- Strona pocz±tkowa
- L Warren Douglas The Veil of Years 3 Isle Beyond Time
- Warren Murphy Destroyer 095 High Priestess
- Warren Murphy Destroyer 130 Waste Not, Want Not
- Alegria Ciro GśÂ‚odne psy
- Lensman 06 Smith, E E 'Doc' Children of the Lens
- Chris Manby Sekretne śźycie Lizzie Jordan
- Fiona Brand High Stakes Br
- Binchy Maeve Linia centralna
- Lawhead, Stephen Pendragon Cycle 04 Pendragon
- Zimmer Bradley, Marion Das Tor Zum All & Das Silberne Schiff
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninue.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Lubię twoje stopy - powiedział. - Masz bardzo ładne palce.
- Dziękuję. - Nina uśmiechnęła się, słysząc ten oryginalny komplement, i znowu
się do niego przytuliła. Chyba powinna powiedzieć coś na temat jego szerokich ramion i
mocnego uścisku.
Było jej w tej chwili dobrze i ciepło. Gdyby znali się lepiej, pewnie
opowiedziałaby mu o nieprzyjemnym ranku i szukała u niego pociechy. Postanowiła
jednak nie marudzić i cieszyć się tym, co ma.
Pogładził ją po plecach i puścił.
- Usiądz - powiedział. - Powinnaś skończyć... - Zerknął ze zdziwieniem na
miseczkę z płatkami. - śniadanie?
- Pózno zaczęłam dzień - wyjaśniła, żałując, że już nie trzyma jej w ramionach.
Miała nadzieję, że znowu będą się kochać, ale nie wiedziała, jak go do tego
zachęcić. Jak wykonać pierwszy ruch... To wszystko było dla niej zupełnie nowe i nie
czuła się do końca dobrze w tej sytuacji. Bardzo jednak zależało jej na Davidzie. Nigdy z
żadnym mężczyzną nie doświadczyła tego co z nim. To było niezwykłe doświadczenie i
mówiła sobie, że to właśnie seks ją w nim pociąga. Seks i to, że może na nim całkowicie
polegać.
Tak, obdarzyła go naprawdę olbrzymim zaufaniem. Sama nie wiedziała dlaczego.
To było silniejsze do niej. Być może miała już dosyć samotnego zmagania się z życiem i
chciała choć trochę odetchnąć.
Przycupnęła teraz na swoim krześle i westchnęła. Wzięła nawet łyżkę do ręki, ale
nie miała ochoty na jedzenie.
- Cieszę się, że przyjechałeś. David pogładził jej rękę.
- Miło mi to słyszeć - powiedział. - Czuję się przez to potrzebny.
Nina dzgnęła płatki łyżką.
- Ach tak Ale przecież dzisiaj jest normalny dzień pracy i skoro tu jesteś, to znaczy,
że powinnam coś zrobić, prawda? Jeśli chcesz, to możemy teraz urządzić indyjskie
R
L
przyjęcie. Babi ma przyjaciółkę z Indii. Ma co prawda dziewięćdziesiąt lat, ale jest bar-
bardzo sprawna i na pewno mogłaby coś ugotować. David pokręcił głową i usiadł obok
niej.
- No no, jesteś bardzo pewna siebie - zauważył. Nina się roześmiała.
- To dlatego, że mój szef to lubi. David pochylił się w jej stronę.
- Tak, to prawda.
Wydawało jej się, że będą się czuli niezręcznie po sobotnim powrocie dzieci od
kolegów, ale okazało się, że powtórne przejście do rodzinnego" życia było bardzo
łatwe. Izzy i Zach, a zwłaszcza Izzy, opowiedzieli im, jak się bawili, a David zapewnił,
że przyjęcie zakończyło się prawdziwym sukcesem i że jest to wyłącznie zasługa ich
matki.
David nie próbował się też do niej zbliżyć ani skraść jej całusa, co bardzo by ją
krępowało. Nie oczekiwał też, że przyjdzie do niego, kiedy dzieci zasną, a w każdym
razie w żaden sposób nie dał jej tego do zrozumienia. Jego zachowanie się nie zmieniło,
za co była mu niezmiernie wdzięczna.
Jednak w niedzielę wieczorem zostawił jej w łazience karteczkę, która napełniła jej
serce tęsknotą. Brakuje mi ciebie. David". Przypomniała sobie o tym teraz i zaraz do-
dała:
- Dziękuję za liścik.
Spojrzał na nią, udając, że nie wie, o co chodzi.
- Przykro mi, ale mamy się przecież zajmować pracą zauważył. - Nie omawiam
moich prywatnych spraw z pracownikami.
Nina uśmiechnęła się lekko. Wiedziała, że się z nią drażni, ale z drugiej strony
rozumiała, że to, iż zostali kochankami może mieć wpływ na ich wspólną pracę. I na jej
dzieci. Myślała o tym już wcześniej i w końcu przyszedł jej do głowy plan, który
wydawał jej się wyjątkowo rozsądny.
Liczyła na to, że David to doceni.
Tak dobrze pracowało jej się z Babi i Janet w kuchni, że w pewnym momencie
przypomniała sobie ceny, o których dowiedziała się w różnych firmach cateringowych i
powiedziała, że same powinny się tym zająć. Oczywiście była to luzna,
R
L
niezobowiązująca uwaga, ale Janet natychmiast ją podchwyciła i zaczęła o tym mówić.
Nina żartowała z tego na początku, ale pomysł coraz bardziej jej się podobał. Uznała
wreszcie, że wcale nie jest zły. Mogłyby przecież zajmować się organizacją różnego
rodzaju przyjęć, poczynając od tych dla dzieci, a skończywszy na bardzo eleganckich,
jak to piątkowe. Miały już nawet pierwsze zamówienie - od Samanthy.
Nazwałyby swoją firmę Yiddish Style i specjalizowałyby się w tradycyjnych
żydowskich potrawach, ale nie tylko. Mogłyby jeszcze prowadzić sprzedaż posiłków dla
biznesmenów. Nina znała to środowisko i spróbowałaby pozyskać klientów dla nowo
powstałej firmy. Oczywiście pracowałaby jednocześnie dla Davida, ale już jako
właścicielka, czy raczej współwłaścicielka firmy, co znacznie ułatwiłoby im stosunki.
No i mogłaby się stąd wyprowadzić.
Janet mieszkała sama w niewielkim domku, odkąd została wdową, i płaciła
wysokie rachunki, więc z pewnością zgodziłaby się wynająć jej parę pokoi. Co prawda
Nina nie rozmawiała z nią jeszcze o tym wcześniej, ale przecież tam właśnie mieściłaby
siÄ™ siedziba firmy Yiddish Style.
Nina zawsze pragnęła czegoś więcej niż pracy w biurze, ale była tak zajęta, że nie
miała czasu tego spróbować. Teraz nadarzała się okazja. A poza tym mogłaby wówczas
spotykać się z Davidem i wcale nie byłoby to niestosowne. Ba, mogliby nawet umawiać
siÄ™ na kolacje i spacery do parku!
- Ciekaw jestem, dlaczego się tak tajemniczo uśmiechasz? - spytał ją David.
- Myślałam właśnie o piątkowym przyjęciu i o tym, że chyba wszystkim się
podobało - odparła.
Pochylił się w jej stronę i szepnął jej do ucha:
- Mnie w każdym razie bardzo. I to mimo pewnych niedociągnięć...
Poczuła gorący oddech na uchu i poczuła nagle, że jest bardzo podniecona. Chciała
jak najszybciej powiedzieć mu o swoich planach, ale po chwili zmieniła zdanie. Mieli
przecież zaledwie kilka cennych chwil i mogli je wykorzystać znacznie lepiej. Na
rozmowy przyjdzie czas wieczorem.
R
L
- Przepraszam, ale chciałeś chyba porozmawiać o... o... och! - westchnęła, kiedy
David wziął ją na ręce. A potem uśmiechnęła się, widząc, dokąd ją niesie. - To bardzo
nieodpowiednie zachowanie - stwierdziła. - Zwłaszcza jeśli się jest czyimś szefem.
- Masz racjÄ™ - mruknÄ…Å‚.
- Chyba że niesiesz mnie do biura, żeby mi podyktować jakiś list - zauważyła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]