- Strona pocz±tkowa
- Atras Anna Zanim rodzina cię wykończy i zanim ty wykończysz rodzinę [PL] [pdf]
- Anna Brzezińska Wilżyńska dolina 01 Opowieści z Wilżyńskiej Doliny
- Anna Leigh Keaton [Serve & Protect 01] Five Alarm Neighbor (pdf)
- Anna Leigh Keaton Time and Again (pdf)
- Janko Anna Dziewczyna z zapałkami
- Dagfinn Gronoset Anna z pustkowia
- 04. Oakley Natasha KrĂłlewski rod Ksiezniczka i magnat
- Characterization of the Pore Size of Molecular Sieves Using Molecular Probes
- Ferrarella Marie Dla dobra rodziny
- Loius L'Amour The_Walking_Drum_v1.0_(BD)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- b1a4banapl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dopiero się poznali. Owszem, były chwile, w których ona - ona - się czuła cudow-
nie. Teraz pewnie Tom nie może się doczekać, kiedy sobie stąd pójdzie.
- To „Clarion"?
Podał jej gazetę bez słowa. Spojrzała na pierwszą stronę. W połowie kolumny
widniało najlepsze zdjęcie Mike'a - Tom na parkingu. Pod tytułem dodanym przez
redaktora: „Następca obejmuje dziedzictwo" jej nazwisko. I pierwszy akapit, ciąg
dalszy na stronie siódmej. Przeczyta ten tekst cała Nowa Południowa Walia. Prze-
czyta ten tekst babcia. Chciało jej się płakać z radości, ale przecież nie na oczach
dotkniętego jej tekstem Toma.
- Mam nadzieję, że nie napisałam za ostro?
- Nie, skąd. Doceniam twą lapidarność stylu.
Radość sukcesu gotowała się w niej coraz bardziej, aż w końcu Cate nie mo-
gła usiedzieć na krześle.
- Tom, poszło mi naprawdę świetnie! - krzyknęła, tańcząc z radości.
Śmiejąc się, wstał, podszedł do niej i pocałował, jakby zupełnie zapomniał o
bólu głowy.
- Powiedz mi, co z tym wszystkim wspólnego mają skarpetki? Chyba tylko
taki brukowiec jak „Clarion" może napisać taką psychobzdurę.
- Najbardziej poczytny brukowiec w kraju. Brukowiec dla inteligencji. Ten
brukowiec przekazuje narodowi jego kulturę.
- Brukowiec, który upadnie, gdy tylko pojawi się sensowna konkurencja.
- Aha. A skąd?
Popatrzył na nią, mruknął coś o goleniu i wyszedł.
- Napij się soku - krzyknęła za nim.
Przywiozła ze sobą tylko jedną zmianę ubrania: krótką spódnicę, top i leciutki
sweterek. Ubrała się i dyskretnie umalowała, schowała również wczorajsze ubranie
do torby.
Tom wyszedł z łazienki świeży i zadbany i od razu spojrzał na torbę.
- A gdzie się z tym wybierasz?
- Do domu. Mowa była o jednej nocy.
- Była... Ale chyba jeszcze nie załatwiliśmy wszystkiego.
- Aha. Malcolm Devlin?
- Do diabła z Devlinem. Pójdziesz ze mną na koncert? Facet wymiata na Stra-
divariusie. A jutro pojedziemy na wieś. Z rana, mogłabyś tu zostać na noc. O ile
chcesz.
- Aha. - Pewnie, że chce, ale póki co musi się zachowywać skromnie. - Dzię-
kuję. Bardzo to miłe. Ale nie mam więcej ubrań. Muszę pojechać do domu. I do
babci. Na pewno ucieszy się z mojego tekstu na pierwszej.
- Zawiozę cię.
- A co ty dziś robisz?
- Mam kilka pilnych spraw.
Wspaniałe śniadanie, które zjedli w jadalni Toma na parterze, musiało mu na-
prawdę pomóc, bo wyglądał, jakby nigdy nie czuł się lepiej. Gdy po czyszczeniu
zębów poprawiała sobie szminkę, wszedł do łazienki, objął ją i pocałował namięt-
nie. Ku jej rozkoszy zaczął ją niecierpliwie rozbierać. W jednej chwili była mokra z
podniecenia.
- A twoje pilne sprawy?
- To jest pilniejsze.
Pomagała mu jak mogła, rozpinając drżącymi palcami jego pasek i koszulę.
Kopnęła daleko spódnicę i bieliznę, nie mogąc doczekać się dotyku jego skóry.
Mimowolnie zerknęła w lustro. Jakby zupełnie inna kobieta, dzika, z obłędem w
oku. Był taki wielki i twardy. Rozchyliła nęcąco uda, wepchnął się w nią tak, że nie
mogła nie krzyknąć. Widziała w lustrze, jak ją kołysze, jak przytula mocniej, objęła
go za szyję. Czuła się zupełnie spełniona.
To było w łazience, w sypialni to ona kochała się z nim, wchodząc na Drzewo
Życia. A potem w kąpieli pokazał jej rzeczy, których w ogóle by nie wymyśliła.
- Malcolm rzeczywiście przyjedzie? - spytała po wszystkim, przytulając się
do jego torsu. - A co z fuzją?
- Nie wszystko naraz. Teraz muszę się zająć swoją dziewczyną.
Po południu zawiózł ją do imponującego, czterokondygnacyjnego pałacu w
Double Bay, który należał do jego ojca.
Gdyby babcia mogła to zobaczyć. Ogromne komnaty, kandelabry, piękne me-
ble. Ściany klatki schodowej wyłożone średniowiecznymi arrasami.
- Chcesz zobaczyć wszystko, zanim sprzedam?
- Sprzedajesz to?
- Muszę się zastanowić, czy coś sobie zostawię, jeśli tak, to co.
- To musi być dla ciebie przykre.
- Przykre, ale mniej niż myślałem. To jednak tylko rzeczy.
Chodzili po urządzonych z przepychem w różnych stylach pokojach, ekstra-
wagancka rozrzutność. Zatrzymali się w sali balowej, jakiej nie powstydziłby się
prawdziwy europejski zamek.
- Urządzasz tu bale?
- Moja mama urządzała. Po jej śmierci ojciec stracił chęć do zabawy. Świetnie
mi się tu grało w krykieta. Zły pomysł? - spytał rozbawiony.
- Moja babcia musiała sprzedać działkę, żeby móc mnie wykształcić.
Później pojechali do domu nad morzem. Był mniejszy, dwupiętrowy, o
współczesnej architekturze. Bez mebli. Stał na północnym stoku chroniącym go od
zimnych południowych wiatrów.
- Dlaczego tu nie mieszkasz? - spytała, wychodząc na taras z basenem. - Te
widoki, te wnętrza, werandy. Nie podoba ci się tu?
- Zleciłem projekt po powrocie z Anglii. Moja żona tam została. Chciałem,
żeby po powrocie czuła się jak w domu. Już nie wróciła. Nigdy nie widziała tego
miejsca.
- Przepraszam. - Poczuła się, jakby niechcący wlazła na sterczące gwoździe. -
Straszna tragedia. Na pewno bardzo by się jej tu podobało.
- Nie. Nie podobałoby się jej.
- Czemu tak uważasz? Z powodu tej pracy w Anglii?
- Nie tylko. Poznała tam kogoś, nie chciała się z nim rozstawać.
Prawda, która niegdyś cięła go na plasterki, rozpłynęła się w powietrzu. Prze-
żył pożar i wyszedł z niego.
Objął smukłą talię Cate i zaprowadził dziewczynę do samochodu. Wrócili do
Sydney, Cate starała się mu wyperswadować odwożenie jej na stancję. Obawiała
się zderzenia Toma z jej codziennością i braku możliwości wymknięcia się do bab-
ci. Powiedział, że nie pozwoli jej ryzykować podróży promem, co tylko podkreślało
skalę różnic między nimi. Tom podjechał pod sam dom pani Musgrave bez pytania
jej o drogę.
- Skąd wiesz, gdzie mieszkam?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]