- Strona pocz±tkowa
- Steffen Sandra Na wszystko przyjdzie czas
- Kwasniewski Aleksander Dom wszystkich Polska
- J.A. Saare Dead, Undead, or Somewhere In Between tśÂ‚um. nieof(1)
- Buzan, Tony Podrecznik Szybkiego Czytania
- James Fenimore Cooper Homeward Bound [txt]
- Biggle Lloyd Pomnik
- Rose Emilie Rodzina Hightowers 02 Przewrotna zemsta
- Anastasia Maltezos Two In the Lion's Den (pdf)
- Margit Sandemo Tajemnica WśÂ‚adcy Lasu
- Hailey Lind [Annie Kinca
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninue.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jak, Mareszka, bo nie wiem?
I-Pal.
I No wÅ‚aÅ›nie. I KoÅ‚czak sam wydaÅ‚ komendÄ™. A oni go na tÄ™ ko¬mendÄ™ zabili. To jest
prawdziwa prawda, a z piosenkÄ…& nie wiem.
Ja chyba już kiedyś ją słyszałam zastanawiała się Hanka. I Anna German ją śpiewała.
I Właśnie. Wiedziałam. Moja mama ją uwielbiała. Zpiewała całymi dniami.
Mareszko, ty mówiłaś, że jesteś panią od literatury. Zrób mi tłumaczenie tej piosenki,
dobrze? Będę ją śpiewał po polsku. Słuchajcie, dziewczyny, ja muszę lecieć, bo jestem umówiony
nie wiedziałem, że tu przyjdziesz& Proszę, znajdz ją w Internecie, na pewno znajdziesz& i
przełóż. Ja jÄ… dla ciebie ¦Å›piewaÅ‚em, a tyjÄ… dla mnie przetÅ‚umacz. MuszÄ™ pÄ™dzić. I popÄ™dziÅ‚ w
istocie, machając do kogoś tam ręką. Maria nawet nie zdążyła zaprotestować, przecież on wcale nie
wie, czy ona umie, a zażądał tego tłumaczenia!
Całkiem mnie olał stwierdziła Hanka, wcale tym nie-zmartwiona. Ale boski on jest.
Prawdziwe ciacho. Marysia& nie, Mareszka, tak? Ty potrafisz mu to przetłumaczyć?
W zasadzie potrafiÄ™, tylko nie wiem, czy on bÄ™dzie zado¬wolony przyznaÅ‚a Maria.
Chyba spróbuję.
Matko, to ja to muszę przeczytać! Zadzwoniłabyś do mnie, jak napiszesz? Dam ci
wizytówkę. Proszę, Mańka, ja cię proszę! Ty, słuchaj, wracamy, koniec przerwy, zaraz Sklep"
wejdzie, ja ich uwielbiam! Dlatego mogę ci spokojnie odstąpić twojego pięknego Saszę, ja się
kocham w Rysiu Leoszewskim od uro-dzenia. Dobrze, że mnie namówiłaś i że zostałam. Gdyby nie
ty siedziałabym w domu i ryczała jak głupia. Boże, ci mężczyzni!
Maria wracała do domu w doskonałym humorze. Trudno zaprzeczyć, że bard będący
skrzyżowaniem LeÅ„skiego z Onie¬ginem, Å›piewajÄ…cy specjalnie dla niej dusze-szczypatielnoje
ro¬manse, znacznie siÄ™ różni od Å›lubnego małżonka, który w ner¬wach wali hrabinie Å‚bem w
antresolę"& swoją drogą ciekawe, czy ta telefoniczna Pati to żyrardowska jedna Wiśniewska?
Może by rzeczywiście przymierzyć się do tego tłumaczenia? Od razu widać, że będzie
masakra z nieprzetłumaczalnym początkiem. Gori, gori, moja zwiezda" tego się po prostu nie da
przełożyć w żaden żywy sposób na polski, zachowując rytm oryginału!
Ach, płoń, ach, płoń, ty gwiazdo ma pomyślała Maria i zachichotała, budząc niemrawe
zainteresowanie jakiegoś mocno nabombanego osobnika, który posuwał się skokami naprzód,
opierając się o kolejne pnie na trasie, czyli na ulicy Starzyńskiego, obsadzonej drzewami z obu
stron.
Ja rówszszz uwaszszam, sze szszycie jest szmieszszne, tak, ap-sslutnie& wyszemrał
nabombany i usiadÅ‚ bezwÅ‚adnie u stóp rozroÅ›niÄ™tego jesionu. Maria ominęła go, a on przyjaz¬nie
pomachał jej ręką. Przypuszczalnie zmęczyło go to bardzo, więc zwinął się w kłębek i usnął.
Już prawie na progu domu przyszedł jej na myśl uroczy esej Tuwima, który męczył się
(Tuwim, nie esej) z przekÅ‚a¬dem jednego proÅ›ciutkiego puszkinowskiego czterowiersza, aż w
końcu skapitulował. No, ale ona nie jest Tuwimem, nie musi od razu tworzyć arcydzieła, Saszy
wystarczy przyzwoite tłumaczenie& miejmy nadzieję.
Liii w domu nie było. Zostawiła kartkę z informacją, że prawdopodobnie prześpi się u syna,
w Stolcu, jakkolwiek by absurdalnie nie brzmiało. Gori, gori, moja zwiezda&
Maria siadÅ‚a do komputera i wpisaÅ‚a tytuÅ‚ do wyszuki¬warki. MusiaÅ‚a trochÄ™
pokombinować, żeby znalezć rosyjską grażdankę. Po kilku operacjach miała wreszcie przed oczami
cały tekst oryginalny. Niestety, wyglądało na to, że historia z Kołczakiem jest niekoniecznie
prawdziwa, autorzy nazywali się zupełnie inaczej.
Przyjrzała się dokładnie tekstowi. No tak. Same rymy męskie. Maria ćwiczyła już dla
wÅ‚asnej przyjemnoÅ›ci tÅ‚umaczenia z angielskiego, nie¬mieckiego i rosyjskiego, przy czym
dokonała odkrycia: z rymami męskimi, czyli jednosylabowymi, wcale w języku polskim nie jest tak
zle pod jednym warunkiem: że pisze się coś śmiesznego. Jeśli chcemy być poważni, natychmiast
zaczynajÄ… siÄ™ schody.
Niektórzy tłumacze nie zwracali uwagi na takie drobiazgi i zmieniali akcenty w wierszach
na polskie, ale przecież nie można zmienić akcentów w piosence, bo onaż się nie da zaśpiewać!
Maria poczuÅ‚a nagle, że wÅ‚aÅ›nie chce siÄ™ zmierzyć z cho¬lernymi rymami mÄ™skimi i chce
usłyszeć, jak on to śpiewa! Nie była specjalną wielbicielką romansów ani rosyjskich, ani
cygańskich, ani żadnych innych, tym bardziej prośba Saszy stanowiła zaproszenie do wspaniałej
zabawy. Ostatecznie nawet najbardziej łzawy wiersz można potraktować ściśle zawodowo!
Mój Boże pomyÅ›laÅ‚a. Co ja wÅ‚aÅ›ciwie robiÄ™ u obcych lu¬dzi z mopem, Å›cierÄ… i
odkurzaczem? Moje miejsce jest gdzie indziej! Moje miejsce jest na uniwersytecie!
Jeszcze nie.
Nie umiałaby powiedzieć, dlaczego tak jest, ale nie była jeszcze gotowa do powrotu na
uczelniÄ™.
Tak jakby brutalna reakcja Aleksa na jej plany związane z doktoratem postawiła
niewidzialną tamę zamierzeniom. Ale do czasu. Przyjdzie czas, że odstawi odkurzacz do kąta i
usmaży panu Pultokowi ostatniego kotleta!
Zaczęła po raz kolejny uważnie czytać tekst o gwiezdzie. Nie musimy być aż tacy dosłowni,
proszÄ™ paÅ„stwa. Najważ¬niejsze, to zÅ‚apać sens i klimat. TysiÄ…ce gwiazd na niebie drży& ty, moja
gwiazdo, dla mnie lśnij& " Może być na początek.
Za oknem było już całkiem jasno, kiedy Maria wyłączyła komputer, wzięła z drukarki tekst,
przeczytaÅ‚a go, uÅ›miech¬nęła siÄ™ i poszÅ‚a spać. ZupeÅ‚nie jak w dawnych latach, kiedy spÄ™dzaÅ‚a
noce, piszÄ…c eseje, tÅ‚umaczÄ…c wiersze i prozÄ™, przy¬gotowujÄ…c siÄ™ do zajęć ze studentami.
Nie może mi pan tego zabronić, panie Strachociński -pomyślała, zanim zasnęła. Znił jej się
Sasza śpiewający przy gitarze Tysiące gwiazd na niebie drży"& Płakał przy tym rzewnie i
wycierał błękitne oczy apaszką od Hermesa.
Hanka?
Hanka, a bo co?
Maria mówi, Mareszka, no. Poznałyśmy się wczoraj.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]