- Strona pocz±tkowa
- Kotowski Krzysztof Marika
- StanisśÂ‚aw WyspiaśÂ„ski Achilles powrót Odysa
- Andew Gibson James Joyce (pdf)
- Catherine George Sekret milionera
- Gordon Korman A Semester In The Life Of A Garbage Bag v02
- James Axler Deathlands 062 Damnation Road Show
- Anna Leigh Keaton [Serve & Protect 01] Five Alarm Neighbor (pdf)
- Giordano Bruno De l’infinito, universo e mondi
- Morgan_Sarah_Zimowy_wieczor
- Kwasniewski Jan Dieta optymalna_ dieta
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- b1a4banapl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kółko.
Wreszcie poszła. Teraz są tylko moi rodzice i ja.
Nigdy nie jest tak, że jesteśmy tylko moi rodzice i ja.
Dokładnie w tej sekundzie, kiedy na nich patrzę, a oni patrzą
na mnie, zdaję sobie sprawę, że nie mam im nic do powiedzenia.
Nie mam o czym rozmawiać, nic nie chcę robić, niczego od nich
nie potrzebuję, niczego też nie mam, żeby im dać.
Kocham moich rodziców. Naprawdę, naprawdę ich kocham.
Ale kocham ich tak, jak kocha się babcię, z którą nie jest się
blisko, jak kocha się wujka, który mieszka po drugiej stronie kraju.
Nie należą do mojej grupy wsparcia.
Więc powinni iść.
Kochani, nie krępujcie się, też jedzcie do domu mówię
tak uprzejmym tonem, na jaki mogę sobie pozwolić.
Bzdura mówi matka i siada. Jesteśmy tutaj dla ciebie.
Będziemy z tobą na każdym kroku tej drogi.
Tak? mówię. Ale ja nie potrzebuję, żebyście tu ze mną
byli. Chociaż bardzo się staram, żeby to zabrzmiało swobodnie,
wychodzi przykro i ciężko. Oboje patrzą na mnie, nie wiedząc, jak
zareagować, a potem mama zaczyna płakać.
Mamo, nie płacz, proszę mówię. Ja nie chciałam&
Nie mówi. Jest w porządku. Ociera łzy. Wybaczysz
na chwilę? Ja tylko& muszę znalezć trochę wody.
I wychodzi na korytarz.
Powinnam siedzieć cicho. Powinnam udawać troszkę dłużej.
Przepraszam mówię do taty. Nie patrzy na mnie. Patrzy w
podłogę. Naprawdę przepraszam. Przykro mi, że to
powiedziałam.
Kręci głową, nadal na mnie nie patrzy.
Niech ci nie będzie przykro.
Podnosi wzrok i patrzy mi w oczy.
Wiemy, że nas nie potrzebujesz. Wiemy, że masz swoje
życie, które udało ci się stworzyć bez nas.
Jakieś tam życie.
Ja&
Niczego nie musisz mówić. Twojej mamie jest trudniej niż
mnie przyjąć to wszystko, ale cieszę się, że powiedziałaś to
uczciwie. Powinniśmy rozmawiać o tym naprawdę, być wobec
siebie bardziej uczciwi. Podchodzi bliżej i chwyta mnie za rękę.
Spieprzyliśmy to, twoja matka i ja. Spieprzyliśmy. Tato
ma uderzająco piękne zielone oczy. Jest moim ojcem, więc
nieczęsto to zauważam, ale kiedy patrzy tak intensywnie, jak teraz
na mnie, trudno tego nie zobaczyć. Są zielone jak zdzbła trawy, jak
zielone sÄ… ciemne szmaragdy.
Kiedy sprowadziliśmy się do Londynu i tam
zamieszkaliśmy, oboje, twoja matka i ja zdaliśmy sobie sprawę, że
popełniliśmy ogromny błąd, że nie zabraliśmy cię z sobą. Nigdy
nie powinniśmy pozwolić, żebyś została w Los Angeles. Nigdy nie
powinniśmy cię opuścić.
Odwracam wzrok. Jego zielone oczy zaczynajÄ… siÄ™ teraz
robić szkliste. Głos mu drży. Nie mogę tego wytrzymać. Patrzę na
swoje ręce.
Zawsze, kiedy do ciebie dzwoniliśmy mówi dalej oboje
chcieliśmy odłożyć słuchawkę, bo obojgu nam chciało się płakać.
Ale ty zawsze byłaś taka w porządku. Więc cały czas myśleliśmy,
że u ciebie wszystko dobrze. Myślę, że to był nasz największy
błąd. Przyjmowaliśmy twoje słowa i nie mówiliśmy ci, co robić.
To znaczy, wyglądało na to, że jesteś szczęśliwa u Hudsonów.
Miałaś dobre stopnie. Dostałaś się do dobrej szkoły.
Zgadza się mówię.
Ale kiedy teraz o tym myślę, rozumiem, że to nie znaczy,
że z tobą wszystko było w porządku.
Czekam, próbuję przewidzieć, jak to rozwinie.
To trudne mówi. Przyznać, że nie udało się z własnym
dzieckiem. Wiesz, tylu moich przyjaciół zostało teraz w pustych
gniazdach. Mówią, że dzień, w którym zdasz sobie sprawę, że
twoje dzieci już cię nie potrzebują, jest jak cios w splot słoneczny.
A ja myślę, że kiedy się wie, że dziecko cię nie potrzebuje, to może
boleć, ale wiedzieć, że dziecko cię potrzebowało, a ciebie przy nim
nie było& to jest absolutnie nie do zniesienia.
To było tylko parę lat mówię. I tak poszłabym do
college u i opuściłabym dom.
Ale to byłby twój własny wybór, na twoich warunkach. I
wiedziałabyś, że bez względu na to, co by się stało, mogłabyś
wrócić do domu. Chyba nigdy ci tego jasno nie powiedzieliśmy. %7łe
twój dom to my.
Nie mogę się powstrzymać od płaczu. Chcę pohamować łzy.
Bardzo się staram, żeby zostały we mnie, żeby nie wykipiały.
Przez chwilę mi się udaje. Ale jak w wyrównanym mocowaniu się
na rękę, jedno z nas w końcu musi ją opuścić. I to jestem ja. Azy
wygrywają. Chwytam ojca za rękę i ściskam ją. Myślę, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]