- Strona pocz±tkowa
- 1009. Wylie Trish Szmaragdowa wyspa
- Wylie Trish Witaj w domu
- Lawhead, Stephen Pendragon Cycle 04 Pendragon
- Koontz Dean Mć…śź
- Glen Cook Darkwar 03 Ceremony
- Clive Barker Ksiega Krwi 2
- Colin Bateman Of Wee Sweetie Mice And Men (pdf)
- Graham Heather Za wszelkć… cenć™ 01 Za wszelkć… cenć™
- Specjalna Przesyłka Steel Danielle
- Arthur Bloch Prawa Murphyego (1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- b1a4banapl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozeszli się do domów, przegnani przez lodowaty
wiatr.
To był długi dzień. Jutro, czy raczej dzisiaj,
czeka go lot powrotny do Sydney. Wcześniej powi-
nien się przespać, ale nie mógł tego zrobić, dopóki
się nie upewni, że z żoną wszystko w porządku.
Nie mógł się doczekać, by zobaczyć, jak jej oczy
rozjaśniają się z radości. Już niedługo, bardzo nie-
długo, pomyślał, sięgając znowu po słuchawkę.
Jej nowa sypialnia znajdowała się na parterze od
ulicy. Była niewielka, lecz czysta, z wesołymi za-
słonkami w kwiaty. Nic tutaj nie przypominało
o Domenicu. Deirdre wyglądała na zdziwioną, wi-
dzÄ…c na progu Opal z torbÄ… na ramieniu, lecz jedno
spojrzenie w zapuchnięte oczy młodej kobiety wy-
M%7Å‚ Z TOSKANII 137
starczyło, by bez pytania zaprowadziła ją do wol-
nego pokoju. Opal była jej za to bardzo wdzięczna.
Wżaden sposób nie potrafiłaby się wytłumaczyć.
Tym bardziej że sama niezupełnie to rozumiała.
Położyła się na łóżku i wbiła wzrok w sufit. Całe
szczęście, że nigdy nie wspomniała Domenicowi
o Azylu Pearl. Na dłuższą metę będzie musiała
znalezć coś innego, ale na razie jest bezpieczna.
Powinna wykorzystać ten czas, by się zastanowić,
co robić dalej.
Z korytarza dobiegł ją dziecięcy śmiech. Brittany
Scott bawiła się na podeście nad schodami swoją
kolekcją lalek. Dzwięk wydawał się zdumiewająco
kojÄ…cy.
Opal uśmiechnęła się do siebie. Ona też urodzi
dziecko. Może dziewczynkę? Chociaż z chłopca też
by się cieszyła. Byłby podobny do Domenica, wy-
rósł wysoki i przystojny, a kiedyś złamałby serce
jakiejÅ› dziewczynie, tak jak jego ojciec.
Wtuliła twarz w poduszkę i zamknęła oczy. Na
świecie jest zbyt wiele złamanych serc. Dlaczego jej
serce musi być jednym z nich?
Następne dwa dni były upalne i duszne. Ulice
opustoszały; mieszkańcy Sydney kryli się w do-
mach lub wyjeżdżali nad morze.
Deirdre zaproponowała wycieczkę na Bondi
Beach i większość mieszkanek azylu przyklasnęła
temu z entuzjazmem. Jenny Scott musiała zostać
138 TRISH MOREY
z powodu migreny. Ponieważ mała Brittany nie
chciała jechać bez mamy, Opal chętnie zgodziła się
z nimi zostać. Nie była gotowa na spotkanie z roz-
bawionymi tłumami.
Po wyjezdzie pozostałych w domu zapanowała
cisza. Brittany bawiła się na podeście, jej matka
brała chłodną kąpiel w łazience na parterze. Opal
siedziała w salonie, czytając książkę.
Nagle na piętrze rozległ się brzęk rozbijanego
szkła, a chwilę potem głuchy stuk i przeszywający
krzyk wystraszonego dziecka. Kłęby dymu i zapach
benzyny rozniosły się po całym domu.
Brittany. Opal wbiegła po schodach, ale droga
była już odcięta. Trzaskające płomienie sięgały
wysoko, buchał czarny dym. Włączył się alarm
przeciwpożarowy.
Z łazienki wyszła chwiejnie Jenny.
Co się stało? Gdzie Brittany?
Dziewczynka krzyknęła znowu; jej matka zblad-
ła jak ściana.
O, Boże wyjąkała.
Opal złapała ją za ramiona.
Nie przejdziemy. Biegnij do sąsiadów i za-
dzwoń po straż pożarną.
Brittany! Moje dziecko! Jenny spróbowała ją
wyminąć.
Szybko! krzyknęła Opal.
Kobieta usłuchała. Brittany płakała teraz i wołała
mamę. Jej głos zagłuszał huk pożaru. Opal myślała
M%7Å‚ Z TOSKANII 139
gorączkowo. Sypialnia dziewczynki powinna być
wolna od ognia.
Brittany! krzyknęła. Idz do swojej sypialni
i zamknij drzwi. Za chwilę przyjadą strażacy.
W każdym razie taką miała nadzieję. Pobiegła na
tyły domu i spojrzała w okno. Czy dziewczynka
usłuchała?
Nie słychać syreny. Gdzie jest straż pożarna?
Czasu było niewiele. Rozejrzała się po niewielkim
ogródku. Pod płotem stała stara drabina. Opal przy-
ciągnęła ją do tylnej ściany domu. Drabina kończyła
się metr poniżej okna, ale przynajmniej pozwalała
zajrzeć do środka.
Opal znowu wytężyła słuch. Cisza.
Ze szpar wokół okna zaczął się sączyć dym. Nie
miała wyboru. Zaczęła się wspinać.
To nie tak wysoko, przekonywała sama siebie.
Nie patrz w dół! Skupiła wzrok na oknie. Parę chwil
pózniej złapała się ceglanego parapetu i zajrzała
przez szybę. Drzwi pokoju były zamknięte.
Proszę, Boże, niech Brittany będzie bezpieczna.
Jeszcze raz uważnie omiotła wzrokiem pokój i zo-
baczyła wystającą spod łóżka nogę. Dziewczynka
ukryła się tam przed szalejącą grozą.
Brittany! zawołała Opal.
Nóżka zadrżała i cofnęła się głębiej. Spod drzwi
wydostawało się coraz więcej dymu. Lada chwila
ogień dotrze i tutaj. Trzeba coś zrobić, i to szybko.
Stawką jest życie dziecka.
140 TRISH MOREY
Syreny wciąż nie było słychać. Opal wiedziała,
że musi zaryzykować. Rozejrzała się rozpaczliwie
za czymś, czym mogłaby rozbić szybę, w końcu
zdjęła z nogi klapek. Udało się za pierwszym razem.
Wsunęła dłoń do środka i odblokowała zasuwkę,
a potem otwarła okno. Otoczyły ją kłęby dymu.
Brittany! krzyknęła znowu, starając się nie
kaszleć. Idę do ciebie. Nie podnoś się.
Na dole, przy podłodze, powinno się znajdować
więcej powietrza.
Wspięła się na parapet i w tym momencie przez
huk płomieni usłyszała nowy dzwięk. Syreny. Na-
reszcie!
Znajdowała się niecałe trzy metry od dziewczyn-
ki. %7łar był trudny do wytrzymania. Lada chwila
[ Pobierz całość w formacie PDF ]