- Strona pocz±tkowa
- Gordon Richard KapitaśÂ„ski stóśÂ‚
- Cabot Meg Pamić™tnik ksi晜źniczki 10 Pośźegnanie ksi晜źniczki
- H. Beam Piper Fuzzy Papers
- Dickens Charles Ein Weihnachtslied
- Hans Hellmut Kirst Pies i jego pan
- Douglas_Gail_ _Namić™tnośÂ›ci_39_ _Dama_w_Teksasie
- Morton Shaw Christine Zagadki Epsilonu
- Chesterton historia USA
- Grammar for Upper High School
- Borgia, A. Life in the World Unseen
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- b1a4banapl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ostatniego wieczoru przed tragedią pani Franklin była, jej zdaniem, taka
sama ja zawsze. Może nieco bardziej ożywiona. Przy niej nigdy nie
wspominała o samobójstwie.
Ostatnim świadkiem był Herkules Poirot. Zeznawał z wielką pewnością
siebie i zrobił niewątpliwie wielkie wrażenie. W dzień poprzedzający zgon pani
Franklin odbył z nią dłuższą rozmowę. Pani Franklin była bardzo strapiona i
kilkakrotnie wyraziła nadzieję, że już wkrótce będzie miała to wszystko za
sobą. Była zaniepokojona swoim zdrowiem i wyznała mu, że miewa częste
ataki melancholii i że życie wydaje jej się jednym pasmem udręki.
Powiedziała także, że byłoby rzeczą cudowną, gdyby można było zasnąć i
nigdy się nie obudzić.
Odpowiedzi Poirota na kilka następnych pytań wywołały jeszcze
większą sensację.
- Czy prawdą jest, że w dniu dziesiątym czerwca, wczesnym
popołudniem, siedział pan tuż przy drzwiach laboratorium?
- Tak.
- Czy widział pan wychodzącą stamtąd panią Franklin?
- Tak.
- Czy miała coś w ręku?
- Niosła małą buteleczkę w zaciśniętej prawej dłoni.
- Czy jest pan tego absolutnie pewien?
- Tak.
- Czy zmieszała się na pana widok?
- Speszyła się. Tak.
Koroner przystąpił do podsumowania. Werdykt, powiedział, powinien
orzec, czy pani Franklin zginęła z własnej ręki, czy została otruta przez osobę
postronną. Przyczyna jej śmierci nie ulega wątpliwości. Wyniki sekcji są
jednoznaczne. Zmierć nastąpiła na skutek zatrucia sulfatem fizostygminy.
Przysięgli muszą stwierdzić na podstawie zeznań świadków, czy trucizna
została zażyta przypadkowo, z pełną świadomością, czy też została podana
zmarłej przez osobę lub osoby trzecie. Zmarła miewała napady melancholii,
była słabego zdrowia i mimo iż nie cierpiała na żadne schorzenia organiczne,
była silnie znerwicowana. Pan Herkules Poi-rot, którego słowa mają
najwyższą wagę, zeznał, że w dniu poprzedzającym jej śmierć pani Franklin
odwiedziła laboratorium męża i że widział ją wychodzącą stamtąd z małą
buteleczką w ręku. Na jego widok speszyła się. Nie jest więc wykluczone, że
przysięgli dojdą do wniosku, iż pani Franklin wykradła truciznę z
laboratorium, ponieważ zamierzała ją zażyć w celach samobójczych.
Wierzyła, jak się wydaje, obsesyjnie, że stoi mężowi na zawadzie. Należy pod-
kreślić, że pan Franklin był mężem niezwykle uważającym i dobrym, że nigdy
nie okazywał zniecierpliwienia stanem zdrowia żony i nie wyrzucał jej, że
uniemożliwia mu karierÄ™. ByÅ‚a to jej wÅ‚asna idée fixe. Kobiety nerwowe
często ulegają tego rodzaju urojeniom. Nie ma, co prawda, niezbitych
dowodów na to, w jakich okolicznościach i w jaki sposób trucizna została
zażyta. Fakt, że buteleczka nie została odnaleziona, komplikuje nieco
sprawę, ale - jak to sugerowała siostra Craven - nie jest wykluczone, że pani
Franklin wypłukała ją i postawiła na jednej z półek w łazience, skąd
prawdopodobnie wzięła ją, zanim udała się do laboratorium. Przysięgli będą
musieli odpowiedzieć sobie na te wszystkie pytania, zanim wydadzą werdykt.
Stało się to w rekordowo krótkim czasie.
Przysięgli orzekli zgodnie, że pani Franklin targnęła się na własne życie
w momencie chwilowej niepoczytalności.
2
W pół godziny pózniej znajdowałem się wraz z Poirotem w jego pokoju.
Wyglądał na człowieka skrajnie wyczerpanego. Curtiss położył go do łóżka i
podał mu jakieś lekarstwo na wzmocnienie.
Marzyłem o tym, żeby z nim porozmawiać, ale musiałem cierpliwie
czekać, aż jego służący wreszcie wyjdzie z pokoju.
Wtedy dopiero wybuchnÄ…Å‚em:
- Czy to prawda, Poirot, co im tam nagadałeś? Czy rzeczywiście
widziałeś na własne oczy tę buteleczkę w ręku pani Franklin?
Na posiniałych wargach mojego przyjaciela zakwitł słaby uśmiech.
- A czy ty jej nie widziałeś, drogi przyjacielu?
- Ależ skąd!
- Ale mogłeś jej przecież nie zauważyć, prawda?
- Oczywiście, że tak. Trudno by mi było przysiąc, że nie miała
buteleczki w ręku. - Spojrzałem podejrzliwie na Poirota. - To nieważne.
Chodzi o to, czy widziałeś tą buteleczkę, czy nie?
- Nie posądzasz mnie chyba o kłamstwo, przyjacielu?
- Po tobie spodziewam siÄ™ wszystkiego.
- Hastings, ty chyba nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać! Gdzie się
podziała twoja wiara we mnie?
- No cóż - skapitulowałem. - Nie sądzę, że mógłbyś posunąć się aż do
krzywoprzysięstwa.
- Przecież nie składałem przysięgi.
- A więc to było kłamstwo?
Poirot machnął ręką.
- Co powiedziałem, mon ami, to powiedziałem. Nie warto się nad tym
rozwodzić.
- Ja ciebie już zupełnie nie rozumiem! - krzyknąłem.
- Czego znowu nie rozumiesz?
- Twoich zeznań. %7łe jakoby pani Franklin rozmawiała z tobą o
samobójstwie i opowieści o tym, że była w głębokiej depresji.
- Enfin, przecież słyszałeś na własne uszy, że tak mówiła.
- Owszem, ale tylko w przystępie złego humoru. Ty tego tak nie
sformułowałeś.
- Bo może nie chciałem.
- Jednym słowem, chciałeś, żeby stwierdzono samobójstwo?
Poirot milczał przez chwilę.
- Wydaje mi się, Hastings, że ty nie zdajesz sobie sprawy z powagi
sytuacji. No więc, dobrze, jeżeli wolisz... rzeczywiście liczyłem na orzeczenie,
że pani Franklin zginęła z własnej ręki.
- Ale sam wcale nie jesteÅ› o tym przekonany, prawda?
Poirot bardzo powoli pokręcił głową.
- Jesteś pewien, że została zamordowana, mów!
- Tak jest, Hastings. Ta kobieta została zamordowana.
- Więc dlaczego przyczyniasz się do zatarcia śladów? Dlaczego chcesz,
żeby jej śmierć została uznana za samobójstwo? Przecież z chwilą, kiedy
zapada werdykt, zamyka się śledztwo.
- Właśnie.
- I to ci jest na rękę?
- Tak.
- Ale dlaczego?
- Czy to możliwe, że ty tego nie rozumiesz? W takim razie dajmy sobie
już spokój. Musisz mi wierzyć na słowo. To było morderstwo. Zamierzone,
zaplanowane, starannie wykonane morderstwo. Przecież uprzedzałem cię od
początku, Hastings, że w tym domu zostanie popełniona zbrodnia i że
najprawdopodobniej nie uda nam się jej zapobiec, ponieważ morderca jest
równie bezwzględny, co zdecydowany.
WzdrygnÄ…Å‚em siÄ™.
- A co będzie dalej?
Poirot uśmiechnął się.
- No cóż. Zagadka śmierci pani Franklin została wyjaśniona, opatrzona
etykietką i sklasyfikowana jako samobójstwo. Ale my, Hastings, ty i ja, nie
możemy spocząć. Będziemy drążyć dalej, i to pod ziemią, jak krety. I prędzej
czy pózniej Iks wpadnie w nasze ręce.
- A jeżeli tymczasem jeszcze kogoś zamorduje, to co wtedy?
Poirot potrząsnął głową.
- Nie wydaje mi się to możliwe. Chyba że ktoś coś wie albo widział, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]