- Strona pocz±tkowa
- Andrews Amy Medical Duo 479 Wyspa przeznaczenia
- Offutt Andrew Conan i miecz skelos
- Franklin W Dixon Hardy Boys Case 03 Cult of Crime
- Alan Dean Foster The Mocking Program (v5.0) (pdf)
- Sandemo Margit Saga O Czarnoksi晜źniku 11 Dom HaśÂ„by
- Carroll Jonathan Drewniane Morze
- LE Modesitt Spellsong 3 Darksong Rising
- Glen Cook Starfishers 01 Shadowline
- BĂśll Heinrich AniośÂ‚ milczaśÂ‚
- Gordon Dickson Childe 08 The Chantry Guild
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aramix.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mocno naciska Beczkę. Zlad był wyrazny, trudno przeoczyć osiem par odcisków
kopyt i liczne połamane gałęzie.
W porządku odparł. Ja pójdę tędy, ty tamtędy. Widzę cię tu za dzie-
sięć minut z wszystkimi orzechami i jagodami, jakie znajdziesz. Nie zgub się. No
i. . . tego. . . udanych łowów.
Bardzo zabawne rzucił Beczka sarkastycznie.
Uspokojeni zmianą nastawienia Firkina i wciąż jeszcze wstrząśnięci po spo-
tkaniu z jezdzcami, uśmiechnęli się do siebie nawzajem i zajęli żywotną kwestią
zbieractwa.
* * *
Dwa konie pociągowe zmagały się z uprzężą, ciągnąc po moście zwodzonym
załadowany po brzegi wóz. Okute żelazem koła stukotały po nierównej drewnia-
nej nawierzchni. Dwaj mężczyzni siedzący na kozle nie zważali na hałas. Wie-
136
dzieli, że w zamku nie ma nikogo, kto mógłby ich usłyszeć. Pociągając lejce,
nakazali koniom skręcić w lewo. W zasadzie nie potrzebowały tej sugestii. Setki
razy pokonywały tę trasę i bez trudu wracały do domu, przez granicę, a potem
przez Góry Talpejskie.
Wóz podskoczył, przetaczając się po nierównym końcu mostu. Z jednego
z worków wypadły dwie małe marchewki. Uwieńczywszy swą misję sukcesem,
woznica poluzował lejce i wóz potoczył się spokojnie szlakiem prowadzącym
z zamku Rhyngill.
* * *
Patrzyli na drzewa, w krzaki, pod drzewa, za krzaki. Nic. W bardzo krótkim
czasie przeczesali zaskakująco rozległy teren, ale Firkin wracał na polanę z pu-
stymi rękoma.
Strata czasu narzekał.
Kilka minut wcześniej Beczka biegał po lesie, wymachując rękami. Miał coś
na oku i bardzo nie chciał, żeby to coś mu uciekło.
Zaczekaj, aż zobaczysz, co mam. Podszedł do stojącego w pobliżu pień-
ka. Tylko tyle znalazłem, ale to zawsze coś. Wyciągnij nóż.
Beczka upuścił na pieniek swoją zdobycz.
Firkinowi opadła szczęka.
Tylko tyle znalazłem powtórzył Beczka przepraszającym tonem.
Szukaliśmy jedzenia, a nie czegoś, co można włożyć do pudełka po zapał-
kach i nosić przy sobie jak zwierzątko!
Wiem, że to niewiele, ale. . .
Firkin jeszcze raz dokładnie obejrzał propozycję przyjaciela. Była mała, bla-
dozielona, i przyglądała im się z wyrzutem parą dużych, okrągłych, niemrugli-
wych oczu o bardzo złożonej budowie. Z głowy wystawały jej dwa czułki zakoń-
czone kulkami. Małe szczęki poruszały się bez przerwy. Nie wyglądała apetycz-
nie. Firkin odwrócił się z obrzydzeniem.
. . . lepsze to niż nic zakończył Beczka niepewnie.
Niewiele. Zjedz sam. Ja nie jestem głodny.
Dostaniesz pół, jeśli chcesz powiedział Beczka, dla podkreślenia swoich
słów wymachując nożem.
Nie, dzięki odparł Firkin, kierując się w stronę nieco gęstszego frag-
mentu lasu. Zrobię siusiu dodał.
Zbierając się na odwagę, Beczka nachylił się nad małym owadem i lodowato
uśmiechnął.
137
Cześć, obiadku rzucił, oblizując wargi i unosząc w górę nóż.
Przymierzył się do cięcia.
Jesteś pewien, że nie chcesz kawałka? zapytał po raz kolejny.
Nie odrzekł Firkin, znikając między drzewami. Pośpiesz się!
Beczka powtarzał sobie, że będzie smaczne. Przecież to głównie białka, sym-
patyczne, zdrowe białka z odrobinką chityny. Franek opowiadał o plemionach
Pigmejów żywiących się wyłącznie robakami. Mnóstwem. %7ływych. Chłopiec na-
gle pożałował, że pomyślał o chitynie.
Jestem bardzo głodny powiedział sobie. Albo on, albo ja.
Zacisnął zęby, zamknął oczy i uniósł nóż. Opuścił rękę. . .
Nie, nie, stój zapiszczał cienki głosik.
Beczka rozejrzał się. Zauważył jedynie kilka drzew i obiadek. Był pewien, że
usłyszał głos. To musiał być wiatr, pomyślał.
Ponownie uniósł nóż. . .
Nie, nie, stój. Mnie słyszysz, prawda to?
Beczka otworzył oczy szeroko. Wyprostowany do wysokości trzech czwartych
cala robal wpatrywał mu się w oczy z wyrzutem.
Obiadem nie będę.
Szczęka Beczki opadła z hukiem.
Zjeść mnie naprawdę ty wcale nie chcesz.
. . . odrzekł Beczka.
Smakuję zle ja strasznie bardzo. Fuj. Robal wykonał gest splunięcia.
Godne podziwu u istoty z mnóstwem szczęk.
. . . powtórzył Beczka i machnął nożem.
Nie, nie. Mieć trzy życzenia ty możesz.
Co. . .
Trzy życzenia. . . dla ciebie. . . odłożony nóż być ma.
Co masz na myśli? Jakie trzy życzenia? Upuścił nóż.
Mmmh! Nienormalnie się czuję od posiłku ostatniego. Sny szaleństwa,
dziwne postaci poprzez moją świadomość skaczą. Męczące to jest! Mmmh!
Robal przechylił główkę na bok, nie przestając patrzeć Beczce w oczy.
Ta, ale co z życzeniami?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]