- Strona pocz±tkowa
- 166. Ashe Jenny Czarownica z Lancashire
- Hamilton, Laurell K Meredith Gentry 03 Seduced by Moonlight
- Hearts in Darkness 1 Hearts in Darkness Laura Kaye
- Celibacy NOW Clancy Nacht &Thursday Eucl
- Glen Cook Darkwar 03 Ceremony
- Morgan_Sarah_Zimowy_wieczor
- Arthur Keri Zew Nocy 05 W objć™ciach ciemnośÂ›ci (Embraced By Darkness)
- Diana Palmer Long Tall Texans 24 A Man of Means
- Atlanta Fugiens
- Hunter Julia Zapomniany ogród
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aramix.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przez chwilę w dłoni, po czym odkładał na stół. Julia położyła mu
dłoń na ramieniu. Chciała być z nim, pragnęła, żeby wiedział, iż dzieli
jego ból i żal.
Zachłysnął się, gdy z samego dna pudełka wyjął rubin w kształcie
serca. Popatrzył na niego i pokręcił głową z niedowierzaniem.
- To z naszyjnika Lottie - krzyknęła Julia, przypominając sobie
opowieść gospodyni.
Forest kiwnął głową. Trzymał szlachetny kamień tak, że lśnił
pięknie, odbijając światło.
- A to mały łobuziak! Zawsze podejrzewałem, że Christopher
znalazł gdzieś w domu to serduszko i je ukrył. Nazywałem go małą
wroną. Od dziecka kochał błyskotki.
Zacisnął dłoń na klejnocie, aż zbielały mu kostki.
- Forest? - powiedziała cicho Julia.
Odwrócił się na taborecie, objął ją w pasie i przytulił się do jej
piersi. Chociaż nie widziała jego twarzy, czuła wstrząsające nim
szlochanie. Otoczyła go ramionami. Gładziła go po włosach,
próbowała przejąć od niego trochę bólu, żeby był w stanie to znieść.
Trzymając go w ramionach zdała sobie sprawę z tego, że nie jest
w stanie zignorować swojego uczucia do niego. Nie potrafiła
zapomnieć, co mówiło jej serce. A serce jej podpowiadało, że
nieodwołalnie kocha Foresta Kingsdona. Kiedy poczuła
beznadziejność tego uczucia, objęła go jeszcze mocniej i pozwoliła
swoim własnym łzom popłynąć po policzkach.
Nie wiedziała, jak długo tak trwali. Azy Foresta moczyły bluzkę
Julii, a jej własne spływały po twarzy.
W końcu łkanie wstrząsające jego ciałem ustało. Wciąż jednak
obejmował Julię w talii, jakby była dla niego jedynym ratunkiem.
Chciałaby, żeby tak było.
Z cichym jęknięciem Forest wreszcie ją puścił i wyprostował się.
Serce Julii przeszył ból na widok pustki, jaka odmalowała się na jego
twarzy. Wyglądał tak, jakby miał w środku tylko łzy, a kiedy je już
wypłakał, nic nie pozostało.
- Proszę - powiedział, odwracając od niej twarz, najwyrazniej
zakłopotany. - Proszę cię, idz stąd. Zostaw mnie samego. Chcę być
sam.
- Przez dziesięć lat próbowałeś uporać się z tym sam. Czy to nie
dość?
Spojrzał na nią. Jego oczy były ciemne jak noc i puste jak oczy
upiora.
- Christopher odszedł na zawsze. To, co zrobiłem, będzie dręczyć
mnie przez całą wieczność. A teraz, wyjdz stąd, proszę.
Odwrócił się i schował głowę w ramionach. Rubinowe serduszko
błyskało w świetle lampy, jakby kpiło z Julii, wyśmiewało się z jej
miłości.
Znowu poczuła wszechogarniającą falę beznadziejności. Forest
żył przeszłością i ona nie była w stanie tego przełamać. Nie umiała
walczyć z duchem małego chłopca, zerwać więzi, które uczyniły z
Foresta jeńca na zawsze.
Spełniła życzenie Foresta. Wzięła drewnianego sokoła, odwróciła
się i wyszła z pracowni. Powoli wspinała się po schodach. Serce
przepełniała jej boleśnie niedawno uświadomiona sobie miłość,
miłość przeklęta, skazana na niepowodzenie przez tajemnicze
wydarzenia sprzed dziesięciu lat. Nigdy nie czuła się tak bezsilna, a to
budziło w niej gniew na los, który ją tu rzucił i kazał znowu zapałać
uczuciem do mężczyzny, który nie jest zdolny do miłości.
- Czego ty od niego chcesz? - szepnęła, przechodząc przez salon.
- Daj mu spokój, Christopherze!
Mówiła do ścian, do sufitu. Czuła się głupio, a jednak coś ją do
tego pchało. Błagała ducha, żeby zostawił w spokoju człowieka,
którego kochała.
Kiedy weszła do swojego pokoju, poczuła się stara, pokonana
przez rzeczy, których nie rozumiała, którym nie potrafiła stawić czoła.
Wiedziała, że Forest kryje w sobie ogromny potencjał uczuciowy, ale
nie dopuszcza go do głosu ze względu na zbrodnię, którą, jak mu się
wydaje, popełnił. Tak długo, jak będzie wierzył, że zamordował
Christophera, nigdy nie pozwoli sobie zbliżyć się do niej ani do
nikogo innego. Będzie sobie zawsze odmawiał prawa do szczęścia.
Usiadła na brzegu łóżka. Westchnęła, szybko przebrała się w
koszulę nocną, po czym zajrzała do pokoju Bobby'ego, żeby
sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
W świetle księżyca wpadającym zza okna zobaczyła, że łóżko
Bobby'ego jest puste.
- Bobby?
Włączyła światło, żeby się upewnić, czy oczy jej nie mylą.
Chłopca nie było w pokoju.
Aazienka! - pomyślała natychmiast. Szybko pobiegła korytarzem.
Aazienka była ciemna i pusta. Julia poczuła pierwsze ukłucie strachu.
- Bobby?
Pobiegła do drugiej łazienki, ale i tam nikogo nie było. Strach
eksplodował w niej z ogromną siłą. Gdzie jest Bobby? Kiedy
wychodziła od Foresta, był pogrążony w głębokim śnie. To było
prawie godzinę temu. Bardzo rzadko mu się zdarzało wstawać w
nocy. Dokąd poszedł? Gdzie może być jej synek?
Zbiegła na dół. Serce waliło jej jak młotem. Przypomniała sobie
dziwny błysk w oczach Edith Windslow. Kobieta wspomniała o
niebezpieczeństwie grożącym Bobby'emu. A teraz poczucie
czyhającego na chłopca zagrożenia było przerażająco namacalne.
- Nie wpadaj w panikę - szepnęła nerwowo.
Może Bobby poszedł do kuchni, żeby coś przegryzć. Ta myśl
podniosła ją nieco na duchu. Chłopca tam jednak nie było... a drzwi na
zewnątrz były otwarte na oścież. Do środka wpadało zimne, nocne
powietrze. Księżyc świecił jasno na niebie. Cały pejzaż dookoła
skąpany był w dziwnej, nieziemskiej poświacie. Mały Bobby zmierzał
prosto w stronÄ™ lasu.
Jego bladoniebieska piżama była dobrze widoczna, odcinała się
od ciemnego tła gęstych drzew. Przez chwilę miała wrażenie, że las
oddycha, pulsuje życiem. Drzewa zdawały się poruszać złowieszczo.
Julii wydawało się, że wręcz czuje siłę przyciągającą chłopca.
- Bobby! - krzyknęła, przerażona tym, że chłopiec był coraz
bliżej granicy ciemnego lasu. Zatrzymał się i zawahał. - Bobby! -
Odwrócił się w jej stronę.
Kiedy wyszła na dwór, owionęło ją zimne powietrze.
- Bobby, wracaj - wołała najgłośniej, jak potrafiła, a strach
mieszał się z gniewem.
Co on robi na zewnątrz o tej porze? Przecież wiedział dobrze, że
nie powinien wychodzić nocą z domu. Często ostrzegała go przed
niebezpieczeństwem samotnych wypraw do lasu. Za sobą usłyszała
kroki Foresta.
- Co się dzieje? - zapytał, stając za nią. - Co on tam robi?
- Też bym chciała wiedzieć - odparła Julia, nie odrywając
wzroku od syna.
Wciąż stał przodem do niej. Nie ruszał się z miejsca. Jakby był
rozdarty, jakby próbował podjąć decyzję, czy ma iść za tym
impulsem, który wyciągnął go z łóżka, czy też posłuchać matki i
wrócić do domu.
Odwrócił się znowu i spojrzał w stronę lasu. Jego ciało stężało,
jakby chciał uciec od matki, od bezpieczeństwa.
- Co on, u licha, wyprawia? - zapytał Forest.
Julia nie wiedziała, czy strach, jaki ją opanował, miał swoje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]