- Strona pocz±tkowa
- Mrówczyński Bolesław Dutur z rajskiego ogrodu
- Bolesław Mrówczyński Leśna Drużyna
- 01 Kiedy nadcić…ga ciemnośÂ›ć‡
- Cykl Pan Samochodzik (55) Relikwia Krzyśźowca Sebastian Miernicki
- Simmons Deborah Ksić…śźć™ zśÂ‚odziei
- Konta wynikowe
- Maly Slownik Tematyczny Jezyka Niemieckiego Balder 1.0
- Dav
- harper li ubit peresmeshnika
- She Blows The Man Down
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tematy.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A Karliczek za nią, jak za jaką panią..." rozśpiewali się naraz wszyscy, nawet
najstarsi. Karol przybił mocniej, Czerski roztargał gwałtownie struny, roztętniło się dokoła jak w
tańcu. I wydało się przez chwilę, że zgromadzonych tu ludzi opanował jakiś niezwykły szał, lecz
w tym szale było tyle radości, serdecznego uczucia, wdzięku i piękna, że zamiast razić
czarowało bezpośredniością, oszałamiało swobodą, zniewalało jednością głosów, porywało
tężyzną, ciału i duszy narzucało ten sam bliski i swojski, niezapomniany rytm.
Gdy ucichło wreszcie, w miejscu, gdzie siedział Kurt, rozległ się cichy śmiech.
Radzę ci, pozostań z nami jakiś rozbawiony głos przemawiał w języku niemieckim.
Nie wytrzymałeś. Klaskałeś jak my, bo i ciebie porwała ta skoczna piosenka. Na pewno
czułbyś się u nas dobrze.
Kurt zerwał się, jakby zamierzał uciekać. Opanował się jednak, postał chwilę i usiadł.
--- Głupstwa gadacie! warknął nie panując już nad swymi nerwami. Ja jestem
człowiekiem interesu. Gdzie mi może się powodzić lepiej niż w Niemczech? Tam są kapitały,
tam rzetelna robota, tam przyszłość! A tu, w tej...
--- A wiesz, gdzie jest Gogolin? przerwano mu. Słyszałeś o tej miejscowości?
Nie.
Tuż za Opolem. Dawniej była to wioska; ludzie, jak u nas, żyli z rolnictwa. Czasy się
zmieniły i tam się zmieniło, a piosenka została. I stała się dzisiaj głośna. Nie tylko na
Opolszczyznie. W całej Polsce. I za granicą.
--- Co z tego? Piosenka nie da pieniędzy! Chyba orkiestrze i śpiewakowi.
--- Mylisz się. Razniej się przy niej pracuje, bo swojska. A dzięki temu można wykonać
więcej...
--- Niż w Niemczech? Phi, też pomysł! Przyrównywać ten wasz Gogolin do naszej
organizacji...
--- Milczałbyś lepiej rozległ się gniewny kobiecy głos, także w języku niemieckim.
%7łe ty czujesz się Niemcem, to twoja sprawa. Ale nie plułbyś przynajmniej w gniazdo, w którym
urodziła się twoja matka, bo go zupełnie nie znasz. Rozumu ci jeszcze brak. Gdybyś go miał, nie
twierdziłbyś, że jedynie twój naród jest ze wszystkich najlepszy!
--- A może więcej zarabiacie niż my? w głosie Kurta zabrzmiał ton zaczepny i
arogancki. Komu się dzisiaj lepiej powodzi niż Niemcom?
--- A ty ciągle swoje słowa kobiety przybrały na surowości. Pieniądze i tylko
pieniądze. Otóż wiedz, że na pieniądzach nie kończy się świat! I bacz pilnie, aby tam, u was, nie
obrócono tego nadmiaru pieniędzy na nową wojnę. Bo po niej mogłoby wam ich na zawsze
zabraknąć!
Kurt coś zaczął mówić gwałtownie, ale nikt nie usłyszał. Zagłuszyła go nowa melodia.
Nie była teraz ani skoczna, ani tęskna, ani smutna, ani zabawna. Tchnęła z niej za to moc
niezwyczajna i wielka powaga. Nie trwała zresztą długo, stanowiła jakby przygrywkę. Bo oto
zaraz po niej odezwał się hymn, który krzepił niegdyś na tych ziemiach serca polskie, a i w tej
chwili przyśpieszył ich bicie, okrył twarze zadumą, rozjaśnił oczy. Gdy umilkł, przez długi
jeszcze czas panowała dokoła kompletna cisza.
Leśna Drużyna poruszyła się wreszcie, szykując się do odejścia. Na ten widok i ludzie
zaczęli powoli powstawać. Kurt zerwał się nagle z miejsca, przepchnął się między innymi i stanął
naprzeciw Karola. W skąpym świetle księżyca wydawał się niezwykle blady, a kiedy otworzył
usta, padły słowa świadczące o głębokim wzburzeniu:
--- Dlaczego udajesz, że nie rozumiesz nic po niemiecku? Przerywaliście rozmowę w
najważniejszych momentach! Przeszkadzaliście mi ciągle!
Karol odwrócił się obojętnie i spojrzał na otaczających ich mieszkańców wsi. --- Co on
mówi? --- zapytał. Przetłumaczono natychmiast.
--- Proszę mu w takim razie przypomnieć --- Karol akcentował rozważnie słowa --- że jest
gościem na polskiej ziemi. Takim tonem przemawiano do nas za czasów Hitlera. Teraz nie
życzymy go sobie. Tym bardziej, że panu Kurtowi okazujemy do tej pory bardzo dużo
grzeczności.
Tłumaczenie wypadło nad podziw dokładnie. Kurt poczerwieniał i zacisnął pięści, jak
gdyby zamierzał rzucić się na Karola, lecz gospodarz, u którego przebywał przedtem, ujął go
mocno za ramiÄ™.
Czas na nas --- mruknął zakłopotany. Chodz spać!
Kurt poruszył nerwowo ustami, przeżuł jakieś przekleństwo, oczy mu rozbłysły złowrogo.
Zakręcił się wreszcie, a potem ruszył szybkim krokiem do furtki. Rozstępowano się przed nim w
milczeniu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]