- Strona pocz±tkowa
- Korolec Bujakowska Halina Mój chłopiec motor i ja
- 00000057 Reymont Chłopi I
- 48. Conan nieokieśÂ‚znany (Conan the Savage) 1992
- Anne Brooks & Angelina Sparrow Glad Hands
- Nancy Haddock [Oldest City 02] Last Vampire Standing (v5.0) (lit)
- Fingerbild Bob Samoleczenie wzroku metodć… dr Bates'a
- Kraszewski Józef Ignacy Kunigas WL
- Buzan_Tony_ _PamiÄ™Ä‥_na_zawoćąĂ˘Â€Âšanie
- Kretz Jayne Ann Zapomniane marzenia
- Jack L. Chalker WOS 4 The Return of Nathan Brazil
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- b1a4banapl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ach, jak bardzo ci udzielni książęta odchodzącego w przeszłość reżimu nie chcą uznać,
że i oni podlegają sądowi, sądowi ludzkiemu i sądowi historii! Ach, jak nie chcą przyjąć
do wiadomości, że nadeszły czasy, kiedy każdy gryzipiórek i pismak ośmiela się
podnieść rękę na chwalebną przeszłość , może go oczernić i poniżyć , podać w
wątpliwość owe wielkie ideały ! Ach, jakże przeszkadzają im książki, wypełnione
zeznaniami ostatnich świadków!
Można kwestionować intencje generała KGB Olega Kaługina, bo w końcu generałem KGB
nie zostaje się tak z przypadku. Nie sposób jednak zdezawuować relacji setek zwykłych
śmiertelników świadków Afganistanu, Czarnobyla, ofiar konfliktów narodowościowych,
uciekinierów z gorących punktów & Można za to pokazać , dać nauczkę , zatkać
usta dziennikarzowi, pisarzowi, psychologowi, który zebrał te relacje świadków&
Dla nas oczywiście to są rzeczy znajome. Sądzono przecież Siniawskiego i Daniela,
wyklinano Borysa Pasternaka, mieszano z błotem Sołżenicyna i Dudincewa.
Powiedzmy, że zamilknie Swietłana Aleksijewicz. Powiedzmy, że przestaną ukazywać się
relacje ofiar naszego zbrodniczego wieku. Cóż wtedy zostanie dla naszych potomków?
Ckliwe opowiastki o naszych zwycięstwach? Aoskot werbli na przemian z dziarskimi
marszami? Ależ to wszystko już było! To już przerabialiśmy&
J. Basin, lekarz,
Gazeta Dobryj Wieczer , 1 grudnia 1993 roku
Te słowa chciałem wypowiedzieć na procesie& Należałem do tych, którym nie podobała
się książka Swietłany Aleksijewicz Cynkowi chłopcy. Na procesie powinienem był zostać
obrońcą Tarasa Kiecmura&
Spowiedz byłego wroga tak można to teraz nazwać&
Uważnie słuchałem wszystkiego, co w ciągu dwóch dni mówiono w sali sądowej, w
kuluarach, i pomyślałem, że dopuszczamy się świętokradztwa. Za co teraz szarpiemy się
wzajemnie? W imiÄ™ Boga? Nie! Rozdzieramy mu serce. W imiÄ™ kraju? Kraj tam nie
walczył&
Swietłana Aleksijewicz opisała w skondensowanej postaci afgańską czarniznę i żadna
matka nie może uwierzyć, że jej syn był zdolny do czegoś podobnego. Ale ja powiem
więcej: wszystko, co opisano w książce, to pestka w porównaniu z tym, do czego dochodzi
na wojnie, i każdy, kto naprawdę walczył w Afganistanie, może to z ręką na sercu
potwierdzić. Teraz skonfrontowaliśmy się z surowymi realiami hańba nie dotyczy
poległych, więc jeśli dopuszczono się haniebnych rzeczy, to wstydzić się za nie powinni
żywi. A żywi to przecież my! Wynika z tego, że ci, którzy podczas wojny byli na pierwszej
linii, to znaczy wykonawcy rozkazów, są na pierwszej linii także teraz, kiedy trzeba
odpowiadać za skutki wojny! Dlatego byłoby sprawiedliwiej, gdyby książka napisana z
taką siłą i talentem dotyczyła nie chłopaków, ale marszałków i gabinetowych przywódców,
którzy ich na tę wojnę posłali.
Pytam sam siebie: czy Swietłana Aleksijewicz powinna była pisać o okropnościach
wojny? Tak! Czy matka powinna ująć się za swoim synem? Tak! A czy afgańcy powinni
ująć się za swoimi kolegami? Znowu tak!
Oczywiście żołnierz zawsze jest winien, na każdej wojnie. Ale na sądzie ostatecznym Bóg
jemu pierwszemu przebaczy&
Wyjście prawne z tego konfliktu znajdzie sąd. Ale powinno się znalezć i ludzkie wyjście,
które polega na tym, że matki zawsze mają rację, kochając synów, że pisarze mają rację,
kiedy mówią prawdę, i rację mają żywi żołnierze, kiedy bronią poległych kolegów.
To w istocie zdarzyło się podczas tego cywilnego procesu.
Na sali sądowej zabrakło reżyserów i dyrygentów, polityków i marszałków, którzy tę
wojnę wywołali. Są tu tylko strony, które ucierpiały: miłość, która nie przyjmuje gorzkiej
prawdy o wojnie, prawda, którą trzeba wypowiedzieć, nie zważając na żadną miłość; i
wreszcie honor, który nie przyjmuje ani miłości, ani prawdy, bo trzeba pamiętać jedno:
%7łycie mogę oddać ojczyznie, ale honoru nikomu (kodeks oficera rosyjskiego).
Serce boskie pomieści wszystko: i miłość, i prawdę, i honor, ale my nie jesteśmy bogami i
ten proces cywilny dobry jest wyłącznie dlatego, że może ludziom przywrócić pełnię życia.
Swietłanie Aleksijewicz zarzucam nie to, że wypaczyła prawdę, ale to, że w książce
praktycznie nie ma miłości do młodych, rzuconych na ofiarę przez głupców, którzy
wywołali wojnę afgańską. Dla mnie samego jest zdumiewające, jak afgańcy , którzy
patrzyli śmierci w oczy, teraz boją się własnej prawdy o tamtej wojnie. Powinien przecież
znalezć się przynajmniej jeden afganiec , który powie, że dawno już nie jesteśmy szarą
jednorodną masą. Słowa Tarasa Kiecmura o tym, że on sam nie potępia wojny, nie są
naszymi słowami, nie mówi tego za nas wszystkich&
Nie potępiam Swietłany za to, że jej książka pomogła mieszczuchowi poznać czarną
stronę Afganistanu. Nie potępiam jej nawet za to, że po przeczytaniu tej książki ludzie
traktują nas o wiele gorzej. Powinniśmy przemyśleć swoją rolę w wojnie że byliśmy
narzędziami mordu, ale jeśli mamy za co pokutować, to pokuta powinna dotyczyć każdego.
Proces taki prawdopodobnie będzie długi i męczący. Ale w mojej duszy już się dokonał&
Pawieł Szetko,
były afganiec
Ze stenogramu końcowego posiedzenia sądu 8 grudnia 1993 roku
Sędzia: I. N. %7łdanowicz, ławnicy ludowi: T. W. Borisiewicz, T. S. Soroko, powodowie: I.
S. Gałowniewa, T. M. Kiecmur, pozwana: S. A. Aleksijewicz.
Z przemówienia S. Aleksijewicz, autorki Cynkowych chłopców (z tego, co powiedziałam,
i tego, czego nie pozwolono mi powiedzieć) Do końca nie wierzyłam, że do tego procesu
dojdzie, tak jak nie wierzyłam do ostatniej chwili, że pod Białym Domem zacznie się
strzelanina& %7łe będziemy zdolni do tego, by do siebie strzelać&
Fizycznie wręcz nie jestem w stanie patrzeć na rozwścieczone twarze. Nie przyszłabym
więc do tego sądu, gdyby nie siedziały tu matki, chociaż wiem, że to nie one się ze mną
procesują; proces wytoczył mi dawny reżim. Zwiadomość to nie legitymacja partyjna, nie
można jej oddać do archiwum. Zmieniły się nasze ulice, szyldy na sklepach i tytuły gazet,
ale my jesteśmy ci sami. Z obozu socjalistycznego. Z dawnym obozowym myśleniem&
Ale ja przyszłam rozmawiać z matkami. Poprosić je o wybaczenie za to, że prawdy nie
dało się wydobyć bez bólu. Mam ciągle to samo pytanie, które znajduje się w mojej
książce: kim jesteśmy? Dlaczego z nami można robić wszystko, co się chce? Zwrócić
matce cynkową trumnę, a potem namówić ją, by pozwała pisarza, który napisał, że swego
syna nie mogła nawet ucałować po raz ostatni i obmywała trumnę trawą, głaskała ją& Kim
jesteśmy?
Wpojono nam od dziecka, przekazano w genach miłość do człowieka z karabinem.
Wyrośliśmy jakby na wojnie nawet ci, którzy urodzili się kilkadziesiąt lat po niej. I nasz
wzrok jest tak uformowany, że do dzisiaj, nawet po zbrodniach rewolucyjnych
czerezwyczajek, stalinowskich łagrów i oddziałów zaporowych, po niedawnym Wilnie,
Baku, Tbilisi, po Kabulu i Kandaharze, człowieka z karabinem wyobrażamy sobie jako
żołnierza z 1945 roku, żołnierza Zwycięstwa. Tak wiele napisano książek o wojnie, ludzki
umysł i ręce przygotowały tak wiele broni, że myśl o morderstwie stała się normalna.
Najlepsze umysły z dziecięcym uporem zastanawiają się nad tym, czy człowiek ma prawo
zabijać zwierzęta, a my, niewiele żywiąc wątpliwości albo naprędce tworząc polityczny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]