- Strona pocz±tkowa
- Harry Harrison Stalowy szczur 02 Stalowy Szczur
- Quinn Cari Miłość jest konieczna 02 Romans nie jest konieczny
- Mario Acevedo [Felix Gomez 02] X Rated Blood Suckers (v5.0) (pdf)
- Hill Livingston Grace Bilżej serca 02 Dziewczyna, do której się wraca
- Caitlin Ricci [Nichols Sisters 02] Give Me Fever [eXtasy] (pdf)
- Nancy Haddock [Oldest City 02] Last Vampire Standing (v5.0) (lit)
- Ian Rankin [Jack Harvey 02] Bleeding Hearts (v4.0) (pdf)
- Janrae Frank Journey Of Sacred King 02 Sins Of The Mother
- 02. Atkins Dawn Idealny układ Miłosny talk show
- Diana Palmer Big Spur,Texas 02 Passion Flower
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- apo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieć coś wspólnego z jego zniknięciem, może ten nieznany
człowiek więzi Neda gdzieś tu w pobliżu i Nad tym wszystkim
należałoby się zastanowić, naturalnie, nie przy winie i plotkach,
które nie sprzyjają rozmyślaniom.
Amy wstała, wygładziła fałdy spódnicy i uśmiechnęła się
przepraszajÄ…co.
- Dziękuję za ugoszczenie, pani Waller i panie
Ufton! Państwo wybaczą, że się oddalę, ale mam
jeszcze coś pilnego do zrobienia, a pora już pózna.
Dobrej nocy życzę państwu!
Kamerdyner Ufton wstał szybko z krzesła, żeby otworzyć przed
nią drzwi. Kiedy Amy przekraczala próg, dobiegł ją cichy szept,
mogłaby przysiąc, że
gospodyni.
- Idzie czytać swoją Biblię. Ależ ona zadziera
nosa! Myśli, że jest lepsza od innych, jakbyśmy my
tu wszyscy byli poganami.
Gospodyni nie miała pojęcia, ile radości sprawiła;
Amy swojÄ… zjadliwa uwagÄ…. Przynajmniej ten
aspekt kamuflażu działał znakomicie.
Na małym stoliku koło drzwi wiodących na korytarz stały
świece dla służących. Amy zapaliła jedną z nich, nie dane jej
było jednak ruszyć w dalszą drogę, ponieważ w drzwiach
ukazała się nagle rosła postać Charlsa, młodego lokaja, który
przejÄ…Å‚ na siebie obowiÄ…zki osobistego kamerdynera pana Lyn-
41
dhursta-Flinta.
Serce Amy przyspieszyło. Czy ten młody czło-
wiek ma zamiar naśladować niecne obyczaje swego
nowego pana?
Będę wdzięczna, jeśli pozwolicie mi przejść - powiedziała
wyniośle.
Ja... ja bardzo przepraszam, panno Dent - wyjąkał speszony
chłopak. - Szukam pani od kwadransa, panno Dent. Jej lordows-
ka mość wzywa panią.
- Jej lordowska mość zwykle na mnie dzwoni.
Dziwne. Przecież Sara doskonale wiedziała, gdzie
Amy spędza dzisiejszy wieczór i jak ważna jest dla niej
pogawędka ze służbą.
- Jej lordowska mość nie przebywa teraz u siebie. Jest na
pierwszym piętrze, w pokoju, który zajmował pan wicehrabia
przed swoim ślubem.
Czyżby Sara coś tam odkryła?
Amy skinęła szybko głową lokajowi i osłaniając dłonią malutki
płomyk świecy, pomknęła po schodach na górę.
Amy, zapukawszy do drzwi, odczekała chwilę. %7ładnej odpo-
wiedzi, nie ma więc powodu pukać powtórnie i trzeba wejść do
środka.
Pokój był jasno oświetlony. Na stole nieopodal drzwi stały dwa
rzędy zapalonych świec.
- Pani hrabino?
Nagle poczuła, jak czyjaś ręka wsuwa się między jej plecy i na
wpół otwarte drzwi. Drzwi zamknęły się z trzaskiem. Ta sama
ręka popchnęła Amy, zmuszając ją, by zrobiła kilka kroków w
przód.
Kiedy odwróciła się - zamarła.
William Lyndhurst-Flint! Stał oparty o drzwi. Usta wykrzy-
42
wione w obrzydliwym, lubieżnym uśmieszku.
- Dobrze, że jesteś - wycedził. - Musimy zakończyć
pewnÄ… sprawÄ™...
Amy natychmiast cofnęła się o krok.
Moja pani mnie wzywa, proszę pana. Jeśli się nie zjawię, każe
mnie szukać.
Twoja pani jest na dole w salonie, razem z innymi gośćmi i
wcale się nie zastanawia, gdzie ty teraz jesteś. Trzeba przyznać,
że nietrudno było cię tutaj zwabić. A teraz...
Ostrzegam pana. Jeśli pan zbliży się do mnie, zacznę krzyczeć.
A krzycz sobie, krzycz - powiedział, machnąwszy lekceważąco
ręką. - I tak nikt nie usłyszy.
Wszyscy są na dole. Twój krzyk doda nieco pikan-terii naszemu
spotkaniu. A mnie należy się trochę satysfakcji za ten epizod z
tamtą głupią dziewczyną. Pora przypomnieć ci, Dent, gdzie jest
twoje miejsce
Oderwał się od drzwi i zaczął powoli zbliżać się do Amy. Jego
oczy pałały żądzą i pragnieniem zemsty. Amy uratowała tamtą
służącą, on w odwecie chciał teraz posiąść Amy. Na szczęście
przerażenie i odraza, zamiast sparaliżować Amy, wyostrzyły jej
umysł, który był w stanie powziąć decyzję. Jedyne drzwi w tym
pokoju zasłaniał sobą pan Lyndhurst-Flint, czyli drogi odwrotu
nie ma.
Trzeba stanąć do walki...
Nie zastanawiając się dłużej, zrobiła krok do przodu, w stronę
napastnika, i cisnęła mu zapaloną świecą w twarz. Niestety, nie
była dostatecznie szybka. Pan Lyndhurst-Flint machnął ręką i
lichtarz upadł na podłogę.
Amy krzyczała już, głośno i przerazliwie.
- Chcesz walczyć, tak - wysyczał przez zaciśnięte zęby. -
Ale to będzie gratka, jak wreszcie będę cię miał!
Amy pochyliła się, umykając przed wyciągniętymi rękoma
43
mężczyzny. Z całej siły kopnęła go. Solidny trzewik trafił w
goleń. Pan Lyndhurst-Flint cicho syknął z bólu. Amy
spróbowała dopaść drzwi. Niestety on, mimo bólu, był przy nich
pierwszy.
- Nie wyjdziesz stąd, ty ognista bestio! Najpierw zapłata! -
Chwycił ją i wparł w ścianę. Już cię mam, ty...
Nie dokończył. Ktoś otworzył drzwi tak gwałtownie, że huknęły
o ścianę. Czyjaś silna pięść opadła na szczękę pana Lyndhursta-
Flinta. W niespodziewanym obrońcy Amy rozpoznała zarośnię-
tego rezydenta z sypialni majora Lyndhursta.
William zabełkotał coś niezrozumiale i dotknął swojej rozciętej
wargi. Widok krwi na palcach rozjuszył go.
- To ty? - krzyknÄ…Å‚. - Co?- Ukrywasz siÄ™ przed prawem?!
Jak ostatni tchórz?
-Ciemnowłosy mężczyzna, słysząc taką zniewagę, na moment
znieruchomiał i odetchnął głęboko. To wystarczyło, żeby Lyn-
dhurst-Flint zadał mu cios w żołądek. Mężczyzna zgiął się wpół.
Przerażona Amy zakryła dłonią usta.
Walka, która odbyła się teraz, była krótka, lecz krwawa. Mimo
że Lyndhurstowi-Flintowi udało się zaskoczyć przeciwnika, nie
był w stanie go pokonać. Po kilku minutach, brocząc krwią,
runął na podłogę.
Ciemnowłosy mężczyzna stanął nad nim.
- Williamie! Ostrzegam! Nie waż się tykać tej kobiety!
A kto mi zabronić Ty, zza więziennych kratek? Mężczyzna
pochylił się i chwyciwszy Lyndhursta-Flinta za koszulę, zaczął
ciągnąć go w górę.
Panie! - W otwartych drzwiach stał Timms. Lyndhurst-Flint
wyszarpnął koszulę z dłoni przeciwnika i stanął na chwiejnych
nogach.
- Ruszajcie siÄ™, Timms! - warknÄ…Å‚. Idzcie szybko po ma-
jora! Widzicie przecież, co za nie spodzianka. Nasz rodzinny
44
zbieg nam się objawił!
Timms z kamienną twarzą spojrzał twardo na poranionego
mężczyzn,.z uwagą na jego przeciwnika, na Amy tylko przelot-
nie. Odwrócił się na pięcie i znikł.
Marcus spojrzał przede wszystkim na Amy De-vereaux. Była
śmiertelnie blada, nie sprawiała jednak wrażenia, jakby miała
zaraz zemdleć. Chwała Bogu! Ale wykazała się wielką
lekkomyślnością. Jak mogła przebywać w jednym pokoju sam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]