- Strona pocz±tkowa
- Jeff Head Dragon's Fury 1 Dragon's Breath
- Specjalna Przesyłka Steel Danielle
- Atlanta Fugiens
- Krystyn Ziemski Barwy strachu
- SF 4500 4500C
- Adler Elizabeth WcześÂ›niej czy póśĹźniej
- AmerykaśÂ„skie wakacje Rawlins Debbi
- Rob McGregor Indiana Jones i dziedzictwo jednorośźca
- Wiek niewinnoÂści(1)
- Krolicki Zbigniew Sekrety superpamieci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninue.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
koszmarnie długich, tłustych włosach. Powlokłem się za nimi.
Oczywiście wiedziałem, o co chodzi: Debora oddzieliła go od pozostałych, żeby go przesłuchać. Bardzo dobra
zagrywka, ale szczerze mówiąc, nie rozpaliła mi serca. Po prostu czułem - nie mając pojęcia
178
dlaczego - że żaden z pracowników nie wniesie do sprawy niczego znaczącego; sądząc po tym długowłosym,
uogólnienie to można by zastosować również do jego życia. Siostrę obarczono nudnym, rutynowym zadaniem
na niby, ponieważ kapitan uznał, że zrobiła coś dobrze. Wciąż uchodziła za szkodnika, więc dostała trochę
detektywistycznej roboty, żeby miała jakieś zajęcie i nie wchodziła nikomu w paradę. A ja wlokłem się za nią,
bo mnie o to prosiła. Może chciała sprawdzić, czy moje zdolności postrzegania pozazmysłowego pomogą jej
ustalić, co ci potulni kanceliści jedli na śniadanie. Spojrzałem na twarz towarzyszącego nam młodzieńca i od
razu wiedziałem, że skonsumował zimną pizzę i chipsy, popijając to litrem pepsi. Musiał jeść tak od dawna, bo
miał zniszczoną cerę i biła z niego bezmyślna wrogość.
Pan naburmuszony zaprowadził nas do sali konferencyjnej na zapleczu. Stał tam długi dębowy stół, dziesięć
czarnych krzeseł z wysokim oparciem oraz biurko z komputerem i sprzętem audio-wideo. Debora i jej
pryszczaty przyjaciel usiedli i zaczęli wymieniać złowrogie miny, tymczasem ja podszedłem do biurka. Pod
oknem, tuż obok biurka, stała mała półka. Wyjrzałem na dwór. Na dole, niemal dokładnie pode mną,
zobaczyłem ciągle rosnący tłum reporterów i policyjne radiowozy przed drzwiami, którymi weszliśmy na
lodowisko ze Stebanem.
Spojrzałem na półkę i pomyślałem, że zrobię sobie trochę miejsca i oprę się o nią, dyskretnie dystansując się od
przesłuchującej i przesłuchiwanego. Na półce leżała sterta żółtych teczek, a na nich jakiś mały, szary przedmiot.
Był kwadratowy i chyba plastikowy. Czarny przewód łączył go z komputerem. Chciałem go podnieść i
przesunąć, ale...
- Hej! - zawołał pryszczaty. - Niech pan nie dotyka mojej kamery. Spojrzałem na Deborę. Debora spojrzała na
mnie i przysięgam, nozdrza zafalowały jej jak u wyścigowego konia przed bramką startową.
- Czego? - spytała.
- Ustawiłem ją na drzwi - ciągnął pryszczaty. - A teraz będę musiał ją przefokusować. Kurczę, człowieku, musi
pan grzebać w moich rzeczach?
Ponownie przeniosłem wzrok na siostrę.
- On powiedział: kamera".
- Kamera - powtórzyła Debora.
179
- Tak.
Pani detektyw spojrzała na naburmuszonego księcia z bajki.
- Jest włączona?
Książę gapił się na nią, próbując zachować pałającą gniewem twarz.
- Ale co?
- Kamera. Czy ta kamera działa? Książę prychnął i wytarł palcem nos.
- Myśli pani, że zawracałbym sobie nią głowę, gdyby nie działała? Kosztowała mnie dwie stówy. Musi działać.
Wyjrzałem przez okno, żeby sprawdzić, gdzie skierowany jest obiektyw, tymczasem on gderał dalej.
Mam własną stronę internetową. Kathouse.com. Kiedy nasi wyjeżdżają albo wracają, wszystko leci na żywo.
Debora podeszła do mnie i też wyjrzała przez okno.
Była skierowana na drzwi - powiedziałem.
- No, a gdzie? - burknął nasz rozmówca. - Inaczej nic nie byłoby widać.
Debora przeszyła go wzrokiem i pięć sekund pózniej zaczerwienił się i spuścił głowę.
- Czy w nocy też była włączona?
- Jasne - mruknął, wciąż patrząc na blat stołu. -To znaczy, chyba tak.
Siostra odwróciła się do mnie i uniosła brwi. Jej wiedza komputerowa ograniczała się do wypełniania
standardowych meldunków o zdarzeniach drogowych. Wiedziała, że moja jest trochę głębsza.
Spojrzałem na informatyka.
- Jak ją pan ustawia? - rzuciłem, adresując pytanie do czubka jego głowy. - Na automatyczną archiwizację?
Tym razem podniósł wzrok. Użyłem określenia: automatyczna archiwizacja", więc musiałem być w porządku.
- Tak - odparł. - Odświeża obraz co piętnaście sekund i zapisuje na dysku. Rano zwykle to kasuję.
Debora chwyciła mnie za rękę tak mocno, że omal nie pękła mi skóra.
Dzisiaj też pan skasował? spytała. Informatyk uciekł wzrokiem w bok.
180
- Nie. Wpadliście tu z takim wrzaskiem, że nie zdążyłem nawet sprawdzić poczty.
- Bingo - powiedziałem.
- Niech pan tu podejdzie - rozkazała Debora.
- Słucham? - nie zrozumiał nasz smutny harcerzyk.
- Niech pan tu podejdzie - powtórzyła siostra, a wtedy powoli wstał, otworzył usta i niepewnie potarł kłykcie.
- Ale po co?
- Czy zechce pan tu podejść? - warknęła Deb jak na starą weteran-kę przystało. Informatyk wreszcie ożył i
podszedł bliżej. Może pan pokazać nam zdjęcia z dzisiejszej nocy?
Informatyk zerknÄ…Å‚ na komputer, potem na niÄ….
- Po co? - spytał. Ach, te niezbadane tajemnice ludzkiej inteligencji.
- Bo niewykluczone - odrzekła Debora bardzo powoli i wyraznie że jest wśród nich zdjęcie zabójcy.
Informatyk szybko zamrugał i się zaczerwienił. No, nie.
- No, tak - odparłem.
Z rozdziawionymi ustami młodzian spojrzał na mnie, potem znowu na Deborę.
- Ale odlot- sapnął.- Bez kitu? To znaczy... naprawdę? O żesz ty... - Zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Możemy przejrzeć te zdjęcia? - powtórzyła Deb.
Pryszczaty stał nieruchomo jeszcze przez sekundę, a potem rzucił się na krzesło przy biurku i poruszył myszką.
Momentalnie ożył ekran, a wtedy on zaczął wściekle stukać w klawiaturę i jezdzić myszką po podkładce.
- Od której? - rzucił.
- O której wszyscy wyszli? - spytała siostra. Wzruszył ramionami.
- Wczoraj nie graliśmy. Chyba gdzieś o... ósmej?
- Niech pan zacznie od północy - powiedziałem. Kiwnął głową.
- Dobra. - Przez chwilę walił w klawisze i cicho mamrotał. No, szybciej, ty... To tylko sześćset megaherców.
Nie chcą nam dać lepszego
181
sprzętu. Ciągle mówią, że wystarczy, a to bydlę jest takie powolne, że... Nagle urwał.- Mam.
Na ekranie monitora ukazał się ciemny obraz, pusty parking przed stadionem.
Północ powiedział informatyk.
Piętnaście sekund pózniej obraz zmienił się na identyczny.
- Będziemy to oglądali przez pięć godzin? - spytała Debora.
Niech pan przewinie poleciłem. Szukamy świateł, reflektorów samochodowych, czegoś, co się rusza.
- Jjyyasne. - Pryszczaty książę gwałtownie poruszał myszką, znowu zastukał w klawiaturę i obrazy zaczęły
przesuwać się z prędkością jednego na sekundę. Początkowo były takie same: ten sam ciemny parking, to samo
jaskrawe światło na skraju kadru. Ale mniej więcej pięćdziesiąt klatek pózniej na ekranie coś się pojawiło.
- Furgonetka! - sapnęła Deb.
Nasz ulubiony informatyk pokręcił głową.
- Ochroniarz mruknął i rzeczywiście, po chwili zobaczyliśmy samochód ochrony.
Obrazy przesuwały się dalej, wciąż takie same i niezmienne. Co trzydzieści, czterdzieści klatek przez ekran
[ Pobierz całość w formacie PDF ]