- Strona pocz±tkowa
- Cabot Meg Pamiętnik księżniczki 10 Pożegnanie księżniczki
- Cabot Meg Ally radzi dziewczynom 01 Przeprowadzka
- 188. Alexander Meg Przyjaźń i kochanie
- Jackson Braun Lilian 24 Kot, którego nurtowal strumien
- Borgia, A. Life in the World Unseen
- Cass
- A (176)
- James M. Ward The Pool 01 Pool of Radiance
- Dostojewski Fiodor Wspomnienia z domu umarśÂ‚ych
- Catalogue Dockyard 2009 (po angielsku)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
majątek... Chciałam powiedzieć... - Umilkła świado
ma, że wkracza na niebezpieczny grunt, lecz Isham
wcale nie był speszony, że wspomniała o utracie rodzin
nych dóbr. Popatrzył na zegarek.
- Pora jechać - oznajmił. - Zimą wcześnie robi się
ciemno. Nie chcę, żeby twoja matka wyobrażała sobie
rozmaite nieszczęścia, które mogłyby się nam przytra
fić, gdybyśmy wracali po zmierzchu.
- Daleko stąd do przytułku?
- Jesteśmy w pobliżu.
- A Briggs? Wiesz, gdzie go szukać?
- Będzie na miejscu. Wysłałem mu wczoraj wiado
mość. - Isham otworzył drzwi i przepuścił Indię. Wy-
szła i przez chwilę czekała, aż załatwi rachunki z wła
ścicielem zajazdu. W głębi korytarza za jej plecami
otworzyły się drzwi. Kątem oka zobaczyła roześmianą
parę. Potem rozległ się radosny pisk.
- Anthony! Kochanie, wieki cię nie widziałam!
Gdzie siÄ™ ukrywasz?
India odwróciła głowę. Na szyi jej narzeczonego uwie
siła się młoda kobieta o wyjątkowej urodzie. Stojący obok
młodzieniec energicznie potrząsał jego dłonią.
- A niech cię diabli! - zawołał. - Kto by przypusz
czał, że cię tu spotkamy. Chyba nie zostałeś zmuszony
do przeprowadzki na wieÅ›?
- Jeszcze nie. - Lord Isham ze stoickim spokojem
uwolnił się z uścisku znajomych. Ponad ich głowami
spojrzał na zdumioną Indię i rzekł: - Moja droga, właś
ciciel zajazdu odprowadzi ciÄ™ do powozu. Za moment
do ciebie dołączę.
Jego znajomi odwrócili się natychmiast, żeby popatrzeć
na Indię, która ruszyła do wyjścia. Czuła się upokorzona.
Było oczywiste, że Isham nie zamierza jej przedstawić.
Czyżby się jej wstydził? Popatrzyła na swój ciemny strój
pozbawiony wszelkich ozdób. W porównaniu z tamtą
pięknością, którą Anthony przed chwilą trzymał w ramio-
nach, wyglądała jak wyliniała wrona. Mimo wszystko je
go lordowska mość nie miał prawa tak jej potraktować.
Była zdumiona, że zabrakło mu poczucia taktu.
Dotrzymał słowa. Ledwie usiadła w powozie, oparła
stopy na rozgrzanej cegle i otuliła kolana futrem, wrócił
i kazał stangretowi ruszać. Milczała niepewna, czy zdoła
powstrzymać się od nieprzyjemnych uwag, skoro tak się
zachował w obecności swoich znajomych. Isham zda
wał się nie dostrzegać jej niechęci.
- Gotowa do potyczki z Briggsem? - spytał pogodnie.
- Tak - rzuciła i znów w powozie zapadła cisza.
- O Boże, jestem w niełasce. - Szybko zorientował
się, co jest przyczyną jej niezadowolenia, i dodał przy
ciszonym głosem: - Nie powinnaś zaprzątać sobie gło
wy tamtą kobietą. Nie mogłem... nie było mowy o do
konaniu prezentacji.
- Odniosłam wrażenie, że jest ci bliska - odparła
z jawnÄ… irytacjÄ….
- Najdroższa, gdybym nie znał cię tak dobrze, po
myślałbym, że jesteś zazdrosna. - W ciemnych oczach
pojawiły się wesołe iskierki. - To nie była... baletnica
z opery.
- Taka myśl nie postała mi w głowie - skłamała In
dia i spłonęła rumieńcem. - Bardzo proszę w mojej
obecności bardziej uważać na słowa.
- Zgorszyłem cię? Nie sądziłem, że to możliwe! - Po
patrzył na jej profil i dodał pojednawczym tonem: - Ta
panna i młody Stillington są... zaprzyjaznieni. W tych
okolicznościach nie mogłem ci go przedstawić.
- Rozumiem. - India złagodniała. - Ona jest prze
śliczna.
- Owszem, rzuca się w oczy! - przyznał. - I sporo
kosztuje.
- Oszczędz mi szczegółów. - India znowu się zaru
mieniła. - Wiem, że panowie miewają... przyjaciółki,
ale to nie moja sprawa.
- Czyżby? - Isham przyglądał się jej z ciekawością. -
Bardzo liberalne podejście do sprawy. Zapewne przemyś
lałaś tę kwestię. Jakie to ciekawe! Zechcesz mi łaskawie
powiedzieć, do jakich wniosków doszłaś w tej materii?
Oburzona jego lekceważącym tonem, postanowiła
wyjawić swe zdanie.
- Słyszałam, że wierność jest niemodna - odparła
chłodno. - Panowie z towarzystwa szukają wiadomych
przyjemności, a ich żony... Kiedy wydadzą na świat
spadkobierców, biorą sobie kochanków.
Chciała wytrącić Ishama z równowagi i dopięła swe
go. Usiadł wyprostowany. W jednej chwili zniknęło po
błażliwe rozleniwienie.
- Nie wypowiadaj pochopnych sądów! Czy taka jest
twoja wizja małżeństwa?
- Ależ skąd! - zaprzeczyła. Mocno wystraszona na
głą zmianą jego wyglądu nadrabiała miną. - Muszę jed
nak przyznać, że my, panie z towarzystwa, nie jesteśmy
w stanie współzawodniczyć z kobietami takimi jak
przyjaciółka młodego Stillingtona.
- Głupstwa mówisz! - Isham ponownie zmienił się
na twarzy. - Tamta dzierlatka nie jest godna, żeby czy
ścić ci buty! Nikt ci nie powiedział, że jesteś wyjątkowo
piękna? - Gdy India popatrzyła na niego z niedowie
rzaniem, dodał zniecierpliwiony: - Naprawdę sądzisz,
że puder, szminka i modne fatałaszki przesądzają o ko
biecej urodzie?
- Bez wątpienia ją podkreślają - upierała się.
- Bzdura! Pewnego dnia przekonam cię... - urwał
w pół zdania, bo powóz się zatrzymał. - Jesteśmy na
miejscu. Cóż za ponury widok!
India była tego samego zdania, gdy ujrzała długą,
niską, pozbawioną okien ceglaną ścianę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]