- Strona pocz±tkowa
- Lien_Merete_ _Zapomniany_ogród_03_ _Hotel_pod_Białą Różą
- Białołęcka Ewa 03 Piołun i miód
- Miej sśÂ‚ośÂ„ce w sercu
- Langan Ruth Korsarska rapsodia
- 02 Joanna Maitland NiezwykśÂ‚a pokojówka
- H Crosthwaite Sacred Practices, Mythology And Electricity Pdf
- DeFee, Ann Bei dir kann ich nicht Nein sagen
- 1030. DUO Wilde Lori Rajska wyspa
- 0415334403.Routledge.Philosophy.of.Law.An.Introduction.Aug.2005
- Lois McMaster Bujold 03 Barrayar
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninue.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ucichło. Szczęka pulsowała niemiłosiernie. Po jej głowie krążyły nieskładne myśli. Jedna ciągle
powracała: że jej pierwotny plan okazał się idiotycznie optymistyczny. W środku nocy, przy
drzwiach, pojawił się puikaktuq. Poczuła ból w prawym oku i dzwonienie w uszach. To mogła
być szczęka, ale Edie wiedziała, że jest inaczej. Wstrzymała oddech i czekała, aż przodkowie
zaczną do niej mówić, ale nic się nie stało. Puikaktuq rozpłynął się w powietrzu i została sama.
Ogarnęło ją poczucie beznadziei. Bała się, że umrze, a wraz z nią zginie cała jej wiedza: nikt
nigdy nie dowie się, że Joe Inukpuk wcale nie odebrał sobie życia, tylko został zamordowany.
Nagle strach zamienił się w gniew, a to przywróciło jej odwagę. Namacała węzeł na
nadgarstkach i sprawdziła go trzy razy, zanim się uśmiechnęła. Lina była konopna, a konopie
miały w sobie pewną elastyczność, można było z nimi pracować. Do tego jeszcze blondyn
wybrał inny rodzaj węzła. Jeżeli tylko uda jej się nieco poluzować napięcie, spokojnie rozwiąże
supeł. Spróbowała na próbę ścisnąć nadgarstki do środka, po czym powoli odsunęła od siebie.
Sznur wpijał się głęboko w ciało. Mijały sekundy. Edie planowała już następny etap ucieczki.
Aby dostać się z powrotem do pontonu, musiała przyjść tą samą drogą, którą przybyła, a to
oznaczało, że będzie ją widać. Poza tym silnik był zepsuty. Mężczyzni nie zabrali jej wioseł, ale
na pewno nie uda jej się uciec, jeżeli puszczą się za nią w pościg w motorówce. Gdyby chciała
skorzystać z większej łodzi, musiałaby mieć do niej kluczyki, chyba że uda jej się inaczej ją
uruchomić. Nie było to niemożliwe, ale jak dotąd miała do czynienia z dużo mniejszymi
silnikami w skifach i pontonach.
Złożyła dłonie jak do modlitwy i znów zaczęła rozciągać linę, aż w końcu poczuła, że węzeł
się rozluznia. Wkrótce miała wolne ręce i zabrała się za rozwiązywanie stóp. Krew boleśnie
pulsowała jej w żyłach.
Wiatr wiał ze wschodu, bezlitośnie, z hukiem smagając tundrę. Chmury zasłaniały nieco
księżyc, ale Kigla-tuk była pewna, że pamięta drogę do łodzi. Aparat ze statywem stał w
drzwiach do domku obok, ale było zbyt ciemno, by zajrzeć do środka. Edie przez chwilę
zastanawiała się, czy nie ukraść pistoletu i nie zabić mężczyzn, ale obawiała się, że hałas mógłby
ich obudzić.
Wyjęła kartę pamięci z aparatu i wsunęła ją do kieszeni, po czym wyszła na ścieżkę. Gdy
dotarła na plażę, chmury rozstąpiły się na chwilę i światło księżyca rozpełzło się po wodzie
miękkim srebrem. Wdrapała się do pontonu i zaczęła odpychać się od brzegu.
Wkrótce wiosłowała wraz z silnym, pomocnym nurtem, prosto do zacumowanej nieopodal
motorówki. Wrzuciła wiosła, plecak, kanistry z wodą i puszki kupionego w Siorapaluk pemikanu
na pokład i wdrapała się na łódz.
Przewodniczka nie spotkała się wcześniej z takim modelem silnika, Johnson 150hp. Duży,
silny mężczyzna być może mógłby go uruchomić jednym pociągnięciem uchwytu, ale ona mogła
tylko zdjąć pokrywę i modlić się, żeby kable były ponumerowane. Najpierw jednak potrzebowała
śrubokrętu.
Rozejrzała się po pokładzie i przypomniała sobie o nożu, który zabrała z magazynu Moliera.
Otworzyła plecak i znalazła go w jednej z kieszeni. Szczęka pulsowała i piekła. Edie przejrzała
resztę rzeczy, żeby znalezć coś, z czego mogłaby zrobić bandaż.
Nagle przypomniała sobie o portfelu. Na pewno miała go ze sobą, ale w plecaku go nie było.
Rosjanie na pewno nie grzebali w jej rzeczach, więc gdzie był portfel? Powoli zaczynała sobie
przypominać. No tak - przecież wyjęła go z torby, żeby zapłacić za jedzenie w Sio-rapaluk, a
potem wrzuciła go do kieszeni parki. Musiał wypaść gdzieś w obozowisku. Miała tam wszystkie
swoje pieniądze, ale to nie ich teraz potrzebowała. W bocznej kieszeni znajdowało się zdjęcie
Joego, a poza tym... W innej przegródce miała kartę przewodnika, na której widniały jej imię,
nazwisko i adres.
Za niecałą godzinę słońce, które zaszło zaledwie pół godziny temu, znowu wstanie, a
Rosjanie obudzą się i zobaczą, że uciekła. Jeżeli znajdą jej portfel, natychmiast powiążą ją z
Autisaq. A wtedy już się nie wywinie.
Podbiegła do silnika i pociągnęła za uchwyt, ale nie miała wystarczająco dużo siły, żeby go
uruchomić. Jeszcze raz rozejrzała się po pokładzie i dostrzegła wiszący na niewielkim haczyku
klucz. Wsunęła go do stacyjki. Pasował idealnie. Najwyrazniej właściciel łodzi lubił mieć pod
ręką zapasowe kluczyki.
Wciągnęła kotwicę na pokład, sprawdziła, czy ponton jest dobrze przywiązany i podeszła do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]