- Strona pocz±tkowa
- Jackson Braun Lilian Kot_ który…25 Kot_ który się publiczności nie kłaniał
- Jackson Braun Lilian 24 Kot, ktĂłrego nurtowal strumien
- Darcy Maguire Spragnieni uczuć
- Faber Michel Klejnoty dla Isabel
- Faye Kellerman [Decker and Lazarus 18] Blindmans Bluff (pdf)
- dziekonski jozef bohdan sedziwoj
- Guta lag
- Bracia St Claire 01 Mortimer Carole Gwiazda z Hollywood
- ccie_rs_quick_review_kit_ver2_vol1
- Flawiusz O sztuce wojskowej
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninue.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nich leków przeciwbólowych. Osłabione serce wymaga spokojne-
go, uregulowanego trybu życia... Nic więcej dla Jeanne nie można
zrobić.
Kiedy wreszcie pozostawiono ich w spokoju, Isabelle spojrzała
pytajÄ…co na swojego towarzysza
- Myślisz, że to będzie dla niej bardzo trudne, taka zmiana trybu
życia i to wszystko?
- Jeanne wiedziała, że prędzej czy pózniej to się musi stać.
Zawsze miała świadomość, że jej życie z powodu kalectwa ma
pewne granice, których nie można przekroczyć. Rozumiała to i po-
stępowała bardzo rozsądnie. Wyjechała do Paryża, gdzie mogła
realizować swoje plany. Szybko zrobiła karierę, otworzyła salon,
obracała się W najlepszym towarzystwie/Czerpała z tego wiele
przyjemności i satysfakcji. To była dla niej kompensata w najle-
pszym znaczeniu tego słowa. Kiedy pięć lat temu tu wróciła, mu-
siała zdawać sobie sprawę, że jej aktywne życie dobiegło kresu.
- Jak długo jej płuca będą jeszcze wydolne? A serce?
- Wszystko zależy od woli walki. Dzisiejszy atak bardzo ją
przestraszył. Tamten lekarz w Paryżu nie uprzedził jej, że serce nie
wytrzyma stałego niedotlenienia. Może nie Chciał jej straszyć przed
czasem? Kiedy była dzieckiem, chirurgia jeszcze nie była na takim
poziomie, żeby coś zrobić z kręgosłupem, teraz to też nie jest zbyt
proste. Jedno wiem...
- Tak?
58
RS
- Jeanne byłaby bardzo niezadowolona, gdyby nas słyszała.
Załamałaby ręce z rozpaczy, że spędzamy nasz pierwszy wspólny
wieczór na użalaniu się nad jej losem. Zawsze była wrogiem mar-
nowania czasu. Mam nadzieję, że nie odsądzisz mnie od czci i wia-
ry, jeśli zaproponuję, żebyśmy już nie mówili o cioci Jeanne i jej
Chorym kręgosłupie. Co ty na to?
- Skoro jesteś pewieri, że tego by chciała, to zmieńmy temat.
Jedli wyśmienite potrawy, pili dobre wino, rozmawiali, a od
czasu do czasu milczeli. Było im ze sobą tak dobrze, że wszystko,
co robili, sprawiało im przyjemność. Kiedy wychodzili, wybiła
północ i w restauracji nie było już nikogo.
Spała dobrym, głębokim snem, śniąc o pocałunkach i czekola-
dowym kremie. Nie miała w planach ani jednego, ani drugiego, ale
z błogością godziła się na nieoczekiwane nagrody, które na nią
spadały. Za oknem szumiał deszcz, niedziela zapowiadała się spo-
kojnie i sennie. Trzeba napisać list do domu, przedtem śniadanie
z panią Oudot, a jeszcze przedtem trzeba wstać z łóżka...
Przed południem zrobiła zakupy na małym targu za mostem,
a po obiedzie wraz z Claire udały się do szpitala.
Jeanne czuła się nieco lepiej, bóle ustąpiły, tlen zrobił swoje.
Chora była dobrej myśli i przez noc zdołała się już pogodzić z po-
bytem na obcym" oddziale. Kiedy opuszczały szpital, ostatnie
promienie słońca oświetliły stare miasto i Isabelle postanowiła
pójść jeszcze na spacer. Snuła się po wąskich, brukowanych ulicz-
kach i myślała o tym, co się wydarzyło poprzedniego dnia.
W poniedziałek zobaczyła go zaraz o siódmej, gdy tylko przy-
szła. Zaaferowana, jak zwykle, siostra oddziałowa złapała ją
w przejściu i ruchem głowy wskazała grupę lekarzy i studentów.
- Mam do ciebie sprawę. Jesteś tu nowa i jak zdążyłam zauwa-
żyć, jesteś bardzo dobra. Mimo to, gdybyś w czasie obchodu miała
59
RS
jakieś problemy na przykład z językiem, terminologią albo gdyby!
nie wiedziała, jak się coś pisze, pytaj doktora Ransana. On tylko
wygląda na takiego surowego, ale w rzeczywistości to bardzo dobry
człowiek. Na pewno ci pomoże.
- Dziękuję, na pewno tak zrobię.
Uśmiechnęła się w duchu, przyrzekając sobie, że jeszcze tego
samego dnia powtórzy wszystko doktorowi Ransanowi" i razem
pośmieją się z dobrych rad siostry Boucher. Około trzeciej Jacques
ma wykład, a o piątej mają iść na kawę.
Zachowywał się jak zwykle, tak jak prawdziwy lekarz zachowywać
się powinien. Był lekarzem idealnym, i to nie tylko w zachwyconych
oczach Isabelle. Rzeczowo i konkretnie omawiał objawy, stawiał diag-
nozy, ustalał kurację, podsuwał studentom samodzielne wnioski. Cza-
sem pozwalał sobie na subtelne żarty, których niektórzy przejęci adepci
nauk medycznych nie rozumieli.
Asystowała przy obchodzie wpatrzona w niego, mając świador
mość, że oto na jej oczach Superman znowu zamienia się w Clarka
Kenta i niczym czarodziej wprowadza zasłuchanych studentów
w świat cierpiących ludzi.
Skład pacjentów od piątku nieco się zmienił. Pani Decalu wró-
ciła z oddziału intensywnej terapii i trzeba było ustalić zestaw le-
ków przeciwko astmie, które miała regularnie przyjmować. Stan
pani Chaillet systematycznie się pogarszał. Konsultację lekarzy róż-
nych specjalności nie przyniosły rezultatów, zmiana terapii nie od-
niosła skutku, objawy nie ustępowały, pojawiały,się nowe, niepo-
kojące sygnały. Sprawa utknęła w martwym punkcie i rokowania
były niezbyt pomyślne.
- To taka miła osoba, nigdy na nic się nie skarży - powiedziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]