- Strona pocz±tkowa
- Miller Henry Zwrotnik Raka 01 Zwrotnik Raka
- Graham Heather Za wszelką cenę 01 Za wszelką cenę
- Beverley Jo Malżeństwo z rozsądku 01 Malżeństwo z rozsądku
- LE Modesitt Recluce 01 The Magic of Recluce (v1.5)
- James M. Ward The Pool 01 Pool of Radiance
- Laurie Marks Elemental Logic 01 Fire Logic
- Anna Brzezińska Wilżyńska dolina 01 Opowieści z Wilżyńskiej Doliny
- Morris Quincy Supernatural Investigation 01 Gustainis Justin Black Magic Woman
- Ian Rankin [Jack Harvey 01] Witch Hunt (v4.0) (pdf)
- ccie_rs_quick_review_kit_ver2_vol1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- b1a4banapl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oprawionych w skórę ze złoceniami. Pergaminowych zwojów z pieczęciami. Gałek
od łóżka i miotły.
Wszystkiego, tylko nie zniszczonych... książek, które trzymała w rękach.
- Wyglądają jak zwyczajne stare książki. - Otworzyła pierwszą z brzegu, wzbijając
chmurę kurzu, i kichnęła. - Zakurzone stare książki.
- Nie mów mi, że jesteś filistrem.
- Czym?
Parsknął cichym śmiechem.
- Nieważne, kochanie.
Abby potarła nos i posłała Dantemu zdziwione spojrzenie. Znowu ona była brudna
i pokryta kurzem, a on stał nieskazitelny, bez jednego włosa w nieładzie.
Niech go diabli.
- Czy to nas doprowadzi do wiedzm? - spytała.
- Widzisz coÅ› na kartkach?
- Chodzi ci o jakiÅ› rodzaj szyfru?
- Numery telefonów, nazwiska albo mapy?
Zajęła się wertowaniem kartek, żeby ukryć rumieniec. Nikt nigdy nie zarzucił jej,
że jest geniuszem, ale nie była też zupełną idiotką.
- Nie, żadnych nazwisk ani map - mruknęła. - Tylko trochę naprawdę kiepskich
wierszy. Wielkie nieba, posłuchaj tego...
- Abby - przerwał jej gwałtownie Dante. - Nie sądzę...
Kręgu Kielicha świętego,
Skieruj swą moc na złego.
Powietrza i ziemi żywioły
Połącz z ogniem i wodą.
Wysłuchaj naszego błagania...
Abby nie była pewna, w którym momencie tekst na kartce zaczął płonąć jak ogień.
Ani kiedy wypowiadane przez nią słowa dziwnego zaklęcia zaczęły się odbijać
123
echem od ścian. Wiedziała tylko, że nagle poczuła ogarniającą ją potężną siłę i cały
świat wokół niej zniknął.
Nie potrafiła powstrzymać tych słów. Nawet wtedy, gdy gdzieś głęboko w jej
wnętrzu zaczął pulsować silny, ostry ból. To było jak spadanie z urwiska. Nie
możesz się zatrzymać, dopóki nie uderzysz o dno.
Nawet jeśli dno miało oznaczać gwałtowną, krwawą śmierć.
I wypowiedziałaby zaklęcie do końca, gdyby nagle nie została zaatakowana od
tyłu. Kompletnie zaskoczona, poczuła obejmujące ją silne ramiona. Zdążyła tylko
krzyknąć, nim padła na wypolerowaną podłogę. Jej głowa z głuchym łomotem
uderzyła o deski.
- Do diabła - zamrugała, usiłując się pozbyć gwiazd migoczących jej przed oczami i
podniosła się na kolana. - Dante, mogłeś po prostu klepnąć mnie w ramię...
Słowa zamarły jej w gardle, kiedy zauważyła, że to nie Dante był odpowiedzialny
za jej upadek. Zamiast niego zobaczyła dziwną, nieznajomą kobietę przykucniętą
naprzeciwko niej.
O tak, zdecydowanie dziwną, uznała.
Przez mgłę wciąż spowijającą jej umysł Abby przyglądała się ciemnej, smukłej
postaci. Wyglądała na człowieka. Mimo egzotycznej urody, długich
kruczoczarnych włosów i doskonałych rysów twarzy miała w sobie niesamowitą
witalność, bardziej kojarzącą się ze śmiertelną niż z nieśmiertelną istotą.
A jej wyraznie zarysowane mięśnie przywodziły na myśl raczej atletkę niż
wampira.
Jednak w lekko skośnych złotych oczach tliła się hamowana grozba. W
umięśnionym ciele wyczuwało się jakieś napięcie. Ta kobieta była...
Zmiertelnie niebezpieczna.
Abby ukradkiem zerknęła w bok i serce w niej zamarło, gdy zauważyła Dantego.
Leżał na podłodze z zamkniętymi oczami.
Cholera.
Nie wiedziała, co to stworzenie mu zrobiło, ale jeśli było na tyle silne, żeby powalić
wampira, to jaką szansę w starciu z nim ma śmiertelniczka?
Najmniejszej.
Miała nadzieję, że uratuje Dantego, jeśli odwróci uwagę nieznajomej od wampira, a
potem rzuci się do ucieczki, odciągając ją od niego. Niezbyt wesoła perspektywa.
Ignorując instynkt, który podpowiadał jej, żeby podbiegła do Dantego, Abby
skupiła uwagę na kucającej przed nią kobiecie. Dobrze, że tamta nie dokończyła
tego, co przed chwilą zaczęła.
Starała się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Odetchnęła głęboko.
- Kim jesteś? - spytała.
Złote oczy zwęziły się w szparki.
- Musisz przestać.
- Co przestać?
- Wypowiadać zaklęcie. Jest niebezpieczne.
Abby oblizała wyschnięte wargi i z ulgą stwierdziła, że ostry ból, który ją
124
przeszywał, zaczął mijać.
- Dla kogo?
- Na przykład dla twojego samca.
Samca? Abby dopiero po chwili domyśliła się, że chodzi o Dantego. Oczy
rozszerzyły się jej z przerażenia, gdy spojrzała na wciąż nieprzytomnego wampira.
- Ja to zrobiłam?
- Zaklęcie... - Nagle kobieta odrzuciła głowę i zawarczała z głębi gardła. Abby
zdrętwiała, widząc, jak unosi rękę i wbija paznokcie w szyję, zupełnie jakby
walczyła z niewidzialnym wrogiem.
Rzuciła się do przodu, wyciągając rękę.
- JesteÅ› ranna?
W odpowiedzi kobieta zasyczała. Naprawdę zasyczała. Jak kot.
- Nie dotykaj mnie.
Abby roztropnie opuściła rękę, ale nie odrywała wzroku od śladów paznokci na
szyi nieznajomej.
- Ty krwawisz.
- %7łądają, żebym wróciła. Nie mogę...
Znowu zawarczała, po czym błyskawicznym ruchem zerwała się na równe nogi i
pobiegła w głąb korytarza. Zniknęła w ciemnościach, nim Abby zdążyła ją zawołać.
Cóż, to było przerażające.
Przez chwilę była jak sparaliżowana. Widziała dostatecznie dużo horrorów, żeby
wiedzieć, że fakt, iż stworzenie opuściło pokój, nie znaczy, że nie czai się gdzieś w
mroku.
Ale skoro nic nie rzuciło się na nią z rzeznickim nożem ani nie zionęło ogniem
przez drzwi, Abby niezdarnie podczołgała się do przerażająco nieruchomego ciała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]