- Strona pocz±tkowa
- Kraszewski JÄ‚Å‚zef Ignacy Kunigas WL
- Kraszewski JÄ‚Å‚zef Ignacy Banita
- Guta lag
- Lisa J Smith Vampire Diaries 4 Dark Reunion (v1.0)
- Koch Herman Kolacja
- How to Live on 24 Hours a Day [Arnold Bennett]
- C Howard Robert Conan Kull
- CDHS
- Betty Grover Eisner, Ph.D. Remembrances of LSD Therapy Past (2002)
- Alfred Szklarski Tajemnicza Wyprawa Tomka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- b1a4banapl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawie nie tając. W nieustannej też o nią musiałem być obawie z powodu zbytniego narażania się na
niebezpieczeństwa. Ta niewiasta niegdyś przywykła do wygodnego i cichego życia, teraz w pracy, w
niedostatku i strachu pędziła godziny długie. Widok ten serce mi krwawił, lecz rady znalezć nie
mogłem nie słuchano mnie.
Nie było prawie dnia, żebyśmy o nowym jakim nie usłyszeli męczeństwie. Chrześcijanie czcząc
zmarłych, którzy dotrwali w wierze swej do ostatka, około ciał ich i krwi jak największe mieli
staranie, zbierano je jak najdroższe pamiątki. Nieraz zakrwawione z wieczora place gąbkami i
chustami nocą oczyszczono, tak że nazajutrz na nich śladu popełnionych morderstw nie było.
Ale musiano się ukrywać przed strażami, przekupywać je, nocą skradać się niepostrzeżonym, ażeby
tego pobożnego dopełnić obowiązku.
Sabina wraz z innymi niewiastami: Pomponią Grecyną, dwiema córkami Pudensa, Praksedą i
Pudencjaną wychodziły co noc prawie, niosąc z sobą naczynia na krew, wodę i gąbki, powracały z
zakrwawionymi chustami, kryjąc często w sukniach poucinane głowy, które nazajutrz wraz z ciałami
z poszanowaniem w kryptach składano. Niekiedy przynosiły tylko garść popiołów i trochę kości.
Kilku dyszących jeszcze, niedobitym strzałami, a za umarłych rzuconym na placu udało się im tak
ocalić życie.
Ja choć niezupełny chrześcijanin, bo się do neofitów liczyłem tylko, chętnie pomoc do
miłosiernych ofiarowałem uczynków; musieliśmy nieraz z trudnością wymijać straże, uciekać ścigani,
a trupy i rannych naszych ukrywać starannie, aby jednych od profanacji, drugich od pewnej obronić
śmierci. Nie, Gajuszu drogi, gdybym ci nawet potrafił odmalować to życie niepokoju, pracy,
niebezpieczeństwa, wśród którego nie było chwili na spoczynek i wytchnienie to byś nie uwierzył
słowom moim. Jednakże słabe niewiasty wytrwać w nim, nawyknąć doń umiały, tysiące ciał ich
rękami pogrzebanych zostało. Nieraz trafiało się, że wysłane straże chwytały nieszczęśliwe ofiary w
czasie ich pobożnego zajęcia, które za występek poczytywano, nazajutrz stawiono przed ołtarz
Jowisza, aby mu cześć oddawały, i wzbraniające się karano śmiercią w tym samym miejscu, w
którym pochwycone zostały& Trzeciego dnia u ich już ciał martwych nowi krzątali się bracia, nie
przestraszeni ich losem.
Lucjusz i ja chodziliśmy z Sabiną, Rutą i kilku innymi towarzyszami, aby od niebezpieczeństwa ją
zasłonić. Jego, jak i mnie, równe ogarnęło pragnienie poznania tej nauki, która czyniła cuda takie,
wlewała siłę i urągała śmierci. Wyprzedzał mnie nawet ów zniewieściały gach Nerona w
nawróceniu i podziwem dla mnie się stawał. Całkiem bowiem inaczej ja i on szliśmy ku światłu. On
z zapałem młodzieńczym, prawie z gorącością niewieścią, ja z przestrachem jakimś i nieśmiałością.
Po tak nieszczęśliwie odkrytym spisku Pizona, Lucjusz udając chorobę, zupełnie się od dworu
matkobójcy usunął. Tygellin choć może się czegoś domyślał, nie uznając go niebezpiecznym,
zaniechał śledzenia jego kroków. Wówczas Lucjusz swobodny, oddał się cały wyuczeniu się wiary
chrześcijańskiej. I gdy ja, badając każdy krok, posuwałem się z obawą i rozwagą, on z namiętnością
prawie biegł, jakby go tylko nowość ujmowała.
Zmienionego gacha nikt by teraz nie poznał, tak surowe przybrał oblicze, tak niepozorne szaty, tak
się zaniedbał i opuścił. Całe dnie spędzał po kryptach, na modlitwach i słuchaniu nauk, posługując
starszym, podejmując najcięższe prace. Zdumiewałem się, zazdrościłem mu. O ile dawniej nie
znosiłem go i brzydziłem się nim, teraz musiałem uwielbiać. Sabina, której to było dziełem unikała
go jednak, aby się przekonać, że nie ziemska namiętność, nie sama chęć zbliżenia się ku niej,
kierowały nim.
Tak przeszedł nam czas jakiś w trwogach i niepewności. Mnie, ocalony cudownie Celsus dawał
schronienie, gdyż w insuli nie pilno mi było zamieszkać, tu bliżej przynajmniej Bramy Ostyjskiej i
Sabiny, częstszą o niej miałem wiadomość. Widywałem ją nawet czasami, chociaż znajdowałem u
niej zawsze jednego z sędziwych chrześcijan, i nie rozmawialiśmy o niczym tylko o wierze, z którą w
ten sposób coraz się więcej oswajałem.
Płochym nie byłem i nie jestem, Gaj uszu miły, ani tak jak Lucjusz wrażliwym i namiętnym, ani mej
wyobrazni zbytniego nad sobą dopuszczam panowania; raczej sceptykiem i zbyt ostrożnym uczyniło
mnie życie. Zimnym rozumem więcej niż sercem badałem naukę, jako poganin jeszcze chciałem ją
poznać, nim bym się jej oddał cały. Uwierzysz gdy ci powiem, że ją o całe niebo znalazłem wyższą
nad to, co u nas filozofia i religia razem w sobie mieszczą. Jak z wszelakiej nauki, tak i z tej umysły
wykrętne, chęć panowania nad drugimi, sprawy i potrzeby ludzkie, miłość własna i sofizmat, mogą
uczynić to, czym ona wcale nie była u zródła, lecz sięgnąwszy do niego, prawdziwie boskiego
zaczerpniesz napoju. W zdrowych sercach i głowach nauka ta będzie żywą odrodzenia wodą; w
zgniłych cóż się nie stanie trucizną?
Lecz powracam do toku opowiadania, który niepotrzebnie przerwałem. Męczeństwa nie ustawały,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]