- Strona pocz±tkowa
- Colin Bateman Of Wee Sweetie Mice And Men (pdf)
- 008.Lee_Rachel_Miejsce_na_ziemi
- (ebook PDF) Perl Tutorial
- Ekologia skrypt2a
- Anne Hampson Not Far from Heaven [MB 915] (pdf)
- Delacorte Shawna Kawaler na sprzedaśź
- 05 Bracia Rinucci Gordon Lucy WśÂ‚oski kaprys
- Anthology Sins of Spring
- PS19 Pan Samochodzik I ZśÂ‚oto Inków t.2 Szumski Jerzy
- Darcy Maguire Spragnieni uczuć‡
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tematy.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie moją, tylko naszą - poprawił ją.
- A można wejść do środka? - zapytał Peder, stąpając na palcach.
Kristian i Evert weszli ostrożnie za nim. Skierowali się prosto w stronę
bufetu, by popatrzeć na stojące na nim ozdoby.
Emanuel tymczasem zwrócił się do Elise ze słowami:
- A teraz największa niespodzianka!
- Jeszcze jedna? - Elise popatrzyła na niego przytłoczona nadmiarem
wrażeń.
- Mama i ojciec przyjadÄ… na chrzciny!
Zmusiła się do uśmiechu, bo w głębi serca miała nadzieję, że uniknie
spotkania z teściową. Nie chciała mu jednak psuć radości.
- To wspaniale, Emanuelu! Nie miałam nawet odwagi na to liczyć.
Objął ją i przytulił.
- Wszystko dzięki temu pięknemu listowi, który wysłałaś do ojca. Tak
cię kocham, Elise. Sprawiłaś, że znów chce mi się żyć. Czuję się, jakby
znów zaświeciło nam słońce, niemal tak samo jak przed dwoma laty.
Mogło nam świecić przez cały czas, gdyby nie... - pomyślała, ale szybko
odsunęła od siebie tę myśl.
Woznica, który przyjechał z Ringstad, miał pozostać w Kristianii przez
sobotę i niedzielę, żeby im pomóc przy przeprowadzce. Zatrzymał się u
swojego brata na Arendalsgaten. Elise przypomniała się przeprowadzka z
Andersengarden do domu majstra, kiedy przewozili meble wózkiem i po
trochu nosili swój dobytek. Najgorzej było znieść po schodach, a potem
wnieść na poddasze łóżko mamy. Wszyscy podtrzymywali i pomagali.
Teraz Elise mogła pozostawić noszenie mężczyznom i chłopcom, a sama
zajęła się dziećmi i powoli układała wszystko na miejsce.
Jensine spała w wózku, który Elise postawiła w ogródku na tyłach
domu. Kiedy pozostali udali siÄ™ z powrotem w stronÄ™ Beierbrua, Elise
wzięła Hugo za rękę i zerknąwszy na Jensine, dokładniej obejrzała ogród.
Czuła, jak rozpiera ją radość. Wyobraziła sobie, jak pięknie będzie tu
latem, gdy wszystko się zazieleni, a krzewy zakwitną. W ciepłe letnie dni
usiądą sobie pod rzucającymi cień drzewami i popijając kawę przy małym
okrągłym stoliku, zerkać będą na Hugo, który będzie sobie wędrował, i na
śpiącą na świeżym powietrzu Jensine.
Przeleciał z bzykiem trzmiel, a żółty motyl zatańczył bezgłośnie między
drzewami. Wiosna nadeszła w pełnym rozkwicie, niebawem nastanie lato,
a widmo mroznej zimy, chłodnych nocy i odmrożeń wydawało się bardzo
odległe. Elise rozejrzała się wokół i westchnęła zadowolona, przekonana,
że tu, na Hammergaten, czeka ich wszystkich dobre życie.
Postawiła Hugo na ziemi.
- Chodz! Chodz! - zawołał ożywiony malec, który wciąż trzymał się
jeszcze za rękę, ale spodziewali się, że lada moment zacznie chodzić sam.
Pozwoliła mu prowadzić i wnet obeszli dom i skierowali się w stronę
rabatek.
- A dokąd ty idziesz, Hugo? Chcesz wyjść na ulicę i popatrzeć, czy nie
jedzie wóz? Chcesz zobaczyć konika?
- Prr, prr! - odpowiedział zadowolony wesołym głosem.
Uliczka była cicha i spokojna. Rzadko tędy jezdziły jakieś pojazdy.
Pozwoliła synkowi iść tam, gdzie chce. Trzymała go za obie rączki, a on
kroczył, kołysząc się zabawnie.
Słońce przygrzewało przyjemnie, a w koronach drzew uwijały się ptaki,
które przyleciały z ciepłych krajów. Mignęła jej pliszka, usłyszała
pogwizdywanie kosa i śpiewne nawoływanie zięby. Zauważyła też
rudzika, jak również sikorki bogatki i sikorki modre.
Na gałęzi tuż obok nich usiadł jakiś duży ptak.
- Popatrz, Hugo, wrona!
- Szroka - stwierdził stanowczo malec.
Elise przyjrzała się dokładniej i rozpromieniła się. Hugo miał rację,
rzeczywiście to sroka.
Ulicą nadchodziła jakaś para. Elise popatrzyła na nich, bo wydali jej się
tacy szczęśliwi. Szli pod rękę, rozmawiali i śmiali się, całkowicie
pochłonięci sobą. Nagle poczuła ukłucie w sercu na widok mężczyzny, bo
trudno się było pomylić co do koloru jego włosów, mimo że na głowie
miał czapkę. Elise pośpiesznie nachyliła się, by wziąć Hugo na ręce i
odejść, ale było już za pózno.
- Pani Ringstad?! - zawołała Helene Fryksten zaskoczona, bo skąd
mogła wiedzieć, że się tu przeprowadzili.
Elise nie potrafiła zdobyć się na nieuprzejmość, odwróciła się więc
niechętnie w stronę Ansgara i Helenę, którzy pośpiesznie zbliżyli się do
niej.
- To naprawdę Hugo? - szczebiotała Helenę. - Och, jak on urósł! Już się
nauczył chodzić?
- Ma piętnaście miesięcy, więc to nie tak wcześnie. - Elise słyszała, jak
odpychająco zabrzmiał jej głos.
Helenę zerknęła na dom i zapytała:
- Czyżbyście się tu przeprowadzili?
Nie było sensu zaprzeczać. W każdej chwili spodziewała się Emanuela i
chłopców, którzy mieli przywiezć resztę dobytku.
- Tak, właśnie się wprowadzamy. Helenę nachyliła się nad Hugo.
- Witaj, maleńki. Pamiętasz mnie? Jakiś ty duży i jaki mądry! A jakie
masz piękne loki. Spacerujesz tu sobie z mamą?
Hugo stał nieruchomo i przyglądał się jej, a potem popatrzył na drzewo i
pokazał palcem, mówiąc:
- Szroka.
Helenę posłała Elise pytające spojrzenie.
- Właśnie zobaczył na drzewie srokę.
- Coś takiego! Rozpoznaje już różne gatunki ptaków. Mówiłam ci,
Ansgar, że masz bardzo inteligentnego syna.
Ansgar poczerwieniał i wyraznie skonfundowany, przestępował z nogi
na nogę. Przyglądał się jednak Hugo z ciekawością.
Elise poczuła gniew i serce mocno zabiło jej w piersi. Czy ta kobieta
musi jej wciąż przypominać, że to syn Ansgara? Niebawem Hugo będzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]