- Strona pocz±tkowa
- Białołęcka Ewa 03 Piołun i miód
- Nowacka_Ewa_ _Kommodus_i_Marcja
- Williams Cathy Kaprysy milionera
- Fred Saberhagen Vlad Tepes 09 A Sharpness on the Neck
- Essential C
- Quinnell A.J. Reporter
- Zopa Rinpoche, Lama Virtue And Reality (Buddhanet 1998, Buddhism, English)
- Giordano Bruno De l’infinito, universo e mondi
- Anthony, Piers Shade of the Tree
- Bova, Ben Orion 07 Vengeance of Orion
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aramix.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sama to zniesie? Jagoda uświadomiła sobie, że nigdy dotąd nie była świadkiem
żadnego całopalenia. Zrobiło się jej trochę słabo.
Wiatr Na Szczycie i Pożeracz Chmur kolejno podnosili ciała i układali je na
wierzchu stosu. Przygotowane pochodnie już płonęły, wbite w ziemię tuż obok.
Pani Matko, bondz Å‚askawa dla tych, co odeszedli. Wezmij ich do siebie
i daj im miejsce na niebie miedzy gwiazdami jako i inszym przed nimi zainto-
nował stary szaman.
Niech się stanie zakończyli chórem.
Szaman młodszy podszedł do Wiatru Na Szczycie, niosąc w ręku miseczkę
z olejem i krzemienny nóż. Mistrz Iluzji przeciął kamiennym ostrzem opuszkę
palca i wpuścił kilka kropel krwi do oleju, w którym zatonęły powoli jak czerwo-
ne kulki głogu. Następnie podał nóż Stalowemu, aby uczynił to samo. Wszyscy
kolejno upuszczali trochÄ™ krwi do naczynia.
Młodszy szaman podszedł do stosu i przymierzył się, by wylać ofiarę krwi
na zwłoki. Nim zdążył to uczynić, poświęcone naczynie nagle uderzyło o ziemię,
upuszczone przez osłabłe ręce, a olej ofiarny opryskał nogi szamana. On sam
wydal z siebie trwożny okrzyk całkowicie nie pasujący do sytuacji.
Z przerażeniem malującym się na pobladłej twarzy, patrzył jak długie rzęsy
Myszki powoli unoszą się do góry. Chłopiec zamrugał, zdezorientowany i oślepio-
208
ny słońcem. Zmarszczył nos, spróbował poruszyć się, lecz krępowały go bandaże.
W przytomności osłupiałych świadków otworzył oczy także Promień. Wypchnął
językiem z ust miedzianą płytkę, po czym dał się słyszeć jego zachrypnięty głos:
Co to za paskudztwo?!
Wiatr Na Szczycie i Pożeracz Chmur jednocześnie runęli do Kamyka. Tkacz
Iluzji nadal leżał całkiem nieruchomo, a oczy miał szczelnie zamknięte, lecz dla-
czego nie miałby go dotyczyć dokonujący się cud? Pożeracz Chmur w zdenerwo-
waniu rąbnął głową o pierś chłopaka, przykładając do niej ucho.
Serce mu bije. . . ! odetchnÄ…Å‚ z niebotycznÄ… ulgÄ….
Kamyk powolutku uniósł powieki, jakby stanowiło to dla niego ogromny wy-
siłek. Obrócił w ustach blaszkę i skrzywił się, wypluwając ją z obrzydzeniem.
Nadal wyglądał na oszołomionego.
Matko. . . dobrze, że nie zdążyliśmy podpalić stosu! odezwał się Wino-
grad z drżeniem. To była ostatnia chwila!
ONA ma duże wyczucie dramatyzmu powiedział Promień i splunął,
usiłując pozbyć się z ust metalicznego posmaku.
* * *
To niemożliwe zaoponował Nocny Zpiewak. Po prostu niemożliwe.
Wybaczcie, ale ja nie wierzÄ™ w takie rzeczy.
Niedowiarek, co nie dowierza własnemu talentowi zadrwił Promień,
zmywając z siebie żółty barwnik.
Obok niego szorował się Myszka. Kamyk z pomocą Pożeracza Chmur zdjął
z siebie pogrzebowe szmaty, lecz teraz siedział przygarbiony, patrząc tępo w zie-
mię. Wydawało się, że niezupełnie jeszcze przyszedł do siebie.
Byliśmy martwi, sam tak mówiłeś. Martwi jak kamienie.
Głęboki letarg. To się zdarza upierał się Stworzyciel. Ciało się wy-
chładza, serce bije słabo. Można nie zauważyć. Ja przecież nie jestem medykiem.
A do objawów letargu należą oczywiście zakrzepy w mózgu i sercu oraz
krwotoki tętnicze odparł sarkastycznie Promień.
Obaj widzieliśmy to samo dodał Myszka. Rozmawialiśmy z Okiem
Zwiata.
Węże! Bogowie! Niebieskie zające! krzyknął Zpiewak z rozdrażnie-
niem. Bzdury i zabobony! Nie raz Obserwatorzy mają podobne sny, kiedy śpią
blisko siebie.
Ale żaden z nas nie jest Obserwatorem zauważył logicznie mały Wę-
drowiec. Po czym przypomniał sobie o czymś i wskazał Kamyka.
209
A co śniło się jemu? Może spytasz?
Zpiewak dla spokoju nawiązał kontakt z Kamykiem.
Kamyk, jaki ty miałeś sen? Zniły ci się może węże? Co widziałeś?
Tkacz Iluzji tylko na moment podniósł wzrok.
Chyba nic. Nie pamiętam.
Z jakiegoś powodu Kamyk nie chciał się zwierzać. Co zresztą nie zdziwiło
nikogo. Myszka dość chętnie opowiadał o swoich przeżyciach, ale Promień wy-
rąbywał z siebie relację po kawałku. Może sen Kamyka był wyjątkowo nieprzy-
jemny?
To nie dowodzi zupełnie niczego orzekł Zpiewak stanowczo.
Halucynacji może mieć każdy, ile chce, zwłaszcza po narkotykach.
Ciekawe, skąd aż taka doza, żeby ktoś zapadł w śpiączkę zauważyła
jagoda.
Ha! krzyknął nagle Promień, przypominając sobie o poleceniu Bogini.
Stalowy, chodz tu! Mam ci coÅ› do powiedzenia.
Stworzyciel zbliżył się niechętnie. Iskra stanął z nim twarzą w twarz i wyre-
cytował dobitnie:
ONA jest z ciebie bardzo niezadowolona. ONA nie lubi robić niepotrzeb-
nych cudów. Ukarze cię znacznie bardziej, jeżeli nie przestaniesz. . . ochchchole-
eeraaaa!!
Co jest?! No co jest?! zdenerwował się Stalowy.
Przez dobrą chwilę zaszokowany Promień nie mógł wykrztusić słowa, po
czym rzekł słabo:
Idz i popatrz w lustro.
Małe lusterko Jagody znajdowało się na samym wierzchu jej torby. Zanie-
pokojony do ostatecznych granic Stalowy porwał je i wypadł na zewnątrz, gdzie
było dość dziennego światła. Po chwili dał się słyszeć następny zdławiony okrzyk,
jakby komuś najwyższej miary zaskoczenie odebrało dech.
Chciałeś dowodu, to go masz. Idz i obejrzyj jego oczy powiedział Pro-
mień ponuro do Zpiewaka.
* * *
Oczy Stalowego z piwnych zrobiły się niebieskie. Rozpacza z tego powodu zu-
pełnie bez sensu. Jagoda ze swymi czerwono różowymi zrenicami, do tego wraż-
liwymi na silne światło, nie może zrozumieć, o co właściwie mu chodzi. Sama
chętnie przyjęłaby błękitne oczy, nawet za karę. Całe to zamieszanie męczy mnie
i drażni. Stalowy stał się zupełnie nieznośny. Melanż wyrzutów sumienia oraz bo-
210
żej bojazni wytrąciło go z równowagi jeszcze bardziej niż nas owo głupie zmar-
twychwstanie. Myśleliśmy, że przestał brać narkotyki jeszcze na Jaszczurze. Teraz
przyznał się, że po prostu jedynie zmienił środek na taki, którego działanie było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]