- Strona pocz±tkowa
- Mrówczyński Bolesław Dutur z rajskiego ogrodu
- Mrówczyński Bolesław Leśna Drużyna
- Lawhead, Stephen Pendragon Cycle 04 Pendragon
- SF 4500 4500C
- Bennett Jules SśÂ‚odka zemsta
- McKinney Meagan Lodowa panna
- Darcy Maguire Spragnieni uczuć‡
- GRD0907.Lovelace_Merline_Swieta_w_Salzburgu
- Jeffrey Lord Blade 15 The Towers of Melnon
- Harlan Ellison Troublemakers
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tematy.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miejscowa pomieszała się z harcerzami i odprowadziła ich do obozu. Zły nastrój mijał. Było
ciepło, na niebie zamiast niedawnej szarości pojawiało się coraz więcej błękitu, słońce zsyłało na
ziemię coraz złocistsze blaski. Pojaśniały lasy, pola i domy, wszędzie zrobiło się jakoś weselej.
Na miejscu dawnego obozu często słyszało się teraz śmiech.
--- Odjedziecie i zapomnicie przekomarzała się z Czerskim jakaś dziewczyna.
Takie włóczęgi nigdzie nie lubią zagrzewać miejsca.
--- Bo obecnie jest lato. Co innego pod zimę. Zwierków wieś gospodarna, węgla jej nie
zabraknie. Kto wie, może przyjedziemy się ogrzać.
Zanosiło się na dłuższą pogawędkę, inni bowiem też zaczęli wtrącać swoje trzy grosze do
tej rozmowy, więc Michał musiał ją w końcu przerwać. Zarządził zbiórkę, na cześć miłych gości
zorganizował owację, a potem grupę za grupą odsyłał w las. Na miejscu pozostali tylko Stefan i
Waldek, którzy mieli mu pomóc w przetransportowaniu obozu.
Goście zaczęli się żegnać.
Do zobaczenia na weselu! wykrzyknął jakiś młodzian. Dopilnujcie tylko, aby
wasz drużynowy nie zniknął jak dziś.
Michał wytłumaczył wprawdzie jego nieobecność zaraz na początku biesiady, lecz mimo
to wspominano go często. Michała lubiano powszechnie; Karola tu szanowano za jego rozwagę i
opanowanie, co na Opolszczyznie cenione jest bardzo wysoko.
Odszedł ostatni gość, Waldek i Stefan zaczęli załadowywać rowery. Michał westchnął
przesadnie.
--- Skaranie Boskie z takim komendantem obozu! mruknÄ…Å‚. Nie tylko sam znika,
lecz porywa nam jeszcze rower. A ty męcz się, człowieku!
--- Widocznie nadleśniczy zaprosił go do siebie na obiad wtrącił Stefan niewinnie.
Czuję, że nie sprawdziły się twe przepowiednie. Szykuj się do egzaminu na jutro!
--- Phi, egzamin! Nie o niego mi idzie, lecz o Karola. A nuż coś tam się stało?... Z tym
nadleśniczym nigdy nic nie wiadomo.
Zasępił się, jak gdyby rzeczywiście obawiał się jakiegoś nieszczęścia. Prawdę mówiąc,
mniej mu szło o Karola niż o los jego podania. Przyjęto, czy nie przyjęto? próbował
odgadnąć. Dlaczego on ciągle nie wraca? Czyżby pojechał wprost do Opola? Może istotnie w
nadleśnictwie nie chciano z nim wcale rozmawiać?..."
Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym większe ogarniało go rozdrażnienie. Dopiero teraz
zaczął dostrzegać, że sprawa nie była prosta, jego skory do żartu umysł odkrył w niej nawet
pewne cechy śmieszności. I zląkł się naraz, że tym wystąpieniem może okryć niesławą całą
drużynę. Całe szczęście odetchnął, że Karol nie chciał zabrać mojego pisma... To drugie
było poważne w treści. Nie, wyśmiać nie mogą! uspokoił się znacznie. Co najwyżej
odmówią. Karol jest zresztą zbyt ostrożny, nie palnie głupstwa. Zresztą i ten nadleśniczy nie
wydaje mi się taki ostatni... Jeśli nawet nic z tego nie wyjdzie, rozgłosu chyba nie zrobi. Czegoś
mu brak, to niewątpliwe, lecz z rozumem na bakier nie jest. Nie czytałby przecież powieści..."
Pomachał wesoło ręką, Stefan i Waldek bowiem odjeżdżali z pierwszym transportem.
Popatrzył za nimi, dopóki nie zniknęli w lesie, potem rozłożył koc i wyciągnął się na nim
wygodnie. Nie miał nic do roboty. Utkwił wzrok w domu, w którym jedli niedawno obiad.
Przypomniała mu się Zosia. Siedzi tam pewnie jeszcze i chlipie przyszło mu na myśl. -
Biedne dziewczynisko, jak słusznie powiedziała ta starsza kobieta... Dotychczas widziała tylko
dobre strony podróży, Kurt podsycał nieustannie marzenia; dziś spostrzegła, że z tej podróży nie
ma powrotu, że nas porzuca na zawsze. Dziecko przemieniło się w myślącą dziewczynę. Ale
dlaczego stało się to tak nagle, właśnie przy tym obiedzie?... Ech, chyba nie tak znów nagle
myśli zaczęły się plątać.. Pewnie Karol też maczał w tym pałce. Był przecież u Urbanków,
niewątpliwie z nią także rozmawiał. A on, gdy chce, umie przekonać... Zresztą i inni mogli dodać
to i owo, gromadziło się wszystko. Trzeba było tylko lontu, aby wybuchło..."
Zaplątał się ostatecznie. Coś wyczuwał, uzasadnienie jednak nie było łatwe. Rozgniewał
się sam na siebie, doszedł bowiem do wniosku, że jego główka" nie pracuje normalnie, i pewnie
byłby zaczął rozważania od nowa, lecz właśnie co innego zajęło jego uwagę. Przy domu, który
obserwował, uchyliła się furtka i ukazała się Zosia. Odwróciła się na chwilę, jakby się tam z kimś
jeszcze żegnała, a potem, skierowała się wprost do obozu. Oczywiście musi tu przyjść
uradował się w duchu. Rower jest tu. Bez niego do Wilkowa nie wróci..."
Powitał ją wesoło, jak gdyby nic się nie stało, nie podtrzymała jednak rozmowy. Oczy
miała podkrążone, ślady łez znać było jeszcze na twarzy. Podeszła do roweru i przez chwilę
spoglądała na niego w milczeniu.
Część pakunków zabrano już do Rudawki? odezwała się wreszcie.
Michał wyczuł intuicyjnie, że nie należy więcej próbować żartów. Za dużo było w niej
smutku.
Tak odparł rzeczowo. Pojechał tam Waldek i Stefan.
Dawno?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]