- Strona pocz±tkowa
- Kyle Susan pseud. Palmer Diana Skazani na miłość
- Susan Squires Danelaw
- M. Braun GaśÂ‚kowska Psychologia domowa
- Redwood Pack 5 Shattered Emotions Carrie Ann Ryan
- 1 Sten
- Loius L'Amour Sacketts 12 The Lonely Men
- 089 Odwolac poszukiwania
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 3 Imperium Tysić…ca SśÂ‚ośÂ„c
- Gardner Lisa Scott Alicia Cienie przeszlosci
- Asimov, Isaac Earth Is Room Enough
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninue.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czy możesz mi powiedzieć jak je znalezć, czy musisz mi pokazać?
Musiałabym ci pokazać
Wiec chodzmy
Teraz?
Możesz sobie wyobrazić lepszy moment?
Rozglądam się wokoło. Każdy jest zajęty sobą i jak najszybszym dotarciem do budynku.
Nikt nie zaszczyca nas drugim spojrzeniem. Nikt nie zauważy jeśli znikniemy podczas tego chaosu.
Oczywiście jest jeszcze to co spowodowało tą panikę.
Moje myśli muszą być widoczne na twarzy ponieważ Raffe mówi. Albo mi powiesz albo
pokażesz, ale musisz zrobić to w tej chwili.
Zmierzch wokół nas szybko przekształca się w pełną ciemność. Moja skóra pokrywa się
gęsią skórką na sama myśl o wędrówce przez ciemny las z czymś co spowodowało takie krzyki u
uzbrojonego żołnierza.
Ale nie mogę pozwolić mu pójść beze mnie. Kiwam na znak zgody.
Wślizgujemy się pomiędzy ciemniejące cienie okalające najbliższą ścieżkę prowadząca do
lasu. Na palcach na wpół biegniemy poprzez las.
Rozlegają się strzały. Serie zachodzące na siebie. Kilka karabinów wystrzeliwuje
jednocześnie w kierunku lasu. Może to jednak nie jest najlepszy pomysł.
Tak jakbym już wystarczająco mocno nie świrowała ze strachu, echa krzyków rozlegają się
pośród nadciągającej nocy.
Do czasu gdy przebiegamy w końcu na drugą stronę obozu i znajdujemy się w ukrytym
miedzy drzewami obszarze, las zamiera. Nie słychać żadnych ruszających się liści, żadnych ptaków,
żadnych wiewiórek, jest tylko cisza. Zwiatło szybko znika ale nie na tyle szybko abyśmy nie
dostrzegli rzezi która ma tu miejsce.
Jakiś tuzin żołnierzy popędziło w stronę krzyków. Teraz nadal stoi zaledwie pięciu
Reszta leży rozrzucona na ziemi jak połamane lalki porzucone przez wściekłe dziecko. I jak
lalkom brakuje im części ciał. Ramion, nóg, głów. Stawy z których zostały powyrywane są
poszarpane i zakrwawione.
Krew pokrywa wszystko, drzewa, ziemię, żołnierzy. Stłumione światło wydobyło z niej
wyługowany kolor, sprawiając ,że wygląda jak olej kapiący z gałęzi.
Pozostali %7łołnierze stoją w kręgu z bronią skierowaną na zewnątrz
Jestem zaskoczona tym pod jakim katem trzymają broń. Nie kierują jej prosto do góry, nie
trzymają jej tak jakby walczyli z wrogiem nadciągającym z powietrza, ani na własnych nogach.
Kierują ją w ziemię, tak jakby normalnie trzymali ją gdyby nie chcieli strzelać.
Zamiast tego celują tak jakby spodziewali się ataku czegoś co sięga im najwyżej do pasa.
Górski lew? Są tu co prawda górskie lwy na tych wzgórzach, ale widuje się je bardzo rzadko. Tyle
,że górski lew nie byłby w stanie zrobić takiego rodzaju rzezi. Może dzikie psy? Ale znowu, ta
masakra nie wygląda zbyt naturalnie. To wygląda na błędny, oszalały, morderczy atak, a nie
polowanie w celu zdobycia jedzenia czy walka w samo obronie.
Wspomnienie Raffe'a sugerującego atak dzieciaków na tamtą rodzinę powraca do mojej
głowy. Odsuwam tą myśl od siebie tak szybko jak tylko się pojawia. Ci uzbrojeni żołnierze nigdy
nie przestraszyliby się gangu dzieciaków, bez względu na to jak bardzo zdziczałych.
Wszystko w tych ocalałych wygląda przedziwnie, tak jakby jedyną rzeczą powstrzymującą
ich panikę był przerażający strach. Uścisk zbielałych knykci na karabinach; sposób w jaki trzymają
łokcie blisko ciała tak jakby chcieli powstrzymać ramiona przed drżeniem; sposób w jaki poruszają
się ramię przy ramieniu, jak rybki tłoczące się w pobliżu drapieżnika.
Nic naturalnego nie mogło przyprawić ich o poczucie takiego strachu. Ten lęk wykracza
poza strach fizycznego bólu i przesącza się do strefy mentalnej i duchowej. Tak jak lęk przed utrata
rozumu i duszy.
Skóra mnie kłuje gdy tak obserwuje żołnierzy. Strach jest zarazliwy. Może ta zdolność
wyewulowała z naszych pradawnych czasów kiedy to twoje szanse na przetrwanie były większe
gdy polegałeś na strachu odczuwanym przez innych, zamiast o nim dyskutować. A może
wyczuwam coś bezpośrednio. Coś tak przerażającego ,że mój mózg to rozpoznaje.
%7łołądek zwija mi się w supeł próbując pozbyć się swojej zawartości. Przełykam wszystko z
powrotem ignorując kwas palący tył mego gardła.
Skrywamy się poza zasięgiem ich wzroku, za dużym drzewem. Zerkam na Raffe'a który
przykucnął obok. Spogląda na wszystko oprócz żołnierzy, tak jakby byli jedyną rzeczą o którą nie
musimy się martwić. Czułabym się lepiej gdyby nie wyglądał tak nieswojo.
Co może wystraszyć anioła który jest silniejszy, szybszy i ma bardziej wyostrzone zmysły
niż zwyczajny mężczyzna?
%7łołnierze się przemieszczają. Ich krąg kształtuje się teraz w łzę.
Mężczyzni emanują nerwowością gdy cofają się tyłem w kierunku obozu. Cokolwiek ich
zaatakowało wydaje się ,że już zniknęło. A przynajmniej żołnierze wydają się tak myśleć.
Mój instynkt nie jest co do tego całkiem przekonany. Zgaduje ,że również nie wszyscy
żołnierze są przekonani, ponieważ wyglądają na tak spanikowanych ,że najmniejszy szmer może
być dla nich powodem do otwarcia ognia, rozrzucając kule we wszystkich kierunkach w ciemności.
Temperatura spada i moja mokra koszulka przywiera do mnie jak lodowa skorupa. Ale pot i
tak spływa mi obficie w dół skroni i zbiera się pod pachami. Obserwowanie wycofujących się w
taki sposób żołnierzy to jak obserwowanie zamykających się od piwnicy drzwi, oddzielających cię
od jedynego zródła światła w całym domu, pozostawiając w wypełnionej potworami ciemności.
Każdy mięsień w moim ciele krzyczy aby uciekać za żołnierzami. Każdy instynkt szlaje aby tylko
nie zostać oddzielonym od grupy.
Spoglądam na Raffe'a z nadzieją na jakiegoś rodzaju otuchę. Ale on jest w pełnej gotowości:
ciało napięte, oczy przeszukujące ciemny las, uszy drgające jakby słuchał stereo.
Gdzie to jest? jego szept jest tak niski ,że w takim samym stopniu czytam z ruchu jego
warg jak słyszę słowa.
Na początku, zakładam ,że ma na myśli potwora który mógł dokonać aż takich szkód. Ale
nim zdążę go spytać, skąd mam to wiedzieć, zdaje sobie sprawę ,że pyta mnie o to gdzie ukryte są
skrzydła. Wskazuje miejsce poza tym gdzie stali żołnierze.
W milczeniu biegnie na drugą stronę kręgu zniszczenia, ignorując rzeż. Ruszam na
paluszkach tuż za nim, desperacko pragnąć nie zostać samej w lesie.
Ciężko mi ignorować części ciała. Nie ma tu wystarczającej ilości organów aby można nimi
było obdzielić wszystkich mężczyzn. Mam nadzieję ,że części z nich po prostu udało się uciec i to
jedyny powód tego dlaczego jest ich tu mniej niż być powinno. Poślizguje się na krwi pośrodku tej
rzezi ale jakoś udaje mi się nie upaść. Myśl o tym ,że mogę upaść twarzą w kupkę ludzkich
wnętrzności wystarczy aby powstrzymać mnie przed dotarciem na druga stronę.
Raffe stoi pośród drzew próbując znalezć to z dziuplą. Zajmuje mu to kilka minut. Gdy
wyciąga zawinięte w koc skrzydła napięcie go opuszcza, i ustawia się tak by ramionami i pochyloną
głową chronić pakunek.
Spogląda na mnie. Pada wystarczająca ilość światła ,że widzę jak jego usta formują się w
słowo dziękuje. Wydawać by się mogło ,że to nasze przeznaczenie; przekazywanie naszego
wzajemnego długu w tą i z powrotem.
Zastanawiam się ile czasu nim będzie za pózno aby ponownie połączyć skrzydła z plecami.
Gdyby chodziło o ludzką część ciała, już dawno byłoby to niemożliwe. Ale z aniołem, któż to może
[ Pobierz całość w formacie PDF ]