- Strona pocz±tkowa
- Frankowski, Leo Tank 1 A Boy and His Tank
- Joyee Flynn The O'Hagan Way 03 A Zane Po'Boy
- Chróœcielewski Tadeusz Szkoła dwóch dziewczšt
- Borowski Tadeusz WybĂłr opowiadaĹ_
- Lyda Morehouse Archangel 03 Messiah Node
- Bernard F. Dick Forever Mame, The Life of Rosalind Russell (2006)
- Line of Fire W E B Griffin
- GRD0907.Lovelace_Merline_Swieta_w_Salzburgu
- Rose Emilie Rodzina Hightowers 02 Przewrotna zemsta
- Loius L'Amour The Last of the Breed
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- b1a4banapl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
napisany był pierwotnie do znanej melodii Malgorzatko, kocham cię na rzadko ; jednakże
utalentowany muzyk, pełniący fukcje akompaniatora w tym przybytku, zharmonizował
akompaniament a la Weckerlin tak zręcznie, że istotnie niełatwo się było połapać.
Dla zupełnego stylu doczepiła Duse polskiego kabaretu po każdej strofce omdlewający
refren tandaradai , zaczerpnięty bodaj czy nie z kolegi Waltera von der Vogelweide.
Oto tekst tej berżerety pt. Wietrzyk : Nuta: Margarete, Mädchen ohne gleichen
Kasieńka gdy usnęła, przyszedł swawolny wietrzyk, Z koszulką igrał jej ten psotnik
śmiało zbyt: Odsłonił ponad lewym udem figlarny pieprzyk: Kasieńko, zbudz się, zbudz,
bo potem będzie wstyd.
221 Oj, wietrzyku, mały ty psotniku,
Oj, hultaju, chciałbyś ty do raju, Mam ja tam, ach, mam ja słodką rzecz, Lecz nie
dla ciebie chowam ją, więc idz, wietrzyku, precz;
tandaradai, tandaradai. Przechodził Filon łąką, pasąc owieczki białe, Wtem patrzy:
oczom jego błysnął słodki cud; Skrada się coraz bliżej, spojrzenia topiąc śmiałe,
Lecz, ach, koszulka broni wstępu wyżej ud.
Ach, wietrzyku, maty ty psotniku, Ach, hultaju, prowadz mnie do raju, Wiem ja tam,
ach, wiem ja słodką rzecz, Odsłoń drogę mi, wietrzyku, a potem idz już precz;
tandaradai, tandaradai. Na t ym s t yl owym clou zakończyła się część pierwsza programu.
Oklaski, naddatki, potrójne kabaretowe , wreszcie półgodzinna pauza. Miło było
rozejrzeć się po sali. Stoliki gęsto zajęte przez premierową elitę, piękne panie
wygorsowane, wybrylantowane, z podnieceniem w oczach, wchłaniające z rozkoszą atmosferę
tego przybytku, majÄ…cego w sobie coÅ› z zakazanego owocu; panowie we frakach lub smokingach,
wytworni, lecz z owym nieuchwytnym odcieniem poufałej nonszalancji, dostrojonej z
najlepszym smakiem do ram wesołego lokalu 13 ; flaszki szampańskiego wdzięcznie kąpiące
w kubełkach swe ponętne kształty, słowem: żyć nie umierać! Naraz światła przygasły,
w sali zapanowała niemal zupełna ciemność. Ze strony, w której znajdowała się scenka,
roz l e g ł y s i ę p o s ę p ne d z wi ę k i pogrzebowego dzwonu, do którego przyłączyła
się niebawem przenikliwa sygnaturka za topielców. Wyznaję, że dreszcz mię przeszedł.
Teraz najciekawsze: część macabre , objaśniła mnie uprzejmie sąsiadka. Nie wiedziałem
jeszcze wówczas, iż w każdym szanującym się polskim kabarecie musi znajdować
się w programie pewna ilość numerów odsłaniających rany społeczne . Wreszcie
dzwony ucichły, kurtyna rozsunęła się wśród ciszy przepojonej elektrycznością oczekiwania
i na scenie oÅ›wietlonej promykiem zimnego seledynowego Å›wiatÅ‚a ukazaÅ‚ siÄ™ conférencier.
Był poważny i skupiony; wytrzymawszy długą artystyczną pauzę tak przemówił:
Wy, śliczne panie, których pełne biusty Lśnią od brylantów i drogich kamieni, Których
usteczka śmiech rozchyla pusty, A oko blaskiem lubieżnym się mieni, Czyli wy wiecie,
że pod wami w dole Są ludzkie troski, cierpienia i bole?
Wiecież wy o tym, że macie tam braci, Którym głód skręca wychudłe jelita? Co drżą
od zimna, wprost nie majÄ…c gaci?
? Tu mówca zawiesił głos, pewny swego efektu. Jakoż w istocie lekki szmerek przebiegł
po sali niby dreszcz po ciele. To silne , rzekła półgłosem moja sąsiadka. Poeta,
mięcej modulując głos, ciągnął dalej:
13 Styl życia nocnego w Wiedniu.
222 %7Å‚e siostra wasza, tak jak wy kobieta,
Aby wyżywić swoje drobne dziatki, Parać się musi rzemiosłem gamratki? ? !
Ten świat my chcemy wam przywieść na oczy, Ten padół płaczu , jako wieszcz powiedział.
A jeśli łza wam z zrenic się potoczy, Płynąc, jak rynną, w piersi krągłych przedział,
Niech nie wstrzymuje jej wasza powieka: Ta łza wam godność nadaje człowieka!
ZagrzmiaÅ‚a burza oklasków, ale na krótko, bowiem conférencier huknÄ…Å‚ gromkim gÅ‚osem:
Milczeć! a równocześnie ozwał się znów dzwięk dzwonu pogrzebowego i sygnaturka
za topielców. W końcu uciszyło się, kurtyna się rozsunęła i rozpoczął się pierwszy
numer odsłaniający ranę społeczną. Było to jedno z licznych naśladownictw piosenki
Schillera ( Leona) Wiatr za szybami śmieje się. Tym razem śpiewała ją zgrzybiała
babcia, która za młodu była kurtyzaną, a obecnie, przesuwając nieco zakres pracy
w kierunku odpowiedniejszym swemu wiekowi, pełni obowiązki dozorczyni publicznych
miejsc ustępowych. Pomysłowa reżyseria wyposażyła ten numer we wspaniałą oprawę.
Skulona babcia siedziała w rogu sceny koło swego instytutu, opodal świeciła uliczna
latarnia, z góry sypał gęstymi płatkami śnieg. Za kulisami świstał przeciągle wiatr,
wybuchając po każdej zwrotce złowróżbnym refrenem. Znieg prószył coraz gęściej, babcia
śpiewała coraz ciszej, w końcu cisza grobu utuliła ją na wieki. Na scenie zjawił
się fizyk miejski, który obojętnie skonstatował zgon, a za nim dwóch grabarzy wyniosło
martwe zwłoki.
Oto urywek tekstu: Tak jak mnie dzisiaj tu widzicie, Babunią starą i zgrzybiałą,
I we mnie kiedyś drgało życie, I świat ubóstwiał moje ciało.
Tłumnie klęczeli u mych stóp Hrabiowie, księża i bankierzy, Czy który, patrząc na
mój grób, Pozna, co tam pod spodem leży?
Wiatr za szybami śmieje się: Psiakrew, to życie takie złe! Stanie się, co się musi
stać, Ot, lepiej, ludzie, idzcie spać.
. Bywało nieraz, przy niedzieli, Przychodził do mnie chłopiec żwawy, Najpierw użyliśmy
kąpieli, A potem innej znów zabawy;
Ach, jak on brał w ramiona mnie Dziś już tak kochać nie umieją!
223 Na to wspomnienie jeszcze drżę,
Jeszcze się stare oczy śmieją! Wiatr za szybami etc. Pamiętam, jak go potem brali
Biedactwo, skradł zegarek złoty Jak mi nieludzko go szarpali Wydarłszy z objęć
mej pieszczoty;
Pod topór oddał głowę swą, Ach, ludzie, ludzie czy szakale! Czyż wiecznie będzie
w świecie zło ? N i e w i d z ę p o l e p s z e n i a w c a l e!
Wiatr za szybami etc. Spojrzałem po sali: wiele osób płakało. Następną raną społeczną
był nieodzowny apasz . W kaszkiecie nasuniętym na oczy, w kurtce zapiętej pod
szyję, z długim kuchennym nożem w ręce, wił się po scenie, czaił, przysiadał, opowiadając
na nutÄ™ udramatyzowanego gassenhauera ( Tralala) dzieje swojej pierwszej zbrodni:
Mignął mi burżuja tłusty kark zza węgła, Ma dłoń go sięgia: Runął jak głaz. Próżno
trwożnym głosem o ratunek żebrze,
Ja, drżąc jak w febrze, Zadaję raz, Absyntu szklanka, Zmierć, ma kochanka,
etc. , etc. W ogóle konsumpcja absyntu przez polską muzykę kabaretową była znaczna.
Na usilne żądanie publiczności tenże sam apasz odśpiewał ulubioną piosenkę Henryka
Zbierzchowskiego pt. Walc nocy, dziś już spopularyzowaną po całej kuli ziemskiej
pod nazwÄ… Valse
brune : Gdy noc zapada, Nim światła latarń pogasną, Wieszcz po melodię się skrada,
By wydrukować jak własną. Oto już siódme wydanie, Zanim się zbrodnia odkryje, Kupujcież,
kupujcież, dranie, Raz tylko jeden się żyje! . . .
[ Pobierz całość w formacie PDF ]