- Strona pocz±tkowa
- Norton Andre Zamkniecie bram
- 05 Bracia Rinucci Gordon Lucy WśÂoski kaprys
- Chuck Palahniuk Choke
- 0415329167.Routledge.Trust.and.Toleration.Sep.2004
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 3 Imperium Tysić ca SśÂośÂc
- Chesterton historia USA
- Iain Banks Complicity
- Anna BrzeziśÂska WilśźyśÂska dolina 01 OpowieśÂci z WilśźyśÂskiej Doliny
- Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu EWANGELIA WEDśÂUG śÂWIćÂĂÂTEGO JANA
- Iain Banks A Song of Stone
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninue.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zauwa\yłem, piętro ni\ej, z lewej strony, gdzie prawdopodobnie ma swoje
pokoje hrabia, \e coś się poruszyło.
Zobaczyłem wystającą z okna głowę.
Nie widziałem twarzy, ale kształt szyi i znajome ruchy nie budziły \adnych
wątpliwości: to musiał być on. Ogarnęła mnie zgroza: przez okno wypełzła cała
postać i - głową w dół, w pelerynie przypominającej wielkie, czarne skrzydła -
opuszczała się po murze w głęboką otchłań.
Z początku nie wierzyłem własnym oczom. Przez chwilę myślałem, \e uległem
dziwnemu złudzeniu optycznemu, wywołanemu w bladej poświacie księ\yca
grą świateł i cieni. Im dłu\ej się jednak przypatrywałem, tym nabierałem
mocniejszego przekonania, \e nie mogę się mylić. Wytę\onym wzrokiem
dostrzegałem bardzo wyraznie, jak szponiaste palce czepiają się ka\dego
wystającego kawałka muru, jak wbijają się w liczne szpary po odpadniętym
tynku.
Hrabia Dracula, niczym wielka jaszczurka, osuwał się coraz to ni\ej.
Na Boga! Có\ za człowiek, có\ to za stworzenie o ludzkich kształtach!
Ogarnął mnie okropny lęk; rosło potworne przera\enie - doznawałem
parali\ującej myśli, i\ nie ma dla mnie ratunku.
Jestem osaczony przez zło, które boję się nawet nazwać...
15 maja
Ponownie widziałem hrabiego Draculę wychodzącego przez okno i pełzającego
po kamiennych murach zamku niby wielka jaszczurka. Opuścił się on
kilkadziesiąt metrów w dół i zniknął w jakiejś dziurze, czy oknie. Odległość od
mojego punktu obserwacyjnego była zbyt du\a, a kąt zbyt ostry, bym mógł
zobaczyć cokolwiek więcej. Widziałem natomiast, \e na pewno wyszedł z
zamku i \e oto nadarzyła mi się okazja na dokładniejszą ni\ do tej pory
penetrację ponurej budowli...
Wróciłem do swojej komnaty po latarnię i wyruszyłem na obchód, szarpiąc się
po drodze z kolejnymi drzwiami. Tak jak przypuszczałem, wszystkie były
pozamykane, a zamki przy nich stosunkowo nowe. Zszedłem kamiennymi
schodami do głównego hallu na parterze. Stwierdziłem, \e cię\kie łańcuchy
mo\na z łatwością zdjąć, aliści brama pozostała zamknięta.
Klucz do bramy - pomyślałem - znajduje się prawdopodobnie w komnacie
hrabiego; trzeba będzie sprawdzić. Obszedłem wszystkie dostępne klatki
schodowe i korytarze, mocując się z ka\dymi drzwiami. Wreszcie natrafiłem na
jedne, które pod naporem moich barków ustąpiły. Nie były bowiem zamknięte
na klucz, nieco tylko opadły na starych zawiasach i dlatego przy otwieraniu
stawiały du\y opór. Okna komnaty wychodziły na zachód i na południe. Za
nimi, po obu stronach, ciemniały urwiska przera\ająco strome i głębokie
niczym piekielne otchłanie. Przez trapezowate szybki okienne przenikało
miękkie światło księ\yca - oświetlało wyraznie zakurzone, dosyć współczesne
meble. Latarnia nie była tu właściwie konieczna, ale cieszyłem się, \e ją mam,
gdy\ bałem si otaczających mnie zewsząd ciemnych czeluści. Ponura obecność
murów zamczyska wywoływała w moim mózgu tak niemiłe skojarzenia, i\
stygło mi serce, a nerwy odmawiały posłuszeństwa. Wyjątkowo w tej komnacie
czułem się lepiej. Moją sypialnię, bibliotekę i jadalnię przez częstą w nich
bytność hrabiego, bez reszty znienawidziłem.
Usiadłem przy dębowym stoliczku, nad którym - kiedyś tam - pewnie pochylała
się jakaś piękność, w zadumaniu i z wypiekami na policzkach układając z serca
płynące liściki miłosne. Ja natomiast rozło\yłem się tu ze swoim notatnikiem i
próbuję stenograficznie zapisać, co wydarzyło się od chwili, kiedy otworzyłem
go po raz ostatni.
Mamy dziewiętnasty wiek. Lecz - jeśli zmysły mnie nie mylą, a rozum nie
zawodzi - dawne stulecia tu i ówdzie utrzymują swoje władanie, a nasza
współczesność jeszcze długo nie będzie w stanie im go odebrać.
16 maja, rano
Niech Bóg mnie zachowa przy zdrowych zmysłach!
Moja jedyna nadzieja w tym, \e mimo wszystko zdołam zachować niczym nie
zmącony umysł (je\eli dotąd nie jestem wariatem!) - w przeciwnym razie ju\
nic mi nie pomo\e. Jestem przekonany, \e ze wszystkich otaczających mnie
potworności, najmniej obawiam się hrabiego Draculi. Jak to mo\liwe? Otó\ na
nim mogę jako tako polegać, dopóty, dopóki słu\ę jego zamiarom. Mój Bo\e!
Muszę za wszelką cenę kierować się rozsądkiem; innej drogi nie ma, gdy\
naprawdę jestem bliski szaleństwa. Wiele rzeczy, które - jak dotąd -
wprowadzały mnie li tylko w zdumienie, zaczyna mi się jawić w zupełnie
innym świetle. Przekonałem się, \e hrabia, udzielając mi ostrze\enia, miał po
stokroć rację!
Wczoraj, gdy zakończyłem notatki i z zadowoleniem chowałem do kieszeni
brulion i przybory do pisania, opanowała mnie okropna senność. Wprawdzie
pamiętałem dokładnie dziwne ostrze\enie hrabiego, ale postanowiłem je
zlekcewa\yć. Sama myśl o buncie sprawiała mi przyjemność, a dokonanie -
rozkosz. Dlaczego miałbym wracać do swojej sypialni, skoro zupełnie dobrze
mogę się wyspać tu, w tej komnacie, w której zapewne przesiadywały i
pośpiewywały dawne mieszkanki zamku, gdzie samotne \ony tęskniły do
swoich mę\ów, wezwanych w pole przez bezwzględnego boga wojny.
Poło\yłem się na zakurzonej kanapie i powoli zasypiałem. Chciałbym wierzyć,
\e zasnąłem na dobre, \e wszystko nale\ało do złego snu, ale mam uzasadnione
obawy, \e co nastąpiło działo się na jawie i rzeczywiście miało miejsce.
Opiszę to:
W półśnie odniosłem nagle dziwne wra\enie, \e nie jestem sam, chocia\ w
komnacie niby nic się nie zmieniło: na podłodze pokrytej grubą warstwą
wieloletniego kurzu odznaczały się tylko moje ślady, oświetlone blaskiem
księ\yca. Odruchowo podniosłem wzrok nieco wy\ej i... zobaczyłem stojące
nad moją kanapą trzy młode kobiety - sądząc po strojach - szlachcianki. W
pierwszej chwili myślałem, \e śnię, poniewa\ - chocia\ blask księ\yca był
bardzo jasny - ich ciała nie rzucały \adnego cienia. Wpatrując się we mnie
szeptały coś między sobą. Dwie z nich miały długie, kruczoczarne włosy, orle
nosy, jak hrabia i du\e oczy czerwonawo połyskujące w blasku księ\yca.
Trzecia była blondynką o oczach lśniących niczym jasne szafiry. Wszystkie trzy
szczerzyły do mnie błyszczące, białe i ostre zęby. Zęby niczym perły jaśniały
zza pełnych, rubinowych warg, rozchylonych w jak gdyby namiętnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]