- Strona pocz±tkowa
- dziekonski jozef bohdan sedziwoj
- Jack Mann Her Ways Are Death
- Marx, Karl Critique of Hegel's Philosophy of Right
- Cartland_Barbara_ _Powrót_syna_marnotrawnego
- A.J.Quinnell Reporter
- Jaruzelski Wojciech Pod prć…d. Refleksje porocznicowe
- Jerzy Stefan StawiśÂ„ski PuśÂ‚kownik Kwiatkowski albo dziura w suficie
- Aubrey Ross [Alpha Colony 04] Uninhibited Fire (pdf)
- BśÂ‚ć™kitny zamek Montgomery Lucy Maud
- 214. Campbell Bethany Swiateczny gosc
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninue.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zamarzania. I jeśli ten żołnierz wrzuci to ziarenko do najbliższej kałuży...
- To kałuża zamarznie? - zgadłem.
- A całe błoto wokół tej kałuży?
- Też zamarznie?
- A wszystkie kałuże w tym zamarzniętym błocie?
- ZamarznÄ…?
- A jeziorka i strumienie płynące przez to zamarznięte bagno?
- ZamarznÄ…?
- Oczywiście! - krzyknął. - I piechota morska Stanów Zjednoczonych podniesie się z
bagna i ruszy do ataku.
22. PRZEDSTAWICIEL PRASY BRUKOWEJ
- Czy coś takiego istnieje? - spytałem.
- Nie, nie, nie - odpowiedział doktor Breed, znowu tracąc cierpliwość. - Opowiedziałem
tę historię tylko dlatego, żeby dać panu pewne pojęcie o tym, jak świeżo i niekonwencjonalnie
potrafił Feliks podchodzić do starych problemów. Powtórzyłem panu tylko to, co on powiedział
generałowi piechoty morskiej, który zamęczał go tym błotem.
Feliks jadał w naszym bufecie przy oddzielnym stoliku. Istniało niepisane prawo, że nikt
nie może siadać obok niego, żeby nie naruszać toku jego myśli. Jednak ten generał wdarł się do
środka, przystawił sobie krzesło i zaczął mu opowiadać o błocie. To, co pan usłyszał, to była
odpowiedz, jaką Feliks dał mu na poczekaniu.
- Ale... ale taka rzecz nie istnieje?
- Mówiłem już panu, że nie! - krzyknął doktor Breed, wyprowadzony z równowagi. -
Feliks wkrótce potem zmarł. I gdyby słuchał pan tego, co próbowałem panu powiedzieć o
ludziach zajmujących się czystą nauką, to nie zadawałby mi pan takich pytań! Ludzie czystej
nauki pracujÄ… nad tym, co ich interesuje, a nie nad tym, co interesuje innych.
- Myślę wciąż o tym błocie...
- Może pan przestać o nim myśleć! Powiedziałem na temat błota wszystko, co miałem do
powiedzenia.
- Kiedy strumienie, płynące przez to bagno, zamienią się w lód-9, to co stanie się z
rzekami i jeziorami, do których one wpadają?
- Zamarzną. Ale taka rzecz jak lód-9 nie istnieje.
- A co z oceanami, do których wpadają te zamarznięte rzeki?
- Zamarzną, oczywiście - uciął. - Założę się, że pobiegnie pan sprzedać gazetom
sensacyjny materiał na temat lodu-9. Jeszcze raz mówię panu, że on nie istnieje!
- A zródła, które zasilają te zamarznięte rzeki i jeziora, i wszystkie podziemne wody
zasalające te zródła?
- Też zamarzną, do cholery! - wrzasnął. - Gdybym wiedział, że reprezentuje pan prasę
brukową - dodał wyniosłym tonem, wstając - to nie traciłbym czasu na rozmowy z panem!
- A deszcz?
- Deszcz, po zetknięciu z ziemią, zamieniałby się w twarde, małe grudki lodu-9, i
oznaczałoby to koniec świata! I na tym skończymy również naszą rozmowę! Do widzenia panu!
23. AABDZIA PIEZC
Doktor Breed mylił się: taka rzecz jak lód-9 istniała.
I lód-9 znajdował się na Ziemi.
Był to ostatni prezent, jakim Feliks Hoenikker obdarzył ludzkość przed odejściem na
zasłużony odpoczynek.
Zrobił to tak, że nikt nie wiedział, nad czym pracował, i nie pozostawił żadnych notatek.
To prawda, że odkrycie wymagało skomplikowanej aparatury, ale Laboratorium
Badawcze było w taką aparaturę wyposażone. Doktor Hoenikker musiał tylko poszperać po
sąsiednich pracowniach pożyczając to i owo, zyskując opinię uciążliwego, choć sympatycznego
sąsiada, dopóki nie wykonał swojej - jak to się mówi - łabędziej pieśni.
Uzyskał bryłkę lodu-9. Był błękitnobiały i topił się w temperaturze stu czternastu
przecinek czterech stopni Fahrenheita.
Feliks Hoenikker włożył bryłkę do buteleczki, buteleczkę schował do kieszeni, po czym
wyjechał wraz z trójką dzieci do swego domku na przylądku Cod, aby tam spędzić święta
Bożego Narodzenia.
Angela miała wtedy trzydzieści cztery lata, Frank dwadzieścia cztery, a mały Newt
osiemnaście.
Doktor Hoenikker umarł w Wigilię, zdradzając jedynie swoim dzieciom tajemnicę lodu-9.
Dzieci podzieliły bryłkę lodu-9 pomiędzy siebie.
24. CO TO JEST WAMPETER
Muszę tu wyjaśnić, co bokononiści rozumieją pod pojęciem wampetera.
Wampeter jest osią karassu. Nie ma karassu bez wampetera, tak jak nie ma koła bez osi,
powiada Bokonon.
Wampeterem może być wszystko: drzewo, kamień, zwierzę, idea, książka, melodia,
święty Graal. Cokolwiek jest wampeterem, członkowie karassu krążą wokół niego w
majestatycznym chaosie mgławicy spiralnej. Orbity członków karassu wokół tego wspólnego
środka są oczywiście orbitami duchowymi. Krążą po nich dusze, a nie ciała. Jak w piosence
Bokonona:
W kółko, w kółko, nieustannie w kółko się kręcimy,
Nasze stopy są z ołowiu, nasze skrzydła z cyny...
Wampetery przychodzÄ… i odchodzÄ…, powiada Bokonon.
Każdy karass ma zawsze dwa wampetery - jeden, którego znaczenie wzrasta, i drugi,
którego znaczenie maleje.
Jestem prawie pewien, że w czasie, kiedy rozmawiałem w Ilium z doktorem Breedem,
wampeterem, który zaczynał dominować w moim karassie, była krystaliczna forma wody,
błękitnobiały klejnot, ziarno zagłady zwane lodem-9.
Podczas gdy rozmawiałem w Ilium z doktorem Breedem, Angela, Frank i Newton
Hoeinikkerowie posiadali drobiny lodu-9, odpryski oryginalnej bryłki, uzyskanej przez ich ojca,
gałązki, można powiedzieć, wyrosłe z macierzystego pnia.
Jestem przekonany, że losy tych trzech bryłek stały się sprężyną wszelkiego dalszego
działania mojego karassu.
25. CO BYAO NAJWA%7Å‚NIEJSZE DLA DOKTORA HOENIKKERA
Tyle jak na razie o wampeterze mojego karassu.
Po niefortunnym wywiadzie z doktorem Breedem w Laboratorium Badawczym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]