- Strona pocz±tkowa
- Arkadij i Borys Strugaccy Drapieznosc naszego wieku
- śÂuny nad WośÂyniem
- Anne McCaffrey Pern 07 Moreta Dragonlady of Pern
- Lorraine Kennedy Song of the Annunaki (NCP) (pdf)
- Jeffrey Lord Blade 15 The Towers of Melnon
- Życzę Ci pięknych chwil
- Grisham John Testament
- Awakening Pr
- Beard Henry N., Kenney Douglas C. Nuda Pierscieni
- Graham Heather Za wszelkć cenć 01 Za wszelkć cenćÂ
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sportingbet.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
naszyjniku, a ja mówiłam nie". Pytał, czy chciałabym
pojechać na Hawaje, a ja odpowiadałam, że nie stać nas na to.
Byłam okropna dla swojej córki, kiedy jezdziła na wycieczki z
koleżankami. Pracuje u nas w sklepie i sądziłam, że nie
powinna tracić czasu na zabawę. Wysysałam życie ze
wszystkich, którzy mnie otaczali.
Przez bardzo długi czas moje życie składało się jedynie z
rodziny i pracy. Właściwie wszystko kręciło się wokół pracy.
Wiedziałam, że to nie jest najważniejsza rzecz na świecie, ale
zachowywałam się tak, jakby była. Praca stała się nawykiem, i
to mi wystarczało.
Jednak nie byłam przygotowana na to, jak bardzo moje
życie się zmieni. Od śmierci siostry i, w tym roku, ojca moja
rodzina nie jest taka sama. Dzieci są już dorosłe i mają własne
rodziny. To także coś nowego. Kiedy dorastały,
wprowadziłam surową dyscyplinę. Teraz, gdy się
usamodzielniły, nie chcę powiedzieć niczego, co mogłoby je
urazić. Jestem z nimi blisko, ale zawsze czuję, że muszę być
ostrożna, nie mogę przekraczać pewnych granic, zwłaszcza w
rozmowie z synowymi. Trzeba wiedzieć, kiedy się odezwać, a
kiedy zmilczeć. Najczęściej lepiej się wycofać. Nieważne, jak
dobre ma się pomysły, jak ostrożnie dobiera słowa, dorosłe
dzieci w każdej sugestii słyszą krytykę. Dlatego już nawet
niczego nie sugeruję - to jest najtrudniejsze. Do tego jako
sprzedawca muszę uważać, żeby mówić odpowiednie słowa
właściwym ludziom. Każdą rozmowę muszę prowadzić
ostrożnie i z uwagą.
W grupie mogę zapomnieć o tym wszystkim. W dniu, w
którym mam iść na spotkanie, praca idzie mi szybciej, łatwiej.
Chodzę lżejszym krokiem. Teraz zawsze pytam: kiedy
następne spotkanie? Tak świetnie się bawiłam, kiedy gościłam
grupę w swoim domu. Po raz pierwszy od wielu lat
przyjmowałam gości i po raz pierwszy w życiu nie byłam
zdenerwowana ich wizytą. Nie chciałam, żeby wychodziły.
Dzięki dzieleniu się z nimi sobą i swoim domem czułam
spokój i pełnię.
Odkąd chodzę na spotkania, zaczęłam mówić tak". Tak"
na pokazanie się. Tak" na wyciągnięcie ręki do ludzi.
Wynegocjowanie mojego uczestnictwa w grupie było
najwspanialszym prezentem, jaki mój mąż kiedykolwiek mi
dał. Oddał z powrotem moje życie. Podarował przyszłość.
Rozdział czwarty
Dale Muegenburg, tradycjonalistka
Roznieca na nowo płomień małżeńskiej miłości
Dale Muegenburg miała dostać naszyjnik dopiero po
jedenastu miesiącach. To okropne, że musiała tak długo
czekać. Czyż nie byłoby miło założyć go na doroczny bal
klubu tańca w San Diego? Zadzwoniła do Roz McGrath.
- Oczywiście, że możesz go pożyczyć - powiedziała Roz
przez telefon - ale nie będzie mnie w domu. Zostawię ci go na
werandzie.
Dale, wyobrażając sobie typowe sąsiedztwo, zadrżała. Na
zewnątrz, gdzie każdy będzie mógł go zobaczyć? Bez
nadzoru? Co ta kobieta sobie wyobraża? Naszyjnik nie jest
jeszcze nawet ubezpieczony. A jeśli ktoś go wezmie? Czy
Dale będzie musiała wyłożyć pieniądze, żeby go odkupić?
Spięta Dale zapakowała ostatnie rzeczy do torby i nie
rozluzniła się przez całą drogę do Amarillo, położonego
dwadzieścia cztery kilometry na południe od Ventury.
Poganiała męża, żeby jechał szybciej. Nie uspokoiła się,
dopóki Ted nie wjechał na długą, krętą żwirową drogę, u
której szczytu stał samotny dom Rose.
Dale pognała do drzwi frontowych i schwyciła srebrne
etui na biżuterię, po czym ściskała je na kolanach przez całą
trzygodzinną drogę do San Diego.
Wtedy nowy niepokój zmącił jej myśli.
Czy ludzie nie pomyślą, że naszyjnik jest sztuczny? W
kwestii biżuterii Dale wyznawała filozofię im mniej, tym
lepiej". Jako prawdziwy klejnot naszyjnik był elegancki, lecz
jako podróbka - zbyt ostentacyjny. Z drugiej strony
prawdziwy naszyjnik z brylantami był symbolem statusu, a
Dale krzywiła się na widok takich symboli. Jak wiele kobiet
była podatna na ich czar - rolex był jedynym prezentem od
pierwszego męża, jaki zatrzymała - jednak czuła się płytka,
kiedy mu ulegała. Nie lubiła się afiszować. Byłaby bardzo
zakłopotana, gdyby ludzie uznali, że kupiła sobie symbol
statusu. Poczucie winy sprawiło, że emocje zaczęły wirować
w Dale jak obrazki w kalejdoskopie.
Dlaczego założenie naszyjnika wydawało się tak
doniosłym wydarzeniem?
W hotelu Rancho Bernardo Dale zamieniła sandały na
szpilki, a dżinsy na czarną sukienkę koktajlową z krepy.
Delikatnie wyjęła naszyjnik z futerału i zapięła go na karku.
Popatrzyła w lustro i znowu zalała ją fala emocji. Najpierw
poczuła się elegancka jak królowa albo księżna Monako.
Chwilę pózniej jej animusz zniknął. Dlaczego widok siebie
samej w naszyjniku tak ją niepokoił? Jak to możliwe? Przecież
chciała wziąć udział w tym eksperymencie, walczyła, żeby
dołączyć do grupy.
Dale Muegenburg regularnie spacerowała z Jonell i Nancy
Huff. Trzy razy w tygodniu spotykały się o siódmej
trzydzieści rano w kawiarni Palermo na Main Street. Ruszały
wzdłuż Main na zachód, mijały budynek Misji i kierowały się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]