- Strona pocz±tkowa
- Jackson Braun Lilian Kot_ który…25 Kot_ który się publiczności nie kłaniał
- Hill Livingston Grace Bilżej serca 02 Dziewczyna, do której się wraca
- Mortimer Carole, Spencer Catherine, Milburne Melanie Spotkajmy się w Prowansji
- Waller Rober James Co się wydarzyło w Madison County
- Christie Agatha Morderstwo odbędzie się
- Alan Burt Akers [Dray Prescot 21] A Fortune for Kregen (pdf)
- Antologia Bion. Wybór radzieckich opowiadań fantastyczno naukowych
- Jeffrey Lord Blade 21 Champion of the Gods
- Nora Roberts Obiecaj mi jutro
- SF 4500 4500C
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- apo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sztywne palce nie mogły się jakoś rozgrzać, i po raz
pierwszy zaznajÄ…c strachu o kogoÅ›, nie o siebie, gdy za
plecami usłyszała otwierające się drzwi. Odwróciła się, w
jednej chwili zapominajÄ…c o tych godzinach czy mo\e
tylko minutach spędzonych w samotności tak dojmującej
jak jeszcze nigdy, o swojej własnej niespokojnej wędrówce w
obrębie czterech ścian i nieudanych próbach zajęcia się
czymkolwiek, które nie mogły wypełnić jej czasu. Stał w
progu, tak jak wczoraj, ale tym razem nie było w nim
wczorajszej niepewności. Uśmiechał się.
Jesteś... powiedziała. I nagle, z niespodziewaną
czułością: Brakowało mi ciebie...
Byłem... urwał, w jego twarzy zobaczyła zmieszanie;
przeciągnął ręką po czole, jakby coś chciał sobie
przypomnieć, czy te\ mo\e przeciwnie wymazać z
pamięci, odsunąć? Dorzucił szybko^-niechętnie: Och,
wiesz... musiałem wyjść na chwilę...
Terry. kochanie, czy nic ci się nie stało? Była tu\ przy
nim. kiedy ją objął, poczuła szorstki dotyk jego rękawa na
rozpalonym policzku; więc nic się nie zmieniło, wszystko
było jak dawniej. ' Patrzył gdzieś nad jej głową, tak intensywnie, \e odwróciła się i spojrzała w tym
samym
kierunku. Powiedziała zdziwiona:
To obraz, bardzo stary, z dwudziestego pierwszego
wieku. W jej głosie brzmiała duma, zadowolenie, jakie
odczuwała zawsze patrząc na ten unikat, zdobyty z takim
trudem, kosztem wielu wyrzeczeń; jedną z niewielu rzeczy,
które standardowemu do obrzydzenia mieszkaniu nadawało
odrobinę indywidualności. Malowany na płótnie,
prawdziwymi farbami... Ale czemu tak patrzysz? Widziałeś
go ju\ przecie\...
Okropnie brzydki, Rae.
Poczuła ostre ukłucie, \al, dojmującą przykrość. Starała się
nie pokazać tego po sobie, ale nie potrafiła to roz\alenie
było tak\e w jej głosie:
Och, Terry, kosztował tyle pieniędzy. I pomyśl: jest tylko
jeden i tylko mój, nikt nigdzie w całym mieście takiego
samego nie ma... Powiedział bardzo łagodnie:
To jeszcze wcale nie znaczy, \e mo\na na niego patrzeć.
To takie ckliwe i płaskie... nie widzisz tego, Rae? Musimy go
się pozbyć... całował lekko, nieuwa\nie jej włosy, była tu\
obok, a jakby jej nie widział, zajęty swymi myślami. I
jeszcze kilka rzeczy trzeba tu będzie zmienić. Zrobimy to
razem, dobrze? Nie gniewaj siÄ™, kochanie, ale ty czasem...
masz trochÄ™ dziwny gust...
To moje mieszkanie, prawda? zaczęła z furią. Ale nie
dokończyła zaczęła nagle płakać. Dopiero to otrzezwiło
Terry'ego; pochylił się, zaczął całować jej mokrą od łez twarz
i zaciśnięte ręce, które na pró\no starały się go
odepchnąć. Powiedział szybko, ze skruchą:
Malutka, przecie\ nie chciałem ci zrobić przykrości. Nie
gniewaj się... Przepraszam. Ja chciałem tylko... Och, Rae,
przecie\ wiesz, \e ciÄ™ kocham.
Jej ręce przestały go odpychać; pozwoliła się objąć, przytulić
i pocieszać. Terry podniósł ją i zaczął nosić po ich malutkim
mieszkaniu, tak jak nosi się dziecko. Wtedy pomyślała, \e
jeszcze wczoraj nie było między nimi nic, co musiałaby
zapomnieć, nic takiego, za co Terry musiałby ją
przepraszać.
W skwarne południe zrezygnowany tłum przesuwał się
najszerszą. Sto Pięćdziesiątą Aleją; był koniec pazdziernika.
mimo to endoklimatolodzy zarządzili dwutygodniowe upały;
słońca na wszystkich poziomach buchały \arem, powietrze
drgało z gorąca, a woda, którą automaty zlewały betonowe
chodniki, wysychała natychmiast, pozostawiając na wargach
smak parującej wilgoci, mokrego kurzu, stęchlizny.
Zupełnie jak ze starej szafy powiedział drwiąco Terry.
Wiesz, takiej nie wietrzonej co najmniej od trzech tygodni,
w której zaczyna ju\ rozrastać się pleśń... Zabawnie
zmarszczył nos, ale jego oczy pozostały obojętne,
znudzone, nie było w nich rozbawienia. Mam dość tych
upałów. Po co właściwie włóczymy się po mieście, zamiast
schować się w domu i włączyć klimatyzator?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]