasze nieszczęście jest o wiele większe, niż się
wydaje. Oto ostatnie meldunki: przednie straże armii angielskiej znajdują się o pięć mil od
Bhagawapuru. Zapewne dlatego ten podlec Rao ważył się podejść aż tutaj i stawić nam czoło.
Straże widziały już w pobliżu oddział konnicy.
A! Niechaj przychodzÄ…! wykrzyknÄ…Å‚ Holkar w rozpaczy. Niech biorÄ… moje miasto,
skarby i życie. Teraz, gdym stracił ukochaną córkę, straciłem wszystko! Nic już nie ma dla
mnie wagi.
Korkoran ujął jego dłoń i rzekł ze stanowczością:
Winieneś odzyskać męstwo i odwagę, drogi książę. Córka twoja wprawdzie została
porwana, lecz żyje i nie jest zhańbiona. Ręczę, Wasza Wysokość, że zdołamy ją odzyskać.
Ach, czemu Luiza przy niej nie została! Ta się nie ulęknie i nie da przekupić. Jej by nie
36
ukatrupił sztyletem jak waszych nieszczęsnych niewolników... Lecz co się stało, to się nie
odstanie... Zostawiam Waszą Wysokość.
Zostawiasz mnie pan?! W takiej chwili!
Drogi książę odrzekł Korkoran przebaczam ci to krzywdzące posądzenie i wyruszam
w pościg za Rao. Tą oto ręką schwytam go i powieszę na byle przydrożnym drzewie.
Sprawiedliwie pan mówisz powiedział Holkar, któremu nadzieja odzyskania córki
wróciła życie. Ruszam z tobą.
O nie rzekł Korkoran winieneś, książę, tu pozostać. Kto będzie kierował
poszukiwaniami, kto stawi opór Anglikom, jeśliby zaczęli oblegać miasto? Mnie nic tu nie
trzyma, ruszam zatem odnalezć księżniczkę Sitę i żywię nadzieję, że wrócimy razem. Chodz,
Luizo! Przez ciebie ją porwano, ty więc winnaś ją odzyskać. Szukaj!
To mówiąc wziął w rękę welon księżniczki, cały przesycony wonią irysów, i dał go
powąchać tygrysicy.
To ona, Sita! Ją musisz odszukać. Szukaj! Właśnie przewoznicy, płynąc wpław,
przyholowali łódz, tę samą, na której Sita została uwięziona. Tygrysica bez wahania wsiadła
za swym panem, a z nimi koń i .dwóch przewozników.
Skoro tylko przebyli rzekę Narbadę, Korkoran razem z Luizą wysiadł na ląd i znów dał jej
powąchać zasłonę księżniczki. Bystre zwierzę znakomicie pojęło to powtórne wezwanie i bez
wahania zaszyło się w rzadko uczęszczaną ścieżkę, prowadzącą do obszernej polany.
Zdeptana ziemia pozwalała bez trudu wnioskować o przejściu dużej grupy jezdzców.
Stąd tygrysica skręciła na drogę szerszą i całkiem dobrze utrzymaną, a Korkoran kłusował
za niÄ… konno.
Było to o milę dalej i zapewne ów skrawek książęcej sukni zaczepił się o krzak, dość że
Luiza natychmiast go spostrzegła i wzrokiem zwróciła uwagę kapitana. Ten zsiadł z konia,
zabrał cenny strzęp i umieściwszy go na piersi ruszył w dalszą drogę.
Kiedy usłyszał wreszcie odgłos grupy jezdzców zbliżających się ku niemu, ożywiła go
nadzieja, że niebawem odnajdzie Sitę razem z Rao. Był jednak w błędzie. To tylko szwadron
dwudziestego piątego pułku kawalerii angielskiej przepatrywał okolicę.
Korkoran dał znak tygrysicy, żeby się nie ruszała, sam zaś podjechał ku jezdzcom.
Stój, kto idzie?! zakrzyknął oficer angielski.
Przyjaciel odparł Korkoran.
Ktoś pan jest? zapytał oficer.
Był to wysoki młody człowiek. Bary miał szerokie, rude bokobrody i rude włosy. Sprawiał
wrażenie doskonałego jezdzca i tęgiego boksera. Pewnie też niezle grał w krykieta.
Jestem Francuzem odparł Korkoran.
Co pan tu robisz? zapytał oficer. Jego rozkazujący, szorstki ton nie przypadł
Bretończykowi do gustu. Odparł ozięble:
SpacerujÄ™ sobie.
To nie żarty, mój panie rzekł Anglik. Jesteśmy w kraju nieprzyjacielskim i mam
prawo wiedzieć, coś pan za jeden.
Zwięta prawda odparł Korkoran. Otóż dowiedz się pan, że przybyłem tu, ażeby
odnalezć rękopis praw Manu, 17 ową słynną Gurukaramtę, która, jak powiadają, jest ukryta w
jakiejś nieznanej świątyni. Czy mógłbyś pan wskazać mi to miejsce?
Anglik niepewnym spojrzeniem obrzucił Korkorana, nie wiedząc, czy kapitan kpi, czy
mówi serio.
Masz pan zapewne papiery stwierdzające tożsamość twej osoby? zapytał.
Znasz pan tę pieczęć? odparł Korkoran.
Nie.
Otóż jest to pieczęć sir Williama Barrowlinsona, który stoi na czele Kompanii Indyjskiej
17
Manu Legendarny potomek Brahmy, ojciec rodu ludzkiego i twórca pierwszego zbioru praw w Indiach.
37
i jest przewodniczÄ…cym ,,Geographical, Colonial, Statistical, Geological, Orographical,
Hydrographical and Photographical Society". Zapewne znasz go pan?
Ależ tak, znam go. To dzięki niemu właśnie jestem porucznikiem w armii indyjskiej.
Oto podjął Korkoran pismo polecające od owego dżentelmena.
Baroneta, chciałeś pan powiedzieć poprawił oficer.
Otóż ów baronet, jeśli tak panu lepiej się po i doba, poręczył za mnie generalnemu
gubernatorowi Kalkuty.
Doskonale rzekł oficer. A skąd pan jedziesz?
Z Bhagawapuru.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]