- Strona pocz±tkowa
- Świadectwo (książka), Kard. Stanisław Dziwisz
- Stanisław Wyspiański Achilles powrót Odysa
- (ebook PDF) Perl Tutorial
- MAN Seminarium magisterskie E sem 3
- Howard Robert E. Conan z Cimmerii
- Marx, Karl Critique of Hegel's Philosophy of Right
- 67 Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i Zamek Czocha
- !Penelope Lively Fotografia
- McCoy Max Indiana Jones i pusta ziemia
- Ian Rankin [Jack Harvey 02] Bleeding Hearts (v4.0) (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninue.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pewna. Patrząc na siebie; powoli puszczamy swoje partnerki. Obok mnie już stoi Mały, a wkoło nas
cały Podrapeć. W tym momencie jakiś ruch przy drzwiach wejściowych. To weszła cała Wójtówka,
którą sprowadził Olek. Same równe chłopaki. Zauważyli, co się dzieje, i już po chwili otoczyli
wszystkich. Niby z ciekawością pytają:
- Co jest? Co siÄ™ tu dzieje? JakaÅ› draka?
- Chłopaki, spokój w głowie! Wszystko w porządku! - zawołał ktoś głośno od strony drzwi.
To krzyczał Bokser, który w tej chwili wszedł na salę. Podszedł i przywitał się ze mną i z
Małym, a dopiero potem witał się kolejno z innymi. Powiedział pózniej, że nie mógł zawiadomić
chłopaków o tym, że się pogodziliśmy, ale przedtem zastrzegł, żeby nie zaczynali, zanim przyjdzie.
Po godzinie znalezliśmy się wszyscy w bufecie, przy jednym długim stole. Za wspólnie zebrane
pieniądze kupiliśmy wódki, tak że dla każdego wypadło pół szklanki, i już w największej zgodzie
wróciliśmy na salę.
Jedna wojna została zażegnana do czasu, gdy znów wytworzy się sytuacja, którą nazywa się
ostatnim słowem do draki .
W następną niedzielę znów razem z Małym poszliśmy do Przyjaciół .
WIZYTA NA ODDZIALE CHIRURGICZNYM
Tej niedzieli jak zwykle poszedłem pod kościół z Małym. Stało już kilku chłopaków.
- Wiesz już, że wczoraj wieczorem Rudy posunął Mańka? - zapytał jeden, gdy się
przywitaliśmy.
- Mocno? - zapytałem.
- Niezle, dwie sztuki - w płuco i pod nerki. Tylko tryfnie bił - wtrącił drugi z tyłu.
- A co z Rudym?
- Uciekł, chłopaki szukali go całą noc po wszystkich melinach i nie mogli znalezć. Ale znajdą
go, chyba że ucieknie z Warszawy.
- A gdzie Maniek?
- U DzieciÄ…tka Jezus, na chirurgicznym.
Po krótkiej naradzie z Małym postanowiliśmy odwiedzić Mańka w szpitalu. Po południu
zjawiliśmy się u niego na oddziale chirurgicznym, mimo trudności robionych przez personel szpitala,
który wpuszczał tylko po dwie osoby do jednego chorego.
Oddział chirurgiczny - to jedna olbrzymia sala, na której leżało chyba sześćdziesięciu chorych.
Szukając Mańka, wzrok mój zatrzymał się na potężnej, gołej klatce piersiowej. To jest decha -
pomyślałem i...
- Jak się masz. Kozak - odezwał się głos należący do tych olbrzymich piersi.
- Serwus, Władziu! To ty też tutaj?
- Ano, jak widzisz...
- A gdzie leży Maniek?
- O, tam, na tamtym łóżku - pokazał Władek. - Jest już u niego rodzinka - dodał. - Pijani,
płaczą...
- A tobie co jest? - zapytałem.
- Idzio posunął mnie kosą w kręgosłup. Nóż się złamał i czubek siedzi. Mają go wyjmować.
Teraz już trochę chodzę, jak się trzymam łóżka, bo przez kilka dni nie miałem w ogóle władzy w
rękach i nogach.
- Jak to się stało?
- Odgrażał się, więc zapytałem go, co do mnie czuje. Okazało się, że nic, że wszystko w
porządku. Więc podałem mu rękę, wykręciłem się, by odejść, i w tym momencie dostałem w plecy.
- SypnÄ…Å‚eÅ›?
- Nie.
- Odegrasz siÄ™?
- Zobaczymy, co będzie mówił. A może on kota dostał w głowie? Może mu coś do łba
strzeliło i nie wiedział, co robi? Zobaczymy - jak wyjdę... Ale nas jest tu więcej. O, patrz, tam leży
Kapusta. Po pijanemu pobił się z bratem, a że nie mógł mu dać rady, to sobie ze złości brzuch nożem
rozerżnął. Jak go wiezli na wózku, to śpiewał. Jego już tu dobrze znają... A tam znów leży Mizerny.
W Parku Sieleckim w czasie awantury wrzucili go do wody, starł rękę - i zakażenie. A tam Lalo...
Chciał pomóc bratu w jakiejś awanturze, wyskoczył pijany z pierwszego piętra i coś mu trzasnęło w
kolanie.
- A Maniek sypie?
- Nie. Już dwa razy byli z policji. Maniek mówi, że był pijany i nic nie wie i nie pamięta - kto,
co, jak i gdzie. Jeszcze pyta policjantów, co to takiego było. Czekamy na Rudego. Powinni go tu
przywiezć za kilka dni, bo go chłopaki znajdą. Jak go przywiozą, to go w nocy zabijemy. Za to, że
posunął z tyłu, a właściwie to za to, że nie miał żadnego żalu do Mańka, tylko był napuszczony.
Podeszliśmy do Mańka. Leżał na wznak, ciężko dyszał i krzywił z bólu twarz. Przy łóżku
siedziało pięć osób z jego rodziny, wszyscy już dobrze pijani. Maniek, jego brat rodzony i bracia
stryjeczni to z zawodu murarze. Matka robiła i sprzedawała sztuczne kwiaty, a bratowa handlowała,
czym się dało: rzodkiewkami, owocami lub kwiatami. Rodzina płakała i klęła tego, co go posunął, a
Maniek znów złościł się i klął rodzinę za to, że płaczą. Cała heca - wszyscy chorzy i odwiedzający z
ciekawością obserwowali to wesołe widowisko. Zauważyłem, że z boku stoi jeszcze dwóch
kolegów, Franek i Lutek.
- No, żebym ja go, taka jego... - i tu parę epitetów - drapnęła w swoje ręce, to ja bym mu
pokazała, jak się nożem bije! - wołała płacząc bratowa Mańka.
- Co? Zmiejesz się pan? - zwróciła się do mnie, widząc, że się uśmiecham. - Bo pan mnie
jeszcze nie znasz! Jak pragnę Boga, dwa tygodnie po dziecku byłam, a jak mi przyszli bić
sublokatora, to wzięłam kosę w łapę, otworzyłam drzwi i mówię: No, wchodzta, który pierwszy?
Myślisz pan, że się który ruszył? Skąd? Bali się.
Podszedłem z Małym do Franka. Ten znów mówi jakby sam do siebie:
- Przyniosłem mu ćwiartkę wódki, ale nie wiem, czy będzie pił. To nic, jak wyjdziemy, to
wypijemy sami. Jemu chyba jeszcze dzisiaj lepiej nie dawać. I czego to płaczą? - Franek popatrzył na
płaczącą rodzinkę. - Dwie sztuki dostał i zaraz taki szum. Ja dostałem naraz piętnaście i żyję. O, na
tamtym łóżku leżałem - powiedział pokazując nam łóżko w kącie sali pod oknem. - Opatrunki to mi
robili hurtem... Jakby się cholera umówili. Było ich piętnastu i dostałem piętnaście sztuk. Jak mnie tu
przywiezli, to zawołali księdza. I po co? - krzyczałem. - Przecież ja nie mam zamiaru umierać!
W tej chwili na oddział weszli ludzie z policji - dwóch mundurowych, jeden cywilny - i kazali
wyjść wszystkim, którzy przyszli w odwiedziny do Mańka. Wyszliśmy i już nie wróciliśmy. W
ogrodzie na ławce wypiliśmy we czterech ćwiartkę - i do domu.
W nocy z wtorku na środę pogotowie zabrało z ulicy ciężko pobitego Rudego. Prosił, żeby go
nie odwożono do szpitala Dzieciątka Jezus, więc umieszczono go w innym szpitalu.
A Mańka diabli nie wzięli. Zginął dopiero w 1944 roku rozstrzelany w Alei Szucha za udział w
Powstaniu Warszawskim.
WYSTAWNIAKI
W dniu święta puszczania wianków wybraliśmy się na przystań, żeby obejrzeć imprezy
odbywające się na Wiśle. Jako jedyny z ferajny pracujący w dużej, państwowej fabryce miałem
możność postarać się o trzy zaproszenia. Amatorów na wianki było więcej, ale zabrałem ze sobą
Małego i Zygmunta Wariata , bo to i najbliżsi koledzy, i najwięcej pewności, że nie narozrabiają.
%7łeby taniej kosztowało, wzięliśmy ze sobą półtora literka wódki, rzodkiewki kupiłem w bufecie, a że
w tym czasie, gdy ja kupowałem, Wariat świsnął dwie pomarańcze - więc zakąski też mieliśmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]