- Strona pocz±tkowa
- Lisa Marie Rice M
- Ferrarella Marie Dla dobra rodziny
- Heinlein Robert Kawaleria Kosmosu
- Chang Eileen MiśÂ‚ośÂ›ć‡ jak pole bitwy
- Chuck Palahniuk Choke
- Christine Rimmer Ksić…śźć™ jednej nocy
- Bram Stoker Dracula
- Andria Davis A Matter of Tradition
- Bialolecka_Ewa_ _Kamien_na_szczycie
- Alan Dean Foster Interlopers
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zabrakło wanienki dla Justina.
- Nim pojawiły się wanienki, matki używały zlewów -
wyjaśniła.
- Zlewów? - Z niedowierzaniem kręcąc głową, poszedł za nią
do kuchni. - Myły dzieci jak naczynia?
- Właśnie, jak brudne, małe naczynia - zaszczebiotała Mikky
do Justina.
Tony'ego nie zdziwiło, że podczas kąpieli mówiła przez cały
czas, kierując swe słowa raz do niego, raz do dziecka. Malec
najwyrazniej był tym zachwycony, natomiast jego ta paplanina
denerwowała. A przynajmniej tak sobie wmawiał, broniąc się
przed pozytywnymi emocjami.
A już na pewno nie chciał podziwiać Mikky.
Justin został wykąpany, przebrany i nakarmiony. Tony
przyglądał się temu obrządkowi, choć powinien zająć się pracą,
którą przyniósł do domu. Problemy zawodowe oczyściłyby jego
umysł z różnych niepożądanych myśli.
A widok Mikky z Justinem rodził w nim takie niepożądane
myśli i uczucia.
Nagle wyszedł z pokoju. Zaskoczona Mikky zaczęła się
zastanawiać, czy nie powiedziała czegoś, co mogło go urazić.
Położyła Justina do łóżeczka przywiezionego przez Angela i
Al-lison, a potem wyszła na palcach z pokoju.
Zastała Tony'ego w kuchni, wśród stosu garnków i misek.
- Gotujesz?
- Jestem Włochem - odparł. - Mam to w genach. Ale dziś nie
gotuję, tylko podgrzewam. - Wskazał porcję smażonych
krewetek, które wyjął z lodówki. - Zjesz trochę?
- Bardzo chętnie - powiedziała z ciepłym uśmiechem. Siedząc
naprzeciwko niego przy stole, Mikky odkryła, że
jeśli chciała z nim rozmawiać, musiała sama rozpocząć
konwersację, a potem ją podtrzymywać. Tony jadł w milczeniu.
A ją milczenie doprowadzało do szaleństwa.
RS
76
- Przypuszczam, że nie masz żadnych wiadomości od
rodziców Justina? - spytała.
Według obliczeń Tony'ego nie było jej najwyżej cztery
godziny. Zresztą, wcale nie liczył, po prostu przypadkowo po jej
wyjściu spojrzał na zegarek. W każdym razie cztery godziny to
stanowczo za mało, by pojawiły się jakieś rewelacje w tej
sprawie. %7ładnych listów, żadnych telefonów, żadnych wieści.
Wyglądało to tak, jakby Justin spadł z nieba.
- Gdyby były, nie zastałabyś tu już małego - burknął, nawet
nie podnoszÄ…c oczu znad talerza.
- To prawda Ale czy nie jesteÅ› ani trochÄ™ ciekaw, dlaczego
właśnie ciebie wybrano?
- Nie zostałem wybrany. - Otworzył puszkę z wodą sodową. -
To przypadek.
Czyżby naprawdę w to wierzył?
- Tak sÄ…dzisz?
Wzruszył lekceważąco ramionami.
- Nie ma powodu, by myśleć inaczej.
- Wiesz, że nie możesz go zatrzymać. Jeśli jego rodzice się
znajdą... - Narastała w niej obawa, że Tony zaczynał się
przywiązywać do dziecka.
Zacisnął mocno usta i odłożył widelec.
- Już ci mówiłem, że sobie z tym poradzę w odpowiednim
czasie. To znaczy, kiedy będzie trzeba.
Zachowywał się jak struś. Wiedziała, na czym polega
niebezpieczeństwo. Przez długie lata po kryjomu wierzyła, że jej
matka wróci. Przecież nie mogła tak po prostu odejść i zostawić
ich wszystkich. Jednak w końcu musiała pogodzić się z prawdą,
ale pozostała w niej gorycz, że została zdradzona.
- A twoim zdaniem, kiedy to nastąpi? Za dzień, za dwa, za
tydzień? A może za osiemnaście lat?
- To był piekielny cios. - Na twarzy Tony'ego pojawiła się
złość. Z impetem wstał od stołu.
RS
77
Mikky podniosła się również i podążyła do sąsiedniego
pokoju.
- Co siÄ™ z tobÄ… dzieje?
Obrócił się na pięcie i popatrzył na nią z wściekłością.
- Całe szczęście, że nie wiesz! Gdybyś wiedziała, pewnie
zadzwoniłabyś na policję.
Mikky odważnie uniosła podbródek.
- Nie musiałabym nigdzie dzwonić. Jeden z moich braci jest
glinÄ….
- Gliną? - Zciągnął ciemne brwi. - Chyba nie zadzwoniłaś do
niego i nie powiedziałaś mu o wszystkim? - spytał podejrzliwie.
Nie umiała kłamać. Ale czuła straszliwą suchość w gardle,
gdy wyznawała prawdę.
- Prywatnie.
- Prywatnie? - Podniósł głos. - Czy myślisz, że on o tym
zapomni? On jest policjantem, Mikky! Ma obowiązek zgłosić
każde przestępstwo. Do diabła, jak mogłaś? - ryknął. - Kto dał ci
prawo do wtrącania się w moje życie?
Nie lubiła, gdy na nią krzyczano, zwłaszcza jeśli działała,
kierujÄ…c siÄ™ szlachetnymi pobudkami.
- Poprosiłam Thada całkiem prywatnie - wycedziła przez zęby
- by sprawdził, czy nie ma jakichś zgłoszeń zaginięcia lub
porwania dzieci.
Popatrzył na nią takim wzrokiem, jakby poprosiła brata, by
sprawdził doniesienia o lądowaniu kosmitów.
- Porwania? - Nigdy o tym nie pomyślał...
- Jest taka możliwość - odparła poważnie.
- Ale dlaczego ktoś miałby porywać dziecko, a potem mi je
podrzucać?
- Może wyrzuty sumienia, strach, a może zmiana planów?
- Mogło być mnóstwo powodów. - Nie wiem, ale trzeba brać
pod uwagę różne możliwości.
- To moja sprawa i ty nie musisz się nad tym zastanawiać
RS
78
- powiedział, przesuwając dłonią po włosach. - Masz
wybujałą wyobraznię, wiesz o tym?
Wobec takiej postawy od razu się nasrożyła.
- Tak. Uważam to za zaletę.
- Zaletę? - powtórzył wolno. - Czy to nie ona każe ci
wymyślać wspaniałe konstrukcje, które mogą istnieć tylko w
twojej głowie, bo nie przystają do rzeczywistości?
A więc wrócili do konfliktu wokół projektu. Gdyby Marino
nie był tak uparty i miał choć odrobinę wyobrazni, dostrzegłby
możliwość rozwiązania problemów. Zarówno budowlanych, jak
i własnych, życiowych.
Ze względu na dziecko Mikky bardzo starała się powstrzymać
złość i nie podnosić głosu. Popatrzyła tylko wymownie.
- Ty natomiast tworzysz własną rzeczywistość. Wytrzymał jej
rozzłoszczone spojrzenie.
- Wygląda na to, że nie osiągam na tym polu znaczących
sukcesów.
Bez kłopotu zrozumiała, co miał na myśli.
- Chcesz, abym wyszła?
- Tak. - Ale gdy się odwróciła, zmienił zdanie. - Nie... do
diabła!
- Przykro mi, ale nie wiem, co robić, do licha! - powiedziała z
kamiennym wyrazem twarzy. - W końcu jak brzmi rozkaz?
- To nie jest rozkaz... JesteÅ› piekielnie irytujÄ…cÄ… kobietÄ…!
Pomiędzy nimi iskrzyło tak, że można by oświetlić całe San
Francisco.
- Czyżby dlatego, że masz ochotę znów mnie pocałować?
- spytała zaczepnie, czując dziwne napięcie.
- Pocałować? Nigdy nie mówiłem, bym miał na to ochotę. Nie
musiał.
- Ale chcesz, prawda? - Tony już otworzył usta, by
odpowiedzieć, jednak Mikky nie zamierzała dopuścić go do
głosu.
RS
79
- Cóż, przyznaję, mnie również ten dzisiejszy pocałunek
zaszokował. Miałam nadzieję, że znów to zrobisz, bym mogła
sprawdzić, czy przedtem nie uległam jakiejś iluzji.
- Dlaczego miałabyś ulegać iluzji?
- Ponieważ nikt inny mnie tak nie całował.
Nie wiedzÄ…c, co robi, Tony wziÄ…Å‚ jÄ… w ramiona. Jak to siÄ™
stało, że tak doskonale do niego pasowała?
- Chcesz przeprowadzić doświadczenie?
Jej śmiejące się oczy przenikały go na wskroś.
- Równie dobry pretekst jak każdy inny - odparła odważnie
uśmiechnęła się czarująco.
RS
80
ROZDZIAA ÓSMY
Był to podniecający, żarliwy, a zarazem czuły pocałunek. Jak
senne marzenie.
Ale Tony nie chciał śnić.
Chociaż teraz wydawało się, że nie chciał się również
obudzić. Dziwne...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]