- Strona pocz±tkowa
- Anne McCaffrey Doona 2 Crisis On Doona
- Anne McCaffrey Pern 07 Moreta Dragonlady of Pern
- Anne Weale Lost Lagoon [HP 1085, MB 2787] (pdf)
- McAllister Anne Światowe Życie Duo W blasku fleszy
- Anne Hampson Not Far from Heaven [MB 915] (pdf)
- Anne Brooks & Angelina Sparrow Glad Hands
- 169. Mather Anne Sekretne miejsce
- Rice Anne Wyzwolenie Spiącej Królewny
- Herries Anne Narzeczone lorda Ravensdena(1)
- Anne Moir Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aramix.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
słowa, żeby nie wzbudzić podejrzeń przyjaciółki. - Miałam niemiłe doświad-
czenia podczas wyjazdu. Teraz stawiam na sok.
- Rozumiem. A jak dogadywaliście się ze Steve'em?
- Bardzo dobrze - powiedziała krótko i upiła łyk soku, zbierając się na
odwagę. - A skoro już o nim mowa... Czy on nie lubi dzieci?
- Wszystko przez Caitlyn. - Cindy zacisnęła usta, a Annelise stwierdziła,
że nigdy nie widziała, żeby na twarzy przyjaciółki malowała się taka wście-
kłość. - Wstrętna wiedzma. Poznał ją, kiedy miał dwadzieścia trzy lata, i zako-
chał się bez pamięci. - Cindy wzięła głęboki oddech. - Mieli się pobrać.
Serce Annelise zabiło szybciej.
S
R
- Steve wyłożył właśnie wszystkie pieniądze, żeby rozkręcić firmę, a Ca-
itlyn zaszła w ciążę. Wtedy okazało się, że w ogóle go nie kochała i traktowała
go od poczÄ…tku jak dawcÄ™ spermy.
- Mój Boże - westchnęła Annelise z niedowierzaniem.
- Planowała sprzedać dziecko jakimś bogatym ludziom, którzy nie mogli
mieć swoich dzieci.
Annelise poczuła, że robi jej się słabo.
- To bez sensu. Skoro chciała tylko zajść w ciążę, po co się z nim wiąza-
ła? Nie mogła zrobić tego z kimkolwiek?
- Podejrzewam, że chciała mieć pewność, że niczym się nie zarazi. Nie
myśl, że powiedziała mu o ciąży. Zachowała to dla siebie. - Cindy potrząsnęła
głową ze złości. - Steve w końcu odkrył prawdę. To go załamało. Zaoferował
jej połowę udziałów w firmie, byle tylko zachować dziecko. Wyśmiała go i
powiedziała, że nigdy nie dojdzie do takich pieniędzy, jakie oferują jej tamci
ludzie. Jak na ironię, Steve zarabia teraz dziesięć razy więcej. Kiedy zagroził,
że pozwie ją do sądu, przerwała ciążę i zniknęła. Słuch o niej zaginął, ale my-
ślę, że spróbowała tego z kimś innym.
- To straszne - jęknęła Annelise i zakryła usta dłonią.
Cała się trzęsła.
- Pewnie dlatego Steve boi się teraz zaangażować w jakikolwiek związek.
Tylko ja go nie opuściłam.
Tym razem - pomyślała Annelise - to on kogoś rzuci.
- Wystarczy - zdecydowała Cindy. - Za godzinę wychodzę do klubu z
dziewczynami z pracy. Może pójdziesz z nami?
- Nie dzisiaj. Jestem strasznie zmęczona. Dużo się działa przez te parę
dni.
- Jasne - przytaknęła Cindy współczująco.
S
R
Dzwięk otwieranych drzwi o mało nie przyprawił Annelise o zawał. Mu-
zyka zagłuszyła odgłos samochodu. Nie była gotowa na spotkanie ze Steve'em.
Gdy stanął w progu, jego brązowe oczy przytrzymały jej spojrzenie.
- Cześć, dziewczyny.
- Cześć. - Cindy wstała - Miałeś wrócić jutro.
- Udało mi się wyrwać trochę wcześniej. - Pocałował siostrę na powita-
nie.
Annelise żałowała, że nie może go teraz ucałować.
- Cześć, Steve. - Zdobyła się na wymuszony uśmiech.
- Cześć, Annie. Jak tata?
- Wraca do zdrowia.
- Cieszę się - powiedział i posłał jej konspiracyjny uśmiech nad głową
siostry.
Nie spodziewał się, że ją tu zastanie. Nie zadzwonił wcześniej, bo chciał
jej zrobić niespodziankę.
- Byłyśmy na zakupach - rzuciła Cindy. - Zaraz odwiozę Annelise do
domu.
- Ja to zrobię - zaoferował Steve z nagłym błyskiem w oku. Tak bardzo
za nią tęsknił przez te dwa dni. Analizował swoje uczucia i zastanawiał się, co
dalej. - Przejechaliśmy razem tysiące kilometrów, damy radę jeszcze dziesięć.
- Nie masz nic przeciwko temu, Annie? - upewniła się Cindy. - Ja w tym
czasie przygotuję się do wyjścia z dziewczynami.
- Nie ma sprawy. - Annelise wzięła swoją torbę z zakupami i uściskała
przyjaciółkę. - Jeszcze pogadamy.
- Nie wracam dziś na noc - Cindy zwróciła się do brata. - Będę spała u
Lisy.
- Okay - rzucił niedbale Steve, po czym jego wzrok powędrował na uła-
S
R
mek sekundy do Annie. - Zadzwoń, gdybyś zmieniła plany.
Kilka minut pózniej, kiedy wyszli z domu, Steve chwycił ją za rękę.
- Annie. - Spojrzała na niego i poczuł jej ciepły oddech na swoim policz-
ku. Krew zawrzała mu w żyłach.
- Wróciłeś wcześniej - zabrzmiało to jak oskarżenie.
- Nie cieszysz się? - Jego dłonie wędrowały po jej ciele. Spojrzał jej głę-
boko w oczy. - Chodz.
Poprowadził ją do garażu na tyłach domu. Otworzył drzwi samochodu,
którego nie używał przez kilka tygodni. Silnik nie chciał zapalić.
- Po co trzymasz to auto, skoro możesz kupić nowe? - spytała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]