- Strona pocz±tkowa
- Harry Harrison Stalowy szczur 02 Stalowy Szczur
- Mario Acevedo [Felix Gomez 02] X Rated Blood Suckers (v5.0) (pdf)
- Hill Livingston Grace Bilżej serca 02 Dziewczyna, do której się wraca
- Caitlin Ricci [Nichols Sisters 02] Give Me Fever [eXtasy] (pdf)
- Nancy Haddock [Oldest City 02] Last Vampire Standing (v5.0) (lit)
- Ian Rankin [Jack Harvey 02] Bleeding Hearts (v4.0) (pdf)
- Janrae Frank Journey Of Sacred King 02 Sins Of The Mother
- Diana Palmer Big Spur,Texas 02 Passion Flower
- Cat Adams [Blood Singer 02] Siren Song (pdf)
- Johanna Lindsey Viking Family Tree 02 Hearts Aflame
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- b1a4banapl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to nie zadziała.
Wciąż mamy różne rozbieżności.
Wpatrywała się w rękę, którą położył na udzie.
- Jakie?
Zamiast wymieniać, wykrzywił usta.
- Nie sądzę, abyś dała sobie ze mną radę.
Przynajmniej to było prawdą. Pragnął z nią robić rzeczy, na jakie
nigdy by się nie zgodziła. Osoba tak obsesyjnie wszystko kontrolująca
nie zgodziłaby się oddać władzy w łóżku. Nigdy. To było jeszcze mniej
prawdopodobne niż szansa na to, by wyszli z tego szalonego planu bez
szwanku.
Lepiej od razu sobie wyjaśnić, że nijak do siebie nie pasują. A zanim
znów wpadnie na jakiś genialny pomysł, musi się przespać.
Oblizała wargi, z trudem oderwała wzrok od jego ręki i spojrzała mu
w oczy. Wyraz jej twarzy mówił sam za siebie.
- Jakoś ci nie wierzę, szefie. - Złożyła usta w ciup i przekrzywiła
głowę. - Poza tym nie chcesz mnie chyba związać i kapać na mnie
gorÄ…cym woskiem, co?
Roześmiała się gardłowo i seksownie. I troszkę nerwowo. To, że po
tylu latach wciąż potrafił ją wyprowadzić z równowagi, jeszcze
bardziej go rozgrzało. A to, że zgadła dokładnie to, co chciał z nią
zrobić, było jeszcze lepsze. Drgnęły mu palce. Nie był w stanie tego
opanować. Wpatrywał jej się w oczy przez moment. Dwa. Narastała
świadomość. W końcu wyszeptała.
- Och... - Przełknęła z trudem, a on obserwował ruch jej gardła,
przyciągany do jej skóry niczym ćma, która nie wiedziała, że się
sparzy. - Dobrze.
Miał już słowa protestu na końcu języka. Były gorzkie jak nalewka z
piołunu. Zamknął oczy, nim zdążył coś powiedzieć. To mogło być
takie proste. Mógł zająć się kwestią zdjęć, rodziców, wiarołomnego
libido za jednym zamachem... Zcisnął poduszkę kanapy, uwięziony w
jej miodowym spojrzeniu, gdy się nachyliła. Tak bardzo jej pragnął, że
nie mógł oddychać. Nie mógł odrzucić tego, co narastało między nimi
przez lata. Nie chciał. Chciał, aby przynajmniej raz coś było łatwe.
Cholerni rodzice, musieli wpakować go w taką sytuację. To przez
nich wyszedł na zewnątrz poprzedniego wieczoru. Gdyby pojawił się
tam kilka minut pózniej, nie spotkałby się z Victorią i nie byłoby
problemu ze zdjęciami. Powinien po prostu przestać się przejmować i
zobaczyć, co się stanie.
Będzie jego lewą dziewczyną - chociaż kto uwierzy, że są parą? - a
może nawet prawdziwą kochanką, a gdy jego rodzice wyjadą, powróci
do swojego zwykłego życia. I pracy. A to pozostanie tylko odległe,
niezbyt przyjemne wspomnienie.
Ale to jest Victoria.
Dziewczyna, która, gdy widział ją po raz pierwszy, nosiła kucyki i
przyczepiała liście na tablicy informacyjnej przed biblioteką. Młoda
dziewczyna tańcząca samotnie na środku sali gimnastycznej, bo tak.
Wspaniała, ponętna kobieta, która wyglądała równie pociągająco w
bluzie i szortach co w złotej minisukience. W ostatniej chwili zerwał
się na równe nogi. Spojrzał na zegarek i spróbował odczytać godzinę
przez mgłę pożądania spowijającą mu wzrok.
- Muszę zadzwonić - wydusił.
- Tak pózno? To pora na spanie.
- Nie dla kogoś cierpiącego na bezsenność - rzucił, przechodząc przez
pokój.
- Cory, odpuść sobie dzisiaj! - zawołała za nim zaniepokojona Vicky.
- Jeśli chcesz, możesz położyć się tutaj...
Był już przy drzwiach...
W poniedziałkowy ranek Vicky skierowała się do biura Cory'ego
typowym dla siebie stanowczym krokiem. No, prawie. Fakt, że była w
botkach na szpilce i niosła specjalną niespodziankę dla swojego
pseudochłopaka, niewiele ją spowalniał. Zdecydowanie większy
wpływ na prędkość miały jej nerwy. Tak ciężko pracowała, by
odzyskać dobrą reputację, a teraz wystarczyło kilka zdjęć i znów była
tą niegrzeczną dziewczynką. I to częściowo z własnej winy.
Poprzedniego ranka obudził ją telefon od Jill, jeszcze przed
umówionym śniadaniem, na którym miały omówić plany na najbliższy
tydzień. Jej przyjaciółka chciała uprzedzić Vicky
o zdjęciach, na wypadek gdyby nie słyszała jeszcze o publikacji.
Niepotrzebnie. Zaraz po wyjściu Cory'ego zadzwoniła jej siostra,
Melly, z pieszej wycieczki na północy stanu, by zapytać, co ona sobie
wyobraża, robiąc takie rzeczy. To było doskonałe pytanie.
Właściwie czemu ona to robiła?
Nie chodziło tylko o zdjęcia. Oczywiście, reputacja była ważnym
powodem, ale nie jedynym. Cory potrzebował pomocy. Potrzebował
jej! Facet gonił w piętkę i uświadomiła to sobie, gdy pojawił się u niej
wieczorem i wyglądał jak syn samej śmierci. Byli przyjaciółmi,
prawda? No, mniej więcej. Można by to tak nazwać. A niezupełnie
przyjaciele sobie pomagali.
Kto wie, może zdoła nawet nadać trochę barwy jego ponurej
egzystencji. A do tego może wykorzystać wszystkie możliwości
seksualne z nim związane, żeby odfajkować to z listy rzeczy do
zrobienia.
Przelecieć sztywnego, seksownego mądrego nerda -odfajkowane".
Vicky poprawiła teczkę i zapukała. Spózniła się kilka minut na ich
stałe spotkanie dotyczące katalogu, więc nie zdziwiła się, gdy warknął
tylko, by wchodziła.
Otworzyła drzwi i weszła do środka.
Wciąż wyglądał na bardzo zmęczonego, więc postawiła stopę na
brzegu biurka i z ponurą satysfakcją usłyszała, jak zgrzytnął zębami.
- Podobają ci się moje buty? Te obcasy są trochę wysokie, ale dałam
radÄ™.
- Są ładne. Podobnie jak spódnica. - Ledwie na nią spojrzał i nie
obszedł biurka, by zamknąć drzwi na wypadek mordobicia.
Zaskakujące. - To rozcięcie z boku nie jest najodpowiedniejsze do
biura, ale od kiedy to stanowiło dla ciebie problem?
Opuściła nogę.
- Ojej, podręcznik grzecznej dziewczynki zostawiłam w domu. Cóż
za szczęście, że jesteś, by sprowadzić mnie na dobrą drogę.
- Właśnie, jeśli chodzi o sprowadzanie na dobrą drogę... -Splótł ręce i
spojrzał na nią z góry, jakby był jej nauczycielem, a ona niegrzeczną
uczennicą, co biorąc pod uwagę jej strój, nawet by pasowało. W teczce
miała nawet linijkę. - Musimy porozmawiać.
Rozsiadła się na krześle naprzeciw niego.
- Dawaj.
- Wczoraj zaproponowałaś mi seks - powiedział tak, jakby mogła o
tym zapomnieć. Na pewno nie rozmyślała o tym całą noc, przewracając
się z boku na bok. - I jak podejrzewam zmieniłaś zdanie.
Poderwała się jak błyskawica i zatrzasnęła drzwi.
- Poprawka. Zgodziłam się, by przez określony czas udawać twoją
dziewczynę. I że oboje możemy na tym skorzystać, czujesz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]