- Strona pocz±tkowa
- Samotność anioła zagłady Robert J.Schm
- Cartland Barbara Lucyfer i anioł
- Roberts Nora Anioł Śmierci
- 295. Knoll Patricia Dziewczyna Clantona
- Triple Dog Dare Triple trouble 04 T. Dalton
- Hederick the Theocrat
- James Fenimore Cooper The Sea Lions [txt]
- D.J. Manly My Father's Lover
- Foster, Alan Dean Quozl
- Austin, Lena God's Wife
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szarymi ciemniejącymi kręgami... Pózniej byłam daleko stąd,
pracowałam w Turyngii i w Berlinie, a kiedy wojna się skończyła,
powróciłam, rynna zaś wciąż jeszcze zwisała: pół domu się zawaliło
a byłam daleko stąd, bardzo daleko, i widziałam wiele cierpienia,
śmierci, krwi, przeżyłam strach i cały ten czas zwisała tutaj
uszkodzona rynna, plujÄ…c strumieniem deszczu w pustkÄ™, bo nie
było już muru. Dachówki odfrunęły, drzewa poprzewracały się, tynk
skruszył, a ten kawałek cynkowej blachy wciąż wisi na jednej
klamrze, sześć lat.
Jej głos przycichł, stał się niemal śpiewny, ściskała jego dłoń, a
on czuł, że jest szczęśliwa...
Wiele deszczów spadło w ciągu tych sześciu lat, wielu
umierających zmarło, zniszczono katedry, a rynna wciąż wisiała i
słyszałam, jak tłukła się w nocy, kiedy wiał wiatr. Czy wierzysz mi,
że się cieszyłam?
Tak powiedział...
Wiatr uspokoił się nagle, nastała cisza, zrobiło się zimno.
Podciągnęli koce, wsunęli pod nie również ręce. Nic już nie można
było rozpoznać w ciemności, Hans nie widział nawet jej profilu,
mimo iż leżała tak blisko, że czuł jej oddech: ciepłe tchnienia
owiewały go spokojnie i regularnie, sądził, że już zasnęła, aż w
pewnej chwili zabrakło mu jej oddechu i spłoszony poszukał jej
dłoni. Wtedy poczuł, jak zdejmuje rękę z piersi, a może wyciąga ją
spod głowy, jak chwyta jego dłoń i przytrzymuje ją. Z uczuciem
szczęścia, jakiego nigdy nie doznał, zrozumiał, że jej ręka jest ciepła
i że nigdy nie zmarznie, gdy będzie spał przy niej. Przytulił się
mocniej, przywarł tak ściśle, że musieli wyjąć ręce, gdyż nie było już
dla nich miejsca między nimi. Już nie czuł jej oddechu i pomyślał,
że wystawiła nos ku górze i wpatruje się w sufit, i po raz pierwszy
zadał sobie pytanie: o czym też rozmyśla. Miał nadzieję, że jest
szczęśliwa; kocha ją i wie, że ona go kocha, ale nie znał żadnej jej
myśli; kochał ją, ale o jej myślach nie wiedział nic i nigdy się o nich
nie dowie, nigdy nie pozna nawet ułamka tych nieprzeliczonych
myśli, które rodzą się w jej mózgu podczas długich godzin dnia i
nocy. Poczuł się bardzo sam i miał wrażenie, że ona nie jest taka
samotna...
I wtedy spostrzegł, że Regina płacze. Nic nie słyszał, jedynie z
poruszeń łóżka wnioskował, że wolną lewą ręką ociera twarz, choć i
to nie było jasne, wiedział jednak, że płacze. Usiadł na łóżku, w tej
samej chwili owiał go chłód, który napływał spod drzwi, pochylił się
nad nią nisko, znowu usłyszał i poczuł jej oddech, który owionął
jego twarz jak strumień i łagodnie ją obmył. A kiedy jego nos
dotknął jej lodowatego policzka, nic jeszcze nie wiedział; otaczała ich
głęboka ciemność; nagle na jego wargę spadła jej łza. Zawsze
słyszał, że łzy są słone, słone jak pot, a bywało przecież, że pot
spływał mu strumieniem po policzkach do ust, a teraz wiedział już,
że łzy są słone, są słone i ciepłe jak pot.
Połóż się szepnęła przeziębisz się, jest silny przeciąg...
Trwał pochylony nad nią; chciał ją zobaczyć, ale nic nie widział
aż do chwili, kiedy nagle uniosła powieki: wtedy dostrzegł łagodny
blask jej oczu i migocące łzy. Położył się powoli i znowu poszukał jej
ręki, którą wypuścił podnosząc się. Leżała bez słów, a on wiedział, że
wciąż jeszcze płacze, jej lewe ramię przesuwało się czasem
ukradkiem w kierunku twarzy. Wtedy nagle odwrócił się do niej i
skierował cały swój oddech na jej twarz, wyobrażając sobie, że się
uśmiechnęła. Dmuchnął ponownie.
Jak miło rzekła jak ciepło. Odpowiedziała dmuchnięciem
w jego twarz, bardzo mocnym, i rzeczywiście było to ciepłe i bardzo
miłe. Jakiś czas dmuchali tak na siebie, na swoje twarze...
Potem pocałował ją w ciemności, wyczuł jednak delikatny,
niemal niezauważalny opór i ponownie wrócił do dawnej pozycji.
Myślę, że naprawdę cię kocham powiedział.
O, tak odrzekła naprawdę cię kocham...
W tej samej chwili zmuszony był ziewnąć, narosło to w nim jak
skurcz, nieopisane zmęczenie. Zaśmiała się i objęła go ramieniem za
szyję, a jemu wydało się, że i ona ziewnęła, musnął pocałunkiem jej
policzek i wydało mu się przy tym, że nigdy dotąd jej nie całował, że
jest zupełnie obcą kobietą...
Objął ją ramieniem, przytulił mocno do siebie i zasnął, z twarzą
przyciśniętą do jej twarzy, a we śnie wymieniali się ciepłymi
oddechami jak pieszczotami...
XV
Kiedy Regina odsunęła szafę, ze ściany spadł tynk, wielki płat,
którego pęknięcia błyskawicznie rozszerzyły się; opadł ciężko po
bokach szafy, rozsypał się błyskawicznie na podłodze, wapnisty
paskudny gruz, a ona usłyszała, jak się spiętrzył za plecami szafy,
wystawiając na widok nagi mur. Kiedy jednym pchnięciem
przesunęła szafę w bok, nagromadzony tynk uwolnił się i wypełzł
spod czterech nóg; brud, zapylony wapnisty brud; podniósł się
obłok, który osiadł na wszystkich sprzętach w pokoju: subtelny
obrzydliwy puder; wyczuła jak skrzypi pod stopami: wszędzie, gdzie
stanęła leżał suchy wapienny proch, wciskając się w szerokie szpary
podłogi...
Czuła, że zbiera jej się na płacz, że nieznane dotkliwe szczątki
desperacji podchodzą do gardła falą bólu, który chciał się wyzwolić,
ona jednak zdusiła go w sobie i z rozedrganą twarzą na nowo
zabrała się do pracy. Otworzyła okno, zmiotła tynk, gnając przed
sobą obłok pyłu, i po raz drugi sięgnęła po ścierkę do kurzu. W głębi
duszy przeklinała nagły impuls, który skłonił ją do robienia
porządków. Skąd taka potrzeba? Nie miała pojęcia. Pragnienie ładu i
schludności było całkiem nowe, a ona wiedziała, że sensu w nim nie
ma. Przedtem wszystko wydawało się czyste: teraz, gdy na mokro
przetarła podłogę, natychmiast wystąpiły plamy i paskudne kręgi:
prastary wdeptany tynk, którego wcześniej po prostu się nie
zauważało; cały jej trud zaowocował jedynie upiornym objawieniem
się obrzydliwych plam, które zdawały się nie do zwalczenia. Również
[ Pobierz całość w formacie PDF ]